środa, 2 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 12

Brooke's POV
- Zdążyłem zauważyć - spojrzał na mnie. Czy ja się przesłyszałam? W momencie do moich oczu napłynęły łzy. Ja myślałam, że chociaż trochę mu na mnie zależy. Ale skoro on woli wyzywać mnie od dziwek, proszę bardzo. Tylko niech potem nie przychodzi z podkulonym ogonem i niech nie mówi, że wcale tak nie myślał. Tak nie będzie. Jeszcze pożałuje swoich słów.
Spojrzeliśmy sobie w oczy, w których widziałam jedynie obojętność. Nie obchodziło go to, że mnie zranił? Dupek. Uśmiechnęłam się smutno na myśl, że tak bardzo dałam mu się omotać i ruszyłam w stronę wyjścia trącając go ramieniem. Po cichu liczyłam na to, że pobiegnie za mną. Ale zdawałam sobie sprawę, że tak nie będzie. Jest zapatrzonym w siebie egoistą. Wychodząc z domu jak na złość wszędzie było mnóstwo par tańczących, całujących się czy nawet tylko rozmawiających. Ostatnio zauważyłam, że strasznie dobija mnie ten widok. Ruszyłam szybko przed siebie wpatrując się w ziemię. Nie chciałam nic widzieć. Zresztą i tak moje pole widzenia zostało bardzo zmniejszone przez wypływające z moich oczu łzy. Tak bardzo zabolało, kiedy nazwał mnie dziwką. Nie spodziewałam się takich słów od Justina. Zawsze był taki miły i kochany, a tu proszę. Jego prawdziwe oblicze wyszło na światło dzienne.
Oddalałam się coraz bardziej od domu Liama, kiedy usłyszałam tajemnicze głosy.
- Jutro oddam.. - ktoś mówił błagalnym głosem, ale nie za bardzo rozumiałam co. Był za daleko. Podeszłam bliżej i schowałam się za koszem, obserwując całą sytuację.
- Nie jutro tylko dzisiaj! - krzyczał mężczyzna w czarnych spodniach i takiej samej bluzie. Nie mogłam dostrzec jego twarzy, bo na głowie miał kaptur. Nagle mój wzrok skupił się na broni, którą trzymał w dłoni.
- Ppp..pr..proszę nie - jąkał się - Obiecuje, że jutro oddam co do grosza!
- Doug, lubię cię naprawdę - nieznany mężczyzna, podszedł do jak się dowiedziałam Douga i chwycił go za włosy - Ale wkurwia mnie, że jesteś tak cholernie niesłowny! - zaczął krzyczeć i przyłożył mu broń do skroni - Ostanie życzenie?
- Niee... - nie zdążył dokończyć, bo nieznajomy mu przerwał.
- Nie masz? To dobrze. Nie lubię słuchać tekstów typu "powiedz mojej dziewczynie, że ją kocham". I tak nigdy tego nie zrobiłem - zaśmiał się, chociaż ja nie widziałam tam nic śmiesznego. Spojrzałam, na Douga, który zacisnął powieki. I wtedy usłyszałam wystrzał pistoletu. Z moich ust uciekł głośny krzyk. Zabójca natychmiast odwrócił się i zaczął biec w moją stronę. Wpatrywałam się w przerażeniu przez chwilę w zbliżającą się do mnie postać, po czym zawróciłam i zaczęłam biec, co nie było takie łatwe w tych wysokich butach. Nagle poczułam jak ktoś mnie łapie za nadgarstek. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z tym samym człowiekiem, co przed paroma chwilami zabił Douga. Uśmiechnął się do mnie w tak bardzo psychiczny sposób i wyciągnął z kieszeni nóż. Zamarłam. Co on ma zamiar zrobić? 
- Jeśli komuś powiesz o tym co widziałaś - przyłożył przedmiot do mojej skóry i delikatnie nacisnął - To nie będzie tak miło jak teraz - nacisnął mocniej i przejechał nim od ramienia do łokcia. Z rozcięcia poleciała krew, a ja zaczęłam jeszcze mocniej płakać patrząc jak mężczyzna odchodzi. Szedł tyłem cały czas patrząc na mnie. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały przyłożył palec do ust, sygnalizując, że mam być cicho. Zrobiło mi się słabo. Wszystko zaczęło wirować, a nogi zrobiły się jak z waty. Dodatkowo dochodził do tego okropny ból ręki. Myślałam, że umieram. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa i poleciałam na ziemię. Jednak nim upadłam poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce. Z trudem otworzyłam oczy i spojrzałam na mojego wybawcę. To Justin. O nie! Moja świadomość wróciła tak szybko jak odeszła.
- Postaw mnie! - powiedziałam podniesionym głosem. 
- Nie - nawet na mnie nie spojrzał. 
- Powiedziałam, że masz mnie postawić! - zaczęłam się wyrywać i krzyczeć.
- Czemu jesteś taka uparta?! - postawił mnie i chwycił za ramiona. Krzyknęłam i odsunęłam się od niego. Zmarszczył brwi i podszedł do mnie, delikatnie łapiąc moją rękę. Obejrzał moją ranę i ściągnął swoją koszulkę owijając nią rozcięcie. 
- Kto ci to zrobił? Dlaczego krzyczałaś? - zapytał mnie zdezorientowany.
- Dlaczego tutaj jesteś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Usłyszałem krzyk. I wiem, że to ty krzyczałaś - spojrzał mi w oczy.
Nic nie odpowiedziałam tylko pociągnęłam go w stronę nieżywego Douga. 
- Co do kurwy?! - ukląkł przed ciałem i wyciągnął telefon. Wybrał czyjś numer i nacisnął zieloną słuchawkę. Wykorzystałam moment, kiedy nie zwracał na mnie uwagi i jak najciszej potrafiłam odeszłam. 
Chodziłam po mieści od kilku godzin. Było już koło trzeciej nad ranem. Moje ręka coraz bardziej bolała, a koszulka była cała w krwi. Makijaż na pewno się rozmazał, więc musiałam wyglądać naprawdę żałośnie. Szłam patrząc się na swoje szpilki. Nogi też mnie już bolały. Nagle zauważyłam pudełeczko zapałek. 
Nareszcie coś dobrego.
Schyliłam się i podniosłam je. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam jakiś stary dom na końcu ulicy. Dzisiaj będzie moim domem. Ruszyłam w jego stronę praktycznie biegnąc. Weszłam do środka przez otwarte okno. W środku nie było na szczęście zbyt ciemno, bo przez okno wpadało światło lamp ulicznych. Usiadłam na starej kanapie i wyciągnęłam jedną zapałkę. Odpaliłam ją i wpatrywałam się w nią. Po chwili rzuciłam ją na ziemię szybko odpalając następną i znowu odrzucając ją na bok. To samo zrobiłam z pozostałymi. Nagle zrobiło mi się zbyt ciepło. Spojrzałam na podłogę i zobaczyłam jak przede mną płoną jakieś stare kartony. Uśmiechnęłam się na ten widok. Siedziałam na kanapie i patrzyłam jak ogień zaczyna się rozprzestrzeniać i powoli pochłaniać cały pokój. Wstałam z kanapy i podeszłam do okna, wychodząc na tyły domu. Usiadłam na huśtawce i czekałam. Patrzyłam jak przez okno zaczynając wyłaniać się jęzory ognia. Nim się obejrzałam cały dom stał w płomieniach. Siedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy. Zapomniałam o wszystkim co mnie dzisiaj spotkało. Nawet już zapomniałam o bólu ręki. Nic mnie nie obchodziło. Byłam szczęśliwa i na moich ustach cały czas pojawiał się uśmiech mimo, że bardzo starałam się nie śmiać. Poczułam się taka wolna.
Podniosłam się z huśtawki i ruszyłam w stronę płonącego domu. Im byłam bliżej tym robiło się bardziej gorąco. Ale mi to nie przeszkadzało. Byłam tak blisko ognia, że czułam jak moje buty od spodu się palą. A co jakbym tak po prostu weszła do środka? I tak nic lepszego mnie tu nie czeka. I tak w końcu umrę. I tak moje życie jest porażką. Zastanawiałam się co zrobić. Spojrzałam na moją rękę, która była cała we krwi i coś sobie przypomniałam.

FLASHBACK
- Co ty robisz idiotko?! - wziął moje zakrwawione ręce w swoje dłonie - Chcesz skończyć tak jak nasza matka?! 
- Ja to wszystko widziałam - płakałam - Nawet jej nie powstrzymałam. To moja wina - płakałam coraz bardziej. 
- To nie jest twoja wina Bro - posłał mi delikatny uśmiech. Uwielbiałam jak mnie tak nazywał.
- Ja nie umiem sobie z tym poradzić - wyszeptałam.
- Sama nie, ale ja ci pomogę - przytulił mnie do siebie - Obiecaj, że nigdy więcej nie pomyślisz o tym, żeby zakończyć swoje życie tak wcześnie. Masz wszystko przez sobą. Kiedyś będziesz szczęśliwa. Obiecujesz?
- Obiecuje - zawahałam się, ale po chwili posłałam mu delikatny uśmiech.
- Na paluszek? - wystawił najmniejszy palec, czekając na moją reakcje.
- Na paluszek - zrobiłam to samo co Mike, po czym się do niego przytuliłam.
END OF FLASHBACK

Płakałam przypominając sobie o Mike'u, mamie i tej sytuacji. Płakałam, bo chciałam złamać daną bratu obietnice. Zacisnęłam pięści i odwróciłam się wracając na huśtawkę. Zaczęłam drżeć i płakać tak mocno jak jeszcze nigdy, Wstałam i od razu upadłam na kolana uderzając rękami w ziemie i krzycząc jakieś niezrozumiałe dla nikogo słowa. Dzisiaj coś we mnie pękło. Wszystko się posypało.
Nagle usłyszałam dźwięk syren i wiedziałam, że muszę czym prędzej uciekać. Moje nogi jednak odmawiały posłuszeństwa. A może złapią mnie i znowu zamkną w poprawczaku i będę miała z głowy Justina i tego nieznajomego...
O kurwa.
Przecież ja pokazałam Justinowi ciało. Czyli wygadałam się. Teraz ten koleś mnie zabije. Przyłożyłam do ust dłoń, a z moich oczu poleciała nowa porcja łez. Usłyszałam krzyki i kroki. Musiałam szybko podjąć decyzję. Albo uciekam albo wracam do poprawczaka. Czyli do Brada! I do Clarka... Na samą myśl o nim podniosłam się i już chciałam uciekać, kiedy ktoś do mnie podbiegł. Stałam do niego tyłem, więc nie mógł zobaczyć mojej twarzy.
- Wszystko w porządku? - zapytał i podszedł bliżej łapiąc moją rękę. Dalej nie widział mojej twarz - Co się stało z twoją ręką?!
Nic nie odpowiedziałam tylko biegiem ruszyłam przed siebie. Słyszałam jak ten ktoś biegnie za mną. Znowu pożałowałam, że założyłam takie wysokie buty. Chociaż i tak szybko się w nich poruszałam.
Lata praktyki.
Uśmiechnęłam się na tę myśl skręcając w kolejną ciemną uliczkę. Była bardzo długa, więc miałam dużo czasu, żeby znaleźć jakieś rozwiązanie, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Dobiegłam do końca i zobaczyłam przede mną mur. Cholera. Szybko rozejrzałam się szukając jakiejś drogi ucieczki, ale jak na złość nic nie znalazłam.
- Stać! Jesteś aresztowana pod zarzutem podpalenia! - krzyczeli policjanci wbiegając w uliczkę. Moje serce biło tak szybko, że myślałam, że zaraz wyskoczy. Ja jednak nie chcę wracać do poprawczaka! Zaczęłam znowu płakać z bezsilności. Nagle w oddali zobaczyłam reflektory jakiegoś auta. Pędziło jak szalone prosto na policjantów. W ostatniej chwili odskoczyli na bok, unikając zginięcia pod jego kołami. Zatrzymało się z piskiem kilka centymetrów ode mnie.
- Wsiadaj! - usłyszałam i bez namysłu zrobiłam to co mi kazano.

Justin's POV
- Co do kurwy?! - pochyliłem się nad ciałem. To był członek naszego gangu. Nie znałem go jakoś dobrze, ale widywałem go często w klubie i kilka razy byłem z nim na akcji. Cholera! Kto to zrobił. Brooke na pewno widziała skoro krzyczała. Wyciągnąłem telefon chcąc zadzwonić do chłopaków i poinformować ich o tym co zaszło.
- Chłopaki przyjeżdżajcie szybko! Doug nie żyje! Jestem na Hudson St - nie czekałem na odpowiedź rozłączyłem się.
- Kto to zrobił?! - odwróciłem się szukając wzrokiem dziewczyny, ale nigdzie jej nie było. Nawiała. Są dwie opcje. Albo boi się powiedzieć kto to zrobił, albo dalej jest na mnie zła o to co powiedziałem. Może faktycznie trochę przegiąłem, ale wkurzyłem się. Ona całowała się z Mattem, a to przecież mi się podoba. To znaczy... Tak kurwa, to prawda. Ta dziewczyna zawróciła mi w głowie. Ale to samo zrobiła z Mattem, także nie mogę jego winić. Ale czy to znaczy, że ona nic do mnie nie czuje? Bo ze mną się nie całowała, a znamy się lepiej. Pieprzyć i ją i jego. Włożyłem ręce do kieszeni i oparłem się o mur czekając na chłopaków. Mimo wszystko coraz bardziej martwiłem się o Brooke. Chodzi sama po wielkim mieście w środku nocy. Dodatkowo wygląda... bardzo ładnie. I jeszcze ta ręka. To na pewno ten frajer, który zabił Douga jej to zrobił. Pewnie jej groził. Jak go dorwę to pożałuje. Po chwili zobaczyłem auta chłopaków, a potem jak wychodzą z nich i kierują się w moją stronę.
- Cholera kto to zrobił?! - Colin ukląkł przed Dougiem.
- Jakbym wiedział już by nie żył - wysyczałem.
- Spokojnie - powiedział opanowanym głosem Matt - Zajmiemy się tym.
- Sprzątnijcie ciało, a ja pojadę poszukać Brooke. Widziała co tu się stało - uważnie obserwowałem reakcję Matta. Zacisnął szczękę, a jego oczy nienaturalnie się rozszerzyły.
- Jak to widziała?! Teraz jej życie jest w niebezpieczeństwie - podszedł do mnie i zacisnął pięści - Gdybyś nie wyzywał jej od nie wiadomo czego nie wybiegła by z tej imprezy i dalej by się świetnie bawiła!
- Wciskając język do twojego gardła - wymamrotałem - Super zabawa.
- Ej! Spokój! - krzyknął Jake - Mamy większe problemy. Musimy coś zrobić z ciałem i znaleźć tego, który to zrobił.
- Wy się tym zajmijcie, a ja jadę szukać  Brooke - rzuciłem i ruszyłem w stronę samochodu.
- Ja idę z nim - usłyszałem Matta i przewróciłem oczami. Idiota. Wsiadłem do swojego auta, a on do swojego. Wyjechałem na ulicę, rozglądając się na boki. Nagle zobaczyłem straż pożarną jadącą z syrenami. Przypomniało mi się jak Brooklyn podpaliła drzewa, więc zdecydowałem się jechać za nimi. Miałem złe przeczucia. Po chwili dojechaliśmy. Wysiadłem z auta, a moim oczom ukazał się dom. Ale nie jakiś zwykły. Był doszczętnie spalony. Miałem przeczucie, że to jej sprawka.
- Co tu się stało? - Matt zapytał jednego z funkcjonariuszy.
- Jakiś chuligan podpalił ten dom - pokiwał głową.
Ruszyłem przed siebie chcąc wejść do środka.
- Tam nie można wchodzić, proszę pana - podbiegło do mnie dwóch policjantów. No super.
Przewróciłem oczami wracając do samochodu. Matt stał oparty o maskę. Zrobiłem to samo.
- Gdzie ona jest - westchnął.
- Jest sprytna, nic jej się nie stanie - chciałem go uspokoić. Mimo, że wkurzyłem się na niego, było mi go żal.
- Mam nadzieję. Co robimy? - zapytał spoglądając na mnie.
Nic nie odpowiedziałem tylko rozejrzałem się dookoła.
- Chodź - dałem mu znak ręką. Obeszliśmy dom dookoła i zatrzymaliśmy się przed płotem. Obejrzałem się na boki upewniając się, że nikogo z tyłu nie ma. Przeskoczyliśmy przez płot. Od razu rzucił mi się w oczy zakrwawiony materiał leżący na ziemi. Podszedłem i wziąłem go do ręki. Moja koszulka - wiedziałem, że tu była.
- Co to? - Matt zabrał mi materiał. Pociągnąłem go za ramię sygnalizując, że powinniśmy stąd iść. Kiedy byliśmy już daleko spojrzałem na niego.
- To moja koszulka - powiedziałem, a Matt zmarszczył brwi - Ten psychol, który zabił Douga widział Brooke. Groził i rozciął jej rękę. Swoją koszulką owinąłem jej ramię. A skoro znaleźliśmy ją tutaj, to znaczy, że... - przerwałem chcąc sprawdzić, czy Matt rozumie co się dzieje.
- Że ona tu była - dokończył.
- Dokładnie. Możliwe, że to ona podpaliła ten dom - powiedziałem cały czas patrząc na koszulkę.
- Ale po co? - uniósł brwi.
- Tego nie wiem - powiedziałem. Staliśmy przez chwilę, aż w końcu Matt ruszył w stronę swojego samochodu. Dalej wpatrywałem się w zakrwawiony materiał - Ale się dowiem - Wyszeptałem do siebie i pobiegłem za przyjacielem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mamy 12 rozdział!
Jak myślicie, kto pomógł Brooke? :D
Dziękuję za wszystkie komentarze i wyświetlenia!
Kocham Was ♥

3 komentarze

  1. Wowowowow kto jej pomogl? Hmm to jest dobre pytanie! Ale napewno dowiem sie tg w nastepnym rozdziale :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ! ♥ czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dałoby się zrobić tak że rozdziały będziesz dodawać np codziennie ok 18?

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon