wtorek, 24 listopada 2015

ROZDZIAŁ 4

Kolejne dni mijały, a ja powoli przyzwyczajałam się do mojego nowego życia. Zdążyłam już wdrążyć się w stały schemat dnia. Wieczorem wybieram dom, do którego w nocy mam się wkraść. Realizuje mój plan, biorę kasę, czasem biżuterię, którą później sprzedaję, wracam do kamienicy i idę spać. Jak w poprawczaku pobudkę miałam o 8:00, tak teraz potrafię spać nawet do późnego południa. Potem mam wolny czas, kiedy idę to parku, żeby pogapić się na szczęśliwe rodzinki.
Nie oceniajcie mnie, nie jestem psychopatą.
Chciałabym mieć normalną, kochającą rodzinę. Albo chociaż przyjaciółkę, znajomego. Kogokolwiek! Czy ja naprawdę chce tak wiele? Kiedy patrze na te małe dzieci bawiące się na placu zabaw, jestem zachwycona ich beztroską. One w ogóle nie przejmują się życiem. Ich największym problem jest jaki kolor kredki użyć. Strasznie im zazdroszczę tego, że nie mają problemów i nie muszą się o wszystko martwić. Chociaż ja też mam bardzo "luźne" życie, jeśli wiecie co mam na myśli. Robię co chce i kiedy chce. Jedyną wadą jest to, że nie mam nikogo. Jestem sama jak palec i to dobija mnie najbardziej. Chciałabym czasami się do kogoś przytulić albo z kimś porozmawiać. Przez pierwsze kilka dni, codziennie rozmawiałam przez telefon z Bradem. Ale w końcu padła bateria i nie mam jej gdzie i nawet czym naładować. Jak tak dalej pójdzie to chyba zeświruje. Już kilka razy przyłapałam się na tym jak gadam sama do siebie. Zawsze tłumaczyłam to tym, że po prostu potrzebuje inteligentnego rozmówcy. Ale przecież sama siebie oszukuję. Muszę coś ze swoim życiem zrobić, bo długo tak chyba nie pociągnę.
Nim się obejrzałam zrobiło się już ciemno. Cholera, nie wybrałam żadnego domu. A może dzisiaj sobie odpuszczę? Pójdę spać i wstanę rano, żeby pobiegać. Może to chociaż trochę przywróci mi normalności.
Zabawna.
Idąc do mojej kamienicy wybrałam okrężną drogę. Nie chciałam tam wracać. Nie lubiłam tego miejsca. Ale gdzieś muszę mieszkać i lepsze to niż jakiś most. Rozejrzałam się po okolicy i wydała mi się jakoś dziwne znajoma. Chwila... Czy ja jestem na Manhattanie? O Boże, co ja tu robię?! Naprawdę wybrałam bardzo okrężną drogę. Wpatrywałam się we wszystkie domy dookoła. Matko! Ludzie stąd muszą być obrzydliwie bogaci skoro wydają tyle pieniędzy na swoje domy. Stanęłam przed jednym z nich i przyglądałam mu się przez chwile.
- Dzisiaj twoja kolej - uśmiechnęłam się chytrze patrząc na otwarte okno. Rozejrzałam się na boki, upewniając się, że nikt mnie nie zauważył. Podbiegłam do płotu i zwinnie przez niego przeskoczyłam. Niezauważona przemknęłam pod dom. Podeszłam do okna i otworzyłam je szerzej. Przełożyłam jedną nogę, a potem drugą. Zeskoczyłam z parapetu lądując na zgiętych kolanach. Zostałam jeszcze chwilę w tej pozycji, nasłuchując i upewniając się, że nikt mnie nie usłyszał. Powoli podniosłam się i przejechałam wzrokiem po pokoju. To zapewne salon. Na wprost mnie znajdował się ogromny telewizor. Po lewej stronie pomieszczenia znajdowała się jedna biała kanapa, a na przeciwko niej druga taka sama. Na środku stał duży szklany stolik, a nad nim... O mamusiu! Jak żyję nie widziałam czegoś takiego! Nad stolikiem wisiał żyrandol niczym z zamku. Był cały z kryształów. Przez głowę przeleciała mi myśl, że jeślibym go zabrała, już nigdy więcej nie musiałabym kraść. Nie powiem, że mi to przeszkadza, ale czasami mam po prostu dość. Ruszyłam do wyjścia z salonu. Weszłam na korytarz, na którym spędziłam trochę więcej czasu. Czy ja jestem w jakimś pieprzonym zamku?! Na środku wisiał taki sam żyrandol tylko jakieś 10 razy większy! Wielki, biały, puchaty dywan pokrywał niemal całą podłogę. Obróciłam głowę w prawo i zobaczyłam ogromne schody, po których "spływał" biały dywan. Brakuję mi tu tylko jakiejś księżniczki, która będzie po nich schodzić... Przez dłuższą chwile zastanawiałam się gdzie iść. Pomijając schody było tu jeszcze pięcioro innych drzwi. Na pewno kuchnia, jadalnia, łazienka i jakieś inne pokoje. Postanowiłam wejść na piętro. Delikatnie postawiłam stopy na pierwszym schodku, jakby miał się rozsypać pod jakimś ciężarem. Chociaż to raczej nie możliwe skoro były z marmuru. Tak mi się przynajmniej wydaje... Nie jestem jakimś znawcą.
Weszłam na górę i zobaczyłam długi korytarz. No super, kolejne milion drzwi. No to zaczniemy od początku. Podeszłam do pierwszych drzwi po mojej prawie i delikatnie nacisnęłam na klamkę - zamknięte. Chyba powinnam się cieszyć... Mniej pomieszczeń do sprawdzenia. Po cichutku podchodziłam do kolejnych drzwi, jednak wszystkie były pozamykane. Co jest? Czy oni się boją, że ktoś ich okradnie? Ochh.. Co za ironia. Zaczęłam się zastanawiać ile osób mieszka w tym domu. On jest naprawdę ogromny! Spokojnie mógłby pomieścić jak na moje oko 50 osób.
Pewnie Brooke, 50 osób, na pewno.
Zrezygnowana podeszłam do kolejnych drzwi z myślą, że i tak się nie otworzą. Chyba powinnam już iść i tak wszystko pozamykane. Swoją drogą tak teraz myślę, że to trochę dziwne, że taki wielki i bogaty dom, a nie ma tu żadnych alarmów ani nic. Teoretycznie Manhattan jest jedną z najbezpieczniejszych dzielnic w Nowym Jorku, ale i tak wszyscy wiedzą, że zawsze znajdzie się ktoś kto będzie chciał zagarnąć sobie dobra tego rejonu. I tak, mam na myśli siebie.
Nacisnęłam lekko klamkę i o dziwo! Drzwi ustąpiły. Weszłam do środka i można powiedzieć, że umarłam. Gdzie ja jestem? Wokół było mnóstwo ubrań, butów, torebek, kosmetyków, biżuterii. Czy ja weszłam do jakiegoś sklepu? Tu było tyle ubrań, że nawet jeśli w każdy dzień roku chodzić w czymś innym i tak by zostało jeszcze dużo ciuchów. To zapewne garderoba pani domu. Albo jej córek, albo córki... Moje oczy błyszczały kiedy patrzałam na te wszystkie cudeńka. Miałam ochotę zabrać to wszystko i założyć na siebie.
Tak jestem kobietą.
Podeszłam do stolika, na którym znajdowała się biżuteria. Przejechałam palcami po nim podziwiając jego złoty kolor. A może on naprawdę był ze złota? Po tym domu można było się wszystkiego spodziewać. Wzięłam do ręki pierwszy lepszy naszyjnik, który okazał się jakimś srebrnym sznureczkiem z czerwonymi dużymi kamieniami. To szmaragdy czy co? Nigdy się na tym nie znałam, ale wiem, że chce to mieć. Zaczęłam powoli i delikatnie wkładać błyskotki do torby kiedy poczułam za sobą czyjąś obecność. Zesztywniałam.
- A dlacego pani bierze kolaliki mojej mamusi? - usłyszałam cichutki głosik. Nie wiedziałam jak się zachować. Odwrócić się, pokazać moją twarz i prosić, żeby nic nie mówił? Czy wybiec szybko zostawiając albo zabierając ze sobą łupy? Byłam w kropce. Nie odezwałam się ani słowem, czekając na rozwój wydarzeń.
- To moze po nią pójdę i sobie porozmawiacie - usłyszałam i bez namysłu odwróciłam się i chwyciłam dziecko za rękę. To był mały chłopczyk, który wiedziałam, że jak dorośnie będzie łamaczem serc. Był taki słodziutki i mimo, że miał może jakieś 4 lata, mogłam śmiało powiedzieć, że robił się przystojny. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam tam strach. Automatycznie poluzowałam uścisk na jego nadgarstku. Chłopczyk szybko się odsunął w sam róg pokoju. Skulił się w kłębek i przytulił się mocno do swojego misia.
- Nie bój się, nic ci nie zrobię - uśmiechnęłam się i ukucnęłam obok małego. - Nie musisz wołać mamusi, poradzimy sobie sami.
Spojrzał na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczkami. Zakochałam się. Uwielbiałam dzieci, a szczególnie takie słodziaki jak on.
- Posłuchaj kochanie. Nie możesz nikomu powiedzieć, że tu byłam - popatrzyłam na niego starając się utrzymać uśmiech na twarzy, żeby się nie wystraszył. Nie było to w sumie trudne, bo w końcu był taki kochany. Zauważyłam, że trochę się rozluźnił, bardzo dobrze. Nie chciałabym, żeby dzieci się mnie bały, w końcu aż taka straszna nie jestem.
- Dlacego? - zapytał, czym totalnie zbił mnie z tropu. Co ja mu miałam powiedzieć? On i tak jest mały, więc by nie zrozumiał. Brooke myśl. Co powiedzieć takiemu dziecku... Co dzieci lubią robić? Bawić się! Tak! Jesteś geniuszem dziewczyno!
- Mogę się założyć, że lubisz się bawić - uniosłam brew, a chłopczyk ochoczo pokiwał głową. - To co powiesz na to, że ty nic nikomu nie powiesz o tym, że tu byłam, a ja będę przychodzić codziennie, tak jak dzisiaj i będę się z tobą bawić? Modliłam się, żeby to kupił. To nie jest taki zły pomysł. Ten dom jest tak duży, że bez problemu mogę codziennie coś stąd brać. Dodatkowo będę spędzała czas z tym małym brzdącem. Same plusy!
Chłopak spojrzał na mnie niepewnie, po czym rzucił mi się na szyję i mocno przytulił.W pierwszym momencie zaskoczył mnie swoim zachowaniem, ale już po chwili przycisnęłam go do siebie. Mogę chyba uznać, że się zgodził. Brawo ja!
- Tylko pamiętaj - odsunęłam się i spojrzałam mu w oczy - nikomu. Ale to nikomu. Nie możesz nic mówić - powiedziałam to powoli, tak aby to zrozumiał. Chłopczyk pokiwał głową i uśmiechnął się do mnie. Boże, był taki słodki!
- Chodźmy do mojego pokoju - pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z pomieszczenia. Prowadził mnie wzdłuż korytarza, a potem zeszliśmy na dół po schodach. Zatrzymał się przy drugich drzwiach po prawej.
- Ale mamusia klucyk do tego pokoju schowała - zasmucił się nagle i muszę przyznać, że ja też. Naprawdę miałam ochotę się z nim pobawić.
- A nie wiesz gdzie go schowała? - zapytałam z nadzieją, nie odrywając od niego wzroku.
- Tam - wskazał na ostatnie drzwi. - Musisz tam wejść i do góly w szafce chyba będzie.
Pokiwałam głową i ruszyłam we wskazanym kierunku. Odwróciłam się, żeby zobaczyć czy mały idzie za mną, ale nigdzie go nie zobaczyłam. Nagle ogarnęła mnie panika. A co jeśli on teraz po kogoś poszedł?! Niemożliwe, nie mogę być wykiwana przez dziecko. Uspokój się Brooke. Poczułam potrzebę podpalenia czegoś. Nie teraz błagam.... Weszłam do wskazanego pokoju i od razu zorientowałam się, że to kuchnia. Rozejrzałam się i coś przykuło moją uwagę. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że to zapalniczka. Ale to nie była jakaś tam zwykła zapalniczka. To było to czego szukałam tak długo! Kiedyś tata opowiadał mi o amerykańskich żołnierzach walczących w Wietnamie. Mówił, że używali zapalniczek jako swoich pamiętników. Nie rozumiałam o co mu chodziło, aż do teraz. Cała powierzchnia tego wynalazku była pokryta jakimiś wyrytymi obrazkami i napisami. Jest ich tylko 12 na świecie* a ja mam okazje mieć jedną z nich. Musiała kosztować majątek. Ale chyba nikt się nie pogniewa jak ją wezmę. Szybko wsunęłam ją do kieszeni, kiedy usłyszałam cichutkie kroki. Odwróciłam się gwałtownie kiedy usłyszałam jak ktoś odchrząkuje.
- Mas ten klucyk? - zapytał chłopiec przestępując z nogi na nogę. Mówiłam już jakim był słodziakiem?
- Nni.. nie - odchrząknęłam - w której szafce on jest?
Podszedł do mnie i ujął moją dłoń zginając wszystkie palce oprócz jednego. Wyprostował moją rękę i wskazał palcem na szafkę na samej górze. W takich momentach chciałabym być wysoka. Westchnęłam i odwróciłam się z zamiarem zabrania jakiegoś krzesełka, na którym mogłabym stanąć. Weszłam na nie i otworzyłam szafkę. Po ciuchu przeszukiwałam jej zawartość, dopóki nie natknęłam się na klucz.
- To ten? - pokazałam mu przedmiot. Chłopak pokiwał głową po czym obrócił się na pięcie i wyszedł. Zamknęłam szafkę i zeskoczyłam z krzesełka. Odłożyłam je na swoje miejsce i poszłam do mojego nowego znajomego. Dzisiaj zdobyłam kolegę! Fakt, że ma jakieś 4 lata wcale mi nie przeszkadza, naprawdę!
Podeszłam do drzwi, włożyłam klucz do z dziurki i delikatnie przekręciłam. Drzwi się otworzyły. Weszłam do środka i oświeciłam światło. Moim oczom ukazał się ogromny pokój z mnóstwem różnych zabawek. Marzenie każdego dziecka.
- To co robimy? - schyliłam się tak, aby mieć oczy na jego poziomie i oparłam dłonie na kolanach.
- Pobawisz się ze mną w chowanego? - zapytał ziewając. Ktoś tu jest śpiący.
- Dobrze, ale najpierw powiedz mi jak masz na imię - zaśmiałam się sama z siebie. Dopiero teraz wpadłam na pomysł, żeby go o to zapytać.
- Jestem Jaxon - wyciągnął w moją stronę dłoń. Nie powiem, zdziwiłam się i to bardzo. Widzę, że już od najmłodszych lat jest uczony dobrych manier. Punkt dla jego rodziców!
- Brooke, miło mi - uścisnęłam delikatnie jego malutką rączkę.
Jaxon uśmiechnął się i dał mi znak, żebym zasłoniła oczy. Czyli ja mam liczyć? Cooooo? Nienawidzę tego robić, wolę się chować.
Założyłam ręce na piersi i odwróciłam się do ściany.
- Jeden, dwa, trzy... - zaczęłam liczyć, dyskretnie patrząc gdzie schowa się chłopak. Postanowiłam to trochę skrócić - ...dziewięć, dziesięć, szukam!
Odepchnęłam się od ściany i wyszłam z pokoju. Rozejrzałam się dookoła. No i gdzie ten mały brzdąc mógłby się schować. Zaczęłam wchodzić do kolejnych pokoi, ale nigdzie go nie było. Muszę iść do góry, o nie. Tam jest tyle pokoi... Leniwie podnosiłam nogi, kiedy szłam po schodach. Kiedy doszłam na samą górę zobaczyłam uchylone drzwi. Podeszłam bliżej i już chciałam wejść, ale się zawahałam. A co jeśli zamiast niego będzie tam ktoś inny? Ogarnęła mnie panika. Sięgnęłam dłonią do kieszeni i wyciągnęłam zapalniczkę. Otworzyłam ją i odpaliłam. Przez chwilę patrzyłam jak pięknie płonie jej ogień. Po chwili zamknęłam ją i wcisnęłam z powrotem do kieszeni. Policzyłam w myślach do dziesięciu, żeby uspokoić się jeszcze bardziej, po czym uchyliłam drzwi i po cichu weszłam do środka. Widok, który zobaczyłam był tak piękny, że mogłabym spędzić całe życie oglądając to. Jaxon leżał na łóżku z rękami przy twarzy. Kilka kosmyków jego włosów przykleiły mu się do twarzy. Mamoooo, był taki kochany! Miałam ochotę go przytulić i już nigdy nie puszczać. Podeszłam po cichu i przykryłam go kocem, który leżał obok. Kucnęłam przed jego twarzą i zaczęłam gładzić jego włosy.
- To co brzdącu? Widzimy się jutro o tej samej porze? - wyszeptałam, nie przestając głaskać jego włosów. - Tylko mam nadzieje, że jutro dłużej posiedzisz ze mną. Nachyliłam się nad nim i złożyłam delikatny pocałunek na jego czole. Wstając upewniłam się, że jest dobrze przykryty i nie będzie mu zimno. Na palach wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Zeszłam na dół i podeszłam do okna. Przełożyłam nogi na drugą stronę i rozejrzałam się jeszcze raz po salonie. Co za zwariowana noc. I nic stąd  nie wzięłam... No prawie. Jutro jak przyjdę wezmę coś co będę mogła sprzedać, dzisiaj już mi się nie chce. Na tym zaprzestałam moje rozmyślania i zeskoczyłam na trawę. Szybko podbiegłam do płotu i jeszcze szybciej przez niego przeszłam. Założyłam kaptur na głowę i zaczęłam iść w dół ulicy.
Zdecydowanie najlepsze włamanie na świecie.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* - jest ich około 280

Mam taką małą prośbę. Jeśli czytasz to możesz zostawić komentarz ;) Jestem ciekawa czy ktoś w ogóle to czyta :D
Do następnego xx




1 komentarz

Szablon by Devon