poniedziałek, 23 listopada 2015

ROZDZIAŁ 3

Brooke's POV
Jak daleko niby ciągną się te kanały? Szłamjuż tak od dobrych 30 minut i żadnego wyjścia nie widzę. A co jeśli się zgubiłam? Droga miała być prosta - wchodzę do środka, skręcam w lewo i idę cały czas przed siebie, aż nie zobaczę światła. Ta droga do wolności to trochę jak śmierć. Mam iść w stronę światła. Oby tak nie było. Siedząc w poprawczaku miałam dużo czasu, żeby pomyśleć o mojej przyszłości. Chciałabym skończyć szkołę, iść na studia, wyjść za mąż i jak każdy - założyć rodzinę. Ale czy to jest możliwe z moją przeszłością? Niby mówi się, że nie możemy patrzeć w tył. Ale tak się nie da. To co było kiedyś zawsze wraca. To niemożliwe, żebym mogła żyć normalnie ze... ze sobą. Wyobrażacie sobie, że piromanka będzie miała dzieci, męża? I kiedyś w przypływie złości ich podpale, och to by było. Już widzę nagłówki gazet: "Szalona matka spaliła żywcem swoją rodzinę!". No nie powiem, sensacja na pewno by była. O kurwa. Teraz dopiero do mnie dotarło, że ja nie mam gdzie się podziać. Przecież moja mama... ona... Brooke tylko spokojnie, nie denerwuj się, błagam. Nie możesz.
- Kurwa! Gdzie jest moja zapalniczka! - nie potrafiłam opanować złości. Temat mojej rodziny jest bardzo drażliwy. Nie potrafię o tym rozmawiać, bo od razu się denerwuje, a wtedy jest źle. Bardzo źle. - Brooke oddychaj. Nie potrzebujesz ognia, nie potrzebny ci - szeptałam do siebie, byleby tylko się uspokoić. Nie mogłam pozwolić sobie teraz na żadne wybryki. To prawda, że widok ognia mnie uspokaja. Uwielbiam patrzeć jak coś się pali. To takie... odprężające. Ale próbowałam z tym walczyć. Nie mogłam się poddać negatywnym emocjom, za dużo już osiągnęłam, naprawdę. Był taki czas kiedy podpalałam całe lasy i stałam z boku z psychicznym uśmiechem na ustach, patrząc jak wszystko wokół mnie płonie.
Tak, zdecydowanie jestem nienormalna.
Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, kiedy przypomniałam sobie o tych wszystkich akcjach. Wszyscy zawsze byli na mnie na maxa wkurzeni, a ja miałam to totalnie gdzieś. Chciałabym wrócić do tego momentu, kiedy niczym się nie przejmowałam. Było tak pięknie.
Po kilkunastu minutach drogi, które wydawały mi się wiecznością, w końcu zobaczyłam małe światełko na końcu tunelu. Od razu puściłam się biegiem w tamtym kierunku. Dotarłam do końca, weszłam na drabinę i z całej siły popchnęłam właz. Nagły zapach mokrej trawy uderzył we mnie z taką siłą, że gwałtownie wciągnęłam powietrze. Odsunęłam klapę na bok i zwinnym ruchem wyszłam na trawę. Rozejrzałam się dookoła. Byłam na jakiejś polanie otoczonej drzewami. W oddali można było dostrzec światła. To zapewne ośrodek. Wow! Daleko te kanały mnie wyprowadziły. Już miałam ruszyć przed siebie, kiedy usłyszałam szczekanie psów, kroki nie jednej, a kilku osób i w końcu zobaczyłam światła zbliżające się do mnie. Zamarłam. To na pewno ludzie z ośrodka szukają mnie. Cholera! I w którą stronę mam teraz iść? Na pewno w przeciwną niż jest poprawczak. Ale z drugiej strony to właśnie najprawdopodobniejsze miejsce, gdzie mogłabym się udać, więc na pewno mnie tam szukali. Szybko Brooke myśl! Dobra prawo czy lewo? Lewo! Bez dłuższej zwłoki ruszyłam w tym kierunku. Słyszałam nasilające się za mną krzyki, przez co wiedziałam, że już mnie znaleźli. Biegłam i biegłam, ale wiedziałam, że nie mam szans im uciec. Zaczęłam powoli godzić się z myślą, że wracam do piekła, z którego chwilę temu uciekłam. Nie! To nie może się tak skończyć!
Obróciłam się, aby sprawdzić jak daleko są i oczywiście moja niezdarna strona postanowiła się odezwać. Potknęłam się. Przewróciłam się na ziemię i uderzyłam głową w kamień. Momentalnie zaczęło mi się kręcić w głowie i zaczęłam widzieć jakieś czarne plamy. Czemu ja muszę mieć takiego pecha? Próbowałam się podnieść, ale bez skutku. Bezwładnie opadłam na ziemię i tylko czekałam, aż do mnie dobiegną i z powrotem wezmą mnie do ośrodka. Kiedy poczułam ramiona owijające się wokół mojej talii byłam zdziwiona. Zdziwiona to mało powiedziane - byłam w szoku. Obchodzili się ze mną jakbym była jakąś porcelanową lalką. To niemożliwe! Przez chwilę pomyślałam nawet, że to nie oni, ale to jest niemożliwe jeszcze bardziej. Chciałam sprawdzić co się dzieje, ale moje powieki były tak ciężkie, że nie potrafiłam ich unieść. Słyszałam jeszcze jakieś krzyki, strzały. Poczułam jak ktoś delikatnie kładzie mnie na czymś miękkim. Czy ja umarłam? Potem odpłynęłam.


Obudziły mnie głośne krzyki. Sama nie wiedziałam skąd dochodziły i dlaczego je słyszałam. W końcu wszystkie ściany w ośrodku są dźwiękoszczelne. Czemu ja je słyszę? Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Powoli uniosłam powieki, przyzwyczajając się do jasnego pomieszczenia. Uniosłam głowę i przejechałam wzrokiem po pokoju. Chwila... Coś tu jest nie tak. Po pierwsze dlaczego jakiś chłopak stoi w drzwiach. A po drugie... Czekaj, czekaj! To nie mój pokój! To nie poprawczak! O Boże, gdzie ja jestem! Ktoś mnie porwał! Umrę, to pewne. To z pewnością jakiś psychol, który będzie się nade mną znęcał bardziej niż Clark. Jak w tych wszystkich filmach, będzie mnie ciął, odcinał kończyny, aż w końcu zostanę rozćwiartowana i zjedzona. Hmm, oglądam chyba za dużo filmów. Nagle poczułam rękę na moim ramieniu. Gwałtownie odsunęłam się w bok, uderzając głową o ścianę. Od razu tego pożałowałam, ponieważ okropny ból rozlał się po mojej czaszce.
- Jejku dziewczyno! Uważaj trochę, bo zrobisz sobie jeszcze większą krzywdę! - nieznajomy przemówił, a mnie zamurowało. O mamusiu, jego głos. Był taki piękny! Ale czekaj... Dalej nic nie rozumiem, o co tu chodzi, gdzie ja jestem? Miałam tyle pytań, ale nie mogłam powiedzieć ani słowa, bo nie wiedzieć czemu wielka gula wyrosła mi w gardle. Nawet nie zauważyłam kiedy chłopak o blond włosach podszedł do mnie i położył swoją dłoń na moim czole. Czy on myślał, że mam gorączkę? Tak myślę, że marny z niego lekarz.
- Czy piękna dziewczyna ma piękne imię? - zapytał z zalotnym uśmieszkiem. Czy on próbował mnie podrywać?  Podrywa dziewczynę, którą uprowadził. O ile w ogóle to zrobił.
- Bbb.. Brooke - odpowiedziałam cicho spuszczając wzrok. Sama nie wiem czemu, ale czułam się przy nim onieśmielona.
- Jak się czujesz? - usiadł koło mnie na co się wzdrygnęłam. - Łoooł spokojnie! Nic ci nie zrobię - uniósł ręce w obronnym geście.
- W porządku, tak myślę. Trochę boli mnie głowa - odpowiedziałam już trochę śmielej. - Jak ja się tu znalazłam?
- Nie pamiętasz? - zmarszczył brwi, a jego uroczy nosek zadarł się, co spowodowało, że miałam ochotę wziąć jego policzki w dłonie i tak jak to babcie mają w zwyczaju, wytarmosić je. Matko, jestem dziwna.
- Nnni.. nie za bardzo pamiętam co się działo wczo... - zawahałam się, nie wiedząc ile tak naprawdę spałam.
- Tak, wczoraj - uśmiechnął się - jechałem samochodem, kiedy zobaczyłem dziewczynę leżącą na drodze. Możesz sobie wyobrazić moje zdziwienie. Od razu wysiadłem z auta, zabrałem cię do środka i odjechałem. Słyszałem jakieś krzyki. Ktoś cię gonił? - zapytał, a ja zamarłam. Co mu miałam powiedzieć? "Tak, uciekłam z poprawczaka, bo tam się nade mną znęcali" Jasneeee.
- Umm.. ja.. um... poszłam pobiegać i się po prostu przewróciłam. I nie wiem dlaczego słyszałeś krzyki, przed nikim nie uciekłam - uderzyłam się mentalnie w głowę za tak słabą wymówkę. Nie ma opcji, żeby uwierzył.
Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie, po czym uśmiechnął się promiennie. Wszystko z nim w porządku? Chociaż trafniejszym pytaniem byłoby, czy ze mną wszystko w porządku...
- Tak w ogóle jestem Matt - wyciągnął rękę w moją stronę, nie zdejmując z twarzy tego pięknego uśmiechu.
Delikatnie uścisnęłam jego dłoń i spojrzałam mu w oczy. To był błąd. Ja te oczy znam, już gdzieś je widziałam, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć gdzie. Postanowiłam, że nie będę zaprzątać sobie tym głowy. Wstałam z łóżka, lecz od razu zostałam lekko popchnięta z powrotem.
- Hej, hej, hej! Dokąd to? Powinnaś teraz leżeć i odpoczywać. Opatrzyłem twoje rany, ale musisz spać - spojrzał na mnie z troską.
- Bardzo dziękuję za pomoc, ale dalej poradzę sobie sama - przewróciłam oczami. Miło z jego strony, że się troszczy, ale umiem sama o siebie zadać. Nagle wpadła mi do głowy pewna myśl. - Z kim się dzisiaj kłóciłeś?
- Hmm? - chłopak zmarszczył brwi - przepraszam, że to słyszałaś. Myślałam, że spałaś.
- Spałam, ale mnie obudziliście. Z kim się kłóciłeś? - zapytałam ponownie z frustracją w głosie. W sumie nie wiem czemu się denerwowałam. W końcu to nie moja sprawa, ale miałam dziwne przeczucie, że tu chodzi o mnie.
- Ja... Umm... Tylko.. Umm.. - wiedziałam, że nie chce powiedzieć mi prawdy. Tylko dlaczego? - to tylko moja mama. Kiedy weszła do mojej sypialni i zobaczyła ciebie w moim łóżku, uznała, że jesteś kolejną panienką, "do pieprzenia" - zrobił palcami charakterystyczny znak w powietrzu.
- Kolejną? To co ty męska dziwka jesteś? - uniosłam brwi i zaśmiałam się.
- Nie - odpowiedział oschle. Boże, Brooke myśl co mówisz.
- Przepraszam, nie miałam tego na myśli. Ja po prostu...
- Spokojnie mała, nic się nie stało - puścił do mnie oczko i ruszył w stronę drzwi. Mała? Jak to śmiesznie zabrzmiało. - Co chcesz na śniadanie?
- Dziękuje, ja już będę się zbierać - musiałam już iść. Nie wiedziałam kim był. Plus miałam złe przeczucia. Jak najszybciej musiałam się stąd wynosić.
- Przykro mi, ale bez śniadania cię nie wypuszczę - uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów, po czym zniknął za drzwiami.
Rozejrzałam się po pokoju. Na przeciwko drzwi stało ogromne łóżko, na którym przed chwilą miałam przyjemność leżeć. Obok stała komoda. Po prawej stronie były dwoje drzwi. Jak się domyślam, pewnie do łazienki i garderoby. W rogu pokoju stał wielki, niebieski fotel. Po lewej stronie było wejście na balkon. O balkon! Uwielbiam je! Bez namysłu podeszłam do drzwi i otworzyłam je, wychodząc na dwór. Ciepłe powietrze uderzyło w moją twarz dając mi naprawdę miłe uczucie. Gdzie mój telefon? Zaczęłam przeszukiwać kieszenie, kiedy natknęłam się na to czego szukałam. 3 nieodebrane wiadomości - pewnie od Brada - sprawdzę je później. Która godzina? 11:47. Dawno tak późno nie wstałam. Oparłam się się o barierkę i zaczęłam wpatrywać się w widok przede mną. Było naprawdę pięknie. Panorama Nowego Jorku rozciągała się prosto przede mną. Wtedy wpadłam na genialny pomysł. Muszę mieć co jeść, więc muszę mieć pieniądze. A jak ja najlepiej zarabiam kasę? I nie, nie jestem dziwką. Z góry uprzedzam. Dawniej jak potrzebowałam pieniędzy to włamywałam się do czyjego domu i po prostu go okradałam. To zdecydowanie coś dla mnie. Uwielbiam adrenalinę, a to zapewnia jej wystarczająco. Jest jeszcze jeden problem. Gdzie będę teraz mieszkać? Na Queens nie wrócę, to pewne. Za dużo wspomnień. Ale jak byłam młodsza chodziliśmy na 114th Street. Tam byli fajni ludzie! Fakt, że okolica nie za ciekawa, ale to idealne miejsce, żeby znaleźć jakieś gniazdko dla siebie. To trochę daleko, no ale co tam. Odepchnęłam się od barierek i odwróciłam się w stronę wejścia. Weszłam do pokoju, zabrałam swoją torbę i skierowałam się ku zejściu na parter. Kiedy zeszłam na dół zobaczyłam Matta krzątającego się kuchni.
- O! Widzę, że postanowiłaś zejść. Z czym chcesz kanapki? - zapytał  z entuzjazmem. Swoją drogą to ciekawe, że nawet mnie nie zna a jest taki miły.
- Dlaczego jesteś dla mnie taki dobry, skoro nawet mnie nie znasz? - zapytałam prosto z mostu. Lubiłam w sobie to, że mówiłam wszystko o czym myślę. Chociaż czasami wpędza mnie to w duże kłopoty.
- A dlaczego nie? Lubię pomagać innym - wzruszył ramionami - a teraz chodź, bo jajecznica wystygnie.
- Dziękuję, ale muszę odmówić. Spieszy mi się - zaczęłam już iść w stronę wyjścia, kiedy nagle chłopak wyrósł tuż przede mną.
- Ale dokąd? No proszę, zjedz chociaż ze mną śniadanie. Należy mi się chyba jakaś nagroda za uratowanie! - wydął wargę, przez co wyglądał jak mały chłopczyk, któremu ktoś zabrał słodycze.
- Było mnie nie ratować - spuściłam głowę i minęłam chłopaka, potrącając jego ramię.
- Boże Brooke, przepraszam! Nie nalegam jak nie chcesz. Powiedz mi tylko, gdzie będę mógł cię znaleźć - ponownie mnie zatrzymał. Miałam już go powoli dość. Był bardzo kochany, ale nie umiał zrozumieć, że już chce po prostu iść. Zaczynał mnie irytować.
- 114th Street - westchnęłam i przeczesałam palcami włosy.
- To daleko - zmarszczył brwi. - Może cię podwiozę?
- Miło z twojej strony, ale odmówię. I tak już za dużo dla mnie zrobiłeś - odwróciłam się i już chciałam odejść, kiedy chwycił mój nadgarstek.
- Zobaczę cię jeszcze? - zapytał, a ja nawet nie raczyłam obdarzyć go spojrzeniem.
- Nie wiem - wyszeptałam i wyrwałam się z jego uścisku. Podeszłam do drzwi, otworzyłam je i wybiegłam na ulice.
Szłam już jakiś czas przez ulice Nowego Jorku, zastanawiając się co dalej ze mną będzie. Co mam zrobić? Na razie będę się utrzymywać z kradzieży.. Tak wiem jak to brzmi, no ale cóż. Nie mam innego wyjścia. A co może pójść nie tak? Nie ma opcji, żeby coś zepsuć. Czekaj... Gdzieś to już słyszałam. Moja pewność siebie, uwielbiam to po prostu. Wtedy pomógł mi Matt. O Boże. Trochę głupio mi, że go tak oschle potraktowałam. On tyle dla mnie zrobił. I jeszcze te oczy. Gdzie ja je widziałam?! Moja niezawodna pamięć postanowiła mnie zawieźć.
Nim się spostrzegłam byłam już na mojej ulicy. Rozejrzałam się dookoła. Wszędzie opuszczone kamienice, idealnie. To którą wybiorę?
- Ene due like.. ta! - zaczęłam wyliczankę wskazując palcem na kamienice. Czasami zachowuje się jak totalne dziecko.
Podeszłam do budynku i kopnęłam w drzwi. Otworzyły się szeroko ukazując czarną przestrzeń. Przełknęłam ślinę i powoli weszłam do środka. Wyciągnęłam zapaliczkę. Teraz miałam usprawiedliwienie. Potrzebowałam światła, a to, że przy okazji się uspokajam to dodatkowa zaleta tego wynalazka. Chodząc po pokojach odsuwałam deski, zasłaniające okna. Nie lubiłam ciemności. Kolejna fobia. Kiedy zwiedziłam cały budynek, weszłam na dach. Podeszłam do krawędzi i spojrzałam w dół.

FLASHBACK

- A co jeśli skoczę? - zapytała patrząc przed siebie.
- Proszę nie rób tego - wychlipałam.
- Kocham cię, pamiętaj - podeszła do mnie i pocałowała w czoło po czym biegiem rzuciła się w stronę krawędzi. 
Nim zdążyłam cokolwiek zrobić ona skoczyła. 


END OF FLASHBACK



Poczułam ciepłą ciecz spływającą po moich policzkach. Znowu płaczę. Ostatnio robiłam to zbyt często.

- To koniec płaczu. Już nigdy więcej. Dzisiaj zaczynam nowe życie - wyszeptałam zaciskając powieki. Policzyłam do dziesięciu, otworzyłam oczy i odwróciłam się, wracając do mojego nowego domu.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



Mamy rozdział 3! Mam nadzieję, że się spodoba ;)

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon by Devon