poniedziałek, 7 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 16

- To co z nią zrobimy? - zapytał Chris, kiedy zszedłem na dół. Udałem się do kuchni gdzie nalałem sobie soku. Możecie pomyśleć, że nie jestem zbyt gościnny, ale oni czują się w moim domu jak u siebie, więc jeśli ktoś coś by chciał, to po prostu wziąłby to sobie. Wróciłem do salonu i usiadłem na białym, dużym fotelu.
- Nie mam pojęcia - westchnąłem. Rzadko kiedy znajdowałem się w sytuacjach, kiedy nie wiedziałem co zrobić, więc nie byłem przyzwyczajony do mojej bezradności.
- Trzeba to z niej wyciągnąć za wszelką cenę - John podniósł się i uderzył pięścią w stół - Musi nam powiedzieć jak wyglądał, jaki miał głos, czy był wysoki... Cokolwiek!
W mgnieniu oka znalazłem się przy nim trzymając go za koszulkę. Nie pozwolę, żeby tak traktował Brooke... i mój stół!
- Spokój! - krzyknęła Mona - Nikt z nikogo nie będzie nic wyciągał!
- To jak... - zaczął Colin, ale przerwał widząc zdenerwowaną Monę.
- Jak będzie chciała to nam powie - wzruszyła ramionami - Jeśli będziemy ją poganiać tylko się wystraszy.
- Mona ma rację - wskazałem brodą na dziewczynę - Musimy jej teraz zapewnić bezpieczeństwo. Nic innego się nie liczy.
- Nareszcie trzeźwo myślisz - spojrzała na mnie - Gratuluję Bieber.
Uśmiechnąłem się na jej słowa. Mam wrażenie, że się zmieniła. Przez kilka godzin podczas których przebywała z Brooke zdążyła się przemienić w innego człowieka. Dalej potrafiła zachować dyscyplinę, ale robiła to w według mnie milszy sposób. Lubiłem nową Monę.
- Zapytam jeszcze raz - wysyczał Chris, na co otrzymał gniewne spojrzenie ode mnie i reszty - Więc co teraz zrobimy?
- Może będziemy ją na zmianę pilnować? - zaproponował Jake.
- To nie jest taki głu... - zaczęła Mona, ale jej przerwałem.
- Nie! - krzyknąłem, a wszyscy spojrzeli na mnie w zdezorientowaniu - To znaczy... Ona i tak na razie mieszka u mnie, więc ja mogę jej pilnować - powiedziałem jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- No dobra - Jake spojrzał na mnie podejrzliwie po czym szeroko się uśmiechnął - Coś czuję Bieber, że bardzo lubisz pannę Curtis.
- Nie - prychnąłem i przybiłem sobie mentalnego facepalma za taką idiotyczną odpowiedź.
- Nie lubisz jej? - Chris uniósł brwi.
- Lubię - starałem się zachować spokój - Ale tylko lubię.
- Jasne - zaśmiali się chłopcy. Spojrzałem na Monę, która siedziała skulona na kanapie wpatrując się w ścianę.
- Idźcie może kupić coś do picia? - zaproponowałem - Przecież nie będziemy tutaj siedzieć bez niczego.
Chłopaki podnieśli się i ruszyli w stronę wyjścia śmiejąc się i krzycząc coś czego nie rozumiałem. Przewróciłem oczami na ich zachowanie. Zachowywali się jak dzieci.
Poczekałem, aż wyjdą i jak tylko zamknęli drzwi podszedłem i kucnąłem przed Moną.
- Coś się stało? - spytałem cicho - Siedzisz i nic nie mówisz. To do ciebie nie podobne.
- Weź mi powiedz co trudnego jest w przyznaniu, że kogoś się lubi - wysyczała nawet na mnie nie patrząc.
- Ale o co... - przerwałem kiedy poczułem jej usta na swoich. Bez większego namysłu odwzajemniłem pocałunek. Po chwili odsunęła się ode mnie i popatrzyła w moje oczy.
- Nie wiem co ona w tobie widzi... - posłała mi pogardliwe spojrzenie - Nawet jeśli bylibyście razem zdradzałbyś ją na prawo i lewo.
Wstała i zaczęła iść w stronę wyjścia.
- O co ci chodzi?! - krzyknąłem, a ona odwróciła się i z rozbawieniem pokręciła głową.
- Jesteś nic nie wartym chujem Bieber - splunęła pod moje nogi - Nawet ze mną byś ją zdradził.
Odwróciła się i wyszła trzaskając drzwiami.



Brooke's POV
Obudziły mnie jakieś śmiechy i krzyki. Rozejrzałam się po pokoju, w którym panowała całkowita ciemność. Gdzie ja w ogóle jestem? A no tak, u Justina. Leżałam chwilę na łóżku nasłuchując ciszy, która nastała zaraz po moim obudzeniu. Jak byłam młodsza, zawsze szłam na taką polanę, żeby posiedzieć. Nie dochodziły tam odgłosy z miasta. Jedyne co można było usłyszeć to śpiew ptaków, szum drzew i pobliskiej rzeki. To było moje miejsce.
Podniosłam się i zeszłam z łóżka pochodząc do drzwi. Kierowałam się w stronę schodów, ale stanęłam kiedy zobaczyłam Monę i Justina. Nie słyszałam o czym rozmawiali, bo byli za daleko, więc podeszłam bliżej.
-...byś ją zdradził - powiedziała i odwróciła się. Wyszła z domu trzaskając drzwiami i zostawiając Justina w kompletnym zdezorientowaniu. Szkoda, że usłyszałam tylko taki kawałek z całej rozmowy. Odchrząknęłam głośno, aby zwrócić na siebie uwagę. Justin spojrzał na mnie przerażony jakby zobaczył ducha. Odwróciłam się, aby upewnić się, że nic za mną nie stoi.
- Jak długo tu stoisz? - zapytał niepewnie, w dalszym ciągu stojąc przy drzwiach.
- Dopiero przyszłam - wzruszyłam ramionami i zeszłam ze schodów. Chłopak odetchnął jakby z ulgą. Ciekawe co przede mną ukrywa...
- Dlaczego nie śpisz? - zapytał zmieniając temat.
- Obudziliście mnie - zaśmiałam się.
- Przepraszam - podszedł do mnie i mocno przytulił. Okej?
- Justin - powiedziałam cicho - udusisz mnie!
- No tak - zaśmiał się i odsunął. Popatrzyłam na niego i zmarszczyłam brwi zastanawiając się gdzie są chłopcy - Pojechali po coś do picia - powiedział uprzedzając moje pytanie.
- To... - nie wiedziałam co powiedzieć, ale jakoś nie miałam ochoty, żeby tu wracali - fajnie.
- Już do nich dzwonię - chłopak coraz bardziej mnie zaskakiwał. Nic nie mówiłam, a on robił to co chciałam - Siema! Nastąpiła mała zmiana planów... Tak!... Boże dziękuje - powiedział i rozłączył się odwracając się z powrotem do mnie.
- Justin...- zaczęłam niepewnie, wpatrując się w podłogę - O czym rozmawiałeś z Moną?
- A to nic takiego - podszedł do mnie i cmoknął w policzek - Nie przejmuj się.
Patrzyłam jak znika w kuchni. On kłamie, jestem tego pewna!
- Nie mówisz mi wszystkiego - poszłam w jego ślady i już po chwili stałam oparta o lodówkę, przyglądając się jak Justin robi jajecznice.
- Nie mam nic do ukrycia - powiedział mierzwiąc palcami swoje włosy. Tym gestem utwierdził mnie w przekonaniu, że kłamie.
- To dlaczego się tak spiąłeś jak słyszałam waszą rozmowę? - uniosłam jedną brew do góry i czekałam na jego reakcje.
- Słyszałaś?! - spojrzał na mnie przerażony.
- Aha! Oto dowód, że jednak coś ukrywasz - zaśmiałam się i udałam się do salonu. Już miałam wychodzić z kuchni kiedy odwróciłam się patrząc na zdezorientowanego Justina - I nie... Nie słyszałam.
Podeszłam do kanapy i położyłam się na niej. Po chwili poczułam jak ugina się pod czyimś ciężarem. Wiedziałam, że to Justin, bo niby kto inny...
- Nie gniewaj się na mnie - z jego gardła wydobył się niski, seksowny głos. O mamo!
- Nie gniewam, tylko... - przerwałam szukając odpowiedniego słowa - Tylko nie rozumiem dlaczego miałbyś coś przede mną ukrywać.
- Bo to trochę dziwna sprawa - westchnął i podrapał się po karku.
- Wyluzuj - uśmiechnęłam się do niego uspokajająco - Taki odważny podobno jesteś!
- Bo jestem - uśmiechnął się w ten swój piękny sposób, a mi nagle zrobiło się niesamowicie gorąco.
- No to słucham - usiadłam po turecku i oparłam łokcie na kolanach, wpatrując się w niego.
- Mam mały problem z wyrażaniem uczuć - powiedział patrząc prosto w moje oczy. Zmarszczyłam brwi nie do końca wiedząc co miał na myśli, przez co kontynuował - Jest taka dziewczyna, która mi się podoba, ale nie wiem jak jej to powiedzieć.
Muszę przyznać, że coś w sercu mnie zakuło. Nie wiem dlaczego, ale poczułam się zazdrosna. Chciałam, żebym to ja była tą dziewczyną. Co się ze mną dzieje...
- Oł - niekontrolowanie przyłożyłam dłoń do ust na co usłyszałam chichot chłopaka - Zabierz ją w jakieś romantyczne miejsce i zrób piknik - wstałam biorąc ze sobą koc i rzucając go na podłogę - Usiądźcie - pociągnęłam Justina za rękę tak, że siedzieliśmy razem na kocu - Spójrz jej w oczy i połóż dłoń na jej policzku - spojrzałam w jego oczy i chwyciłam jego dłoń umieszczając ją na swoim policzku - Powiedz jej, jaka jest piękna, a potem powoli się do niej zbliż - przysunęłam się w jego stronę tak, że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów - I powiedz jej, że...
- Jesteś dla m... - zaczął coś mówić, ale zadzwonił dzwonek i jak oparzeni odsunęliśmy się od siebie. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął idąc do drzwi, żeby je otworzyć. Spuściłam głowę i zaczęłam się jak głupia uśmiechać do siebie, na myśl o tym, co działo się przed chwilą.
- O Brooke obudziłaś się już! - podniosłam głowę i zobaczyłam przed sobą Monę. Miała potargane włosy i cały rozmazany makijaż - Ja tylko przyszłam po torebkę, bo ją tu dzisiaj zostawiłam.
- Mona! - krzyknęłam i w mgnieniu oka znalazłam się przy niej tuląc ją do siebie - Co się stało?
- Powiedzmy, że chłopaki to dupki - uśmiechnęła się smutno spoglądając na Justina - Ale nie martw się tym kochanie, dobranoc - powiedziała szybko i wyszła za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
Spojrzałam na Justina, który stał ze spuszczoną głową.
- Pokłóciliście się? - zapytałam podchodząc do niego i łapiąc jego dłoń.
- Tak jakby - chyba chciał się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego bardziej grymas - Ale nie przejmuj się, jutro z nią pogadam i wszystko sobie wyjaśnimy.
- To dobrze - stanęłam na palcach i delikatnie musnęłam jego policzek. Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam - A co do tej dziewczyny, to zrób tak jak mówiłam, a będzie twoja. Uwierz znam się na tym.
- Dobrze proszę pani - zaśmiał się.
- A teraz wybacz, ale pójdę się położyć - posłałam mu uśmiech i ruszyłam w stronę sypialni.
- Ja też idę! - krzyknął i dogonił mnie przed pokojem.
Weszliśmy do środka i od razu rzuciłam się na łóżko. Spojrzałam na Justina, który był bez koszulki i ściągał swoje dresy. Gwałtownie zassałam powietrze widząc jego umięśnione ciało.
- Zrób zdjęcie, będzie na dłużej - zaśmiał się, a ja schowałam się pod kołdrę czując jak moje policzki robią się czerwone. Po chwili pościel uniosła się, a obok położył się Justin. Odwróciłam się plecami do chłopaka, ale nie było mi dane tak spać, bo poczułam ręce owijające moją talię. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy.
- Dobranoc księżniczko - usłyszałam i już po chwili z uśmiechem na ustach zasnęłam.


Przewróciłam się na bok szukając ręką ciała, które przez całą noc było mocno przyciśnięte do mojego, ale nic nie znalazłam. Gwałtownie podniosłam się wzrokiem przeszukując pokój z nadzieją, że znajdę gdzieś Justina. Nigdzie go niestety nie było. Podeszłam do drzwi i popchnęłam drzwi, które nie chciały ustąpić. W moich oczach pojawiły się łzy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu szukając... w sumie sama nie wiem czego. Czegoś co mogłoby mi pomóc. Mój wzrok padł na czarną, skórzaną kurtkę Justina. Upadłam przed nią nerwowo przeszukując jej kieszenie. Nagle w moje ręce wpadła paczka papierosów i zapalniczka. Wahałam się przez chwilę, którą rzecz wybrać, ale wybór padł na tę drugą. Ogień zaczął płonąć, ale dla mnie było mało. Podeszłam do okna i nim się spostrzegłam zasłony zaczęły się palić. Stałam jak zahipnotyzowana wpatrując się w widok przede mną. Zapomniałam o całym świecie i o tym, że mogę spalić dom. Nagle poczułam silną parę rąk oplatających moją talię i przenoszących mnie na bok. Ocknęłam się i spojrzałam jak Justin wylewa wodę na zasłony. 
- Co ty kurwa robisz?! - krzyknął podchodząc do mnie.
- Jj...ja - patrzyłam na niego w przerażeniu.
- Ty co?! - jego oczy bardzo pociemniały - Chcesz nas spalić?!
- Przepraszam - wyszeptałam.
- Jesteś nienormalna - spojrzał na mnie jak na kosmitkę. Jego szczęka była mocno zaciśnięta. Nic nie odpowiedziałam tylko odwróciłam się i wybiegłam z pokoju. Zbiegłam po schodach i już miałam opuścić dom, kiedy Justin złapał mnie za nadgarstek przyciągając do siebie i mocno przytulając.
- Przepraszam - pocałował mnie w czubek głowy i uspokajająco głaskał moje plecy - Po prostu się zdenerwowałem. Przepraszam kochanie.
- Ja nie chciałam - wychlipałam - Po prostu drzwi były zamknięte i się wystraszyłam, że on wrócił.
- Wrócił kto? - spojrzał na mnie, a ja skuliłam się tak, że nie mógł zobaczyć mojej twarzy. Nic nie odpowiedziałam, a on widząc, że nie jestem skora do rozmowy wziął mnie na ręce i w ślubnym stylu zaniósł do kuchni sadzając na blacie. 
- Nic się nie stało księżniczko. A tak poza tym, żeby otworzyć drzwi musisz je pociągnąć, a nie popchnąć - powiedział, a ja czułam jak moje policzki robią się czerwone - Tylko z mamą może być mały problem, ale spróbuję to załatwić.
- A tak w ogóle gdzie są twoi rodzicie? - zmarszczyłam brwi, uświadamiając sobie, że ich tu nie ma. 
- Pojechali z dzieciakami na wakacje - wzruszył ramionami.
- A ty zostałeś?
- Wolę zostać z tobą - puścił mi oczko, a moja twarz przybrała jeszcze czerwieńszy kolor. Spojrzałam na kuchenkę, na której stały dwie patelnie z jajecznicami. 
- Robisz aż tyle tego? - zapytałam.
- Nie - zaśmiał się - Tą jedną robiłem w nocy, ale poszliśmy spać.
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Cholera! Gdzie on jest!
- Nie wiesz gdzie jest mój telefon? - spytałam cicho, jakby bojąc się jego reakcji.
- Ostatnio widziałem go w łazience - posłał mi uśmiech, pokazując rząd swoich perfekcyjnych, białych zębów. Biegiem rzuciłam się do góry, żeby zdążyć odebrać. 
- Halo?... Brad! Jak się cieszę, że dzwonisz!... Jasne...14?... Dobrze, pa! - pożegnałam się i zakończyłam rozmowę wracając do kuchni. Justin stał przy kuchence wymachując biodrami w rytm piosenki, która akurat leciała. Dodatkowo podśpiewywał coś pod nosem. Mogłabym widzieć taki widok codziennie do końca życia. Oparłam się o futrynę i założyłam ręce na piersi przyglądając się chłopakowi z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Podobają ci się widoki? - zapytał nawet się nie odwracając. Skąd on wiedział?
- Skąd ty...- przerwałam widząc rozbawionego Justina. Odsunęłam krzesełko i usiadłam przy stole. Justin podał jedzenie i razem zaczęliśmy jeść. Po śniadaniu pomogłam mu posprzątać naczynia i wróciłam na górę, aby wziąć prysznic. Jest godzina 12:03. Podeszłam do szafy, ale zaraz uświadomiłam sobie, że moje wszystkie ubrania zostały w tamtym domu.
- Justin! - krzyknęłam i już po chwili chłopak stał w drzwiach - Nie mam tu żadnych ubrań.
- Jak dla mnie nie musisz w nich chodzić - posłał mi łobuzerski uśmieszek na co oberwał ode mnie w ramię - Dobra, dobra! Chłopaki przywieźli - powiedział i podał mi torbę wypchaną moimi ubraniami. Podziękowałam mu i ruszyłam do łazienki. Zdjęłam z siebie wczorajsze ubrania i rozpuściłam włosy wchodząc pod prysznic. Moje mięśnie rozluźniły się kiedy zimny strumień wody zetknął się z moim ciałem. Wzięłam do ręki żel Justina i zanim nalałam go trochę na rękę, przyłożyłam go do nosa i mocno się nim zaciągnęłam. Uwielbiam ten zapach. Umyłam dokładnie ciało i włosy. Zakręciłam wodę wychodząc z kabiny i owijając się ręcznikiem. Podeszłam do torby i wyciągnęłam z niej świeżą bieliznę oraz szarą sukienkę przed kolano. Ubrałam się i podeszłam do lustra. Rozczesałam włosy pozostawiając je do wyschnięcia. Zrobiłam sobie kreski eyelinerem, a na usta nałożyłam bordową szminkę. Uwielbiam ten kolor! Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół, zastając Justina rozwalonego na kanapie i oglądającego mecz koszykówki w telewizji. Spojrzałam na zegarek 12:58. Usiadłam koło niego, ale zaraz przyciągnął mnie na swoje kolana powodując, że siedziałam na nim okrakiem. Moja sukienka podwinęła się, a jego wzrok od razu powędrował w miejsce, gdzie materiał odsłonił skórę.
- Justin! - pisnęłam i chciałam zejść, ale mi na to nie pozwolił wzmacniając uścisk na mojej talii. 
- Dokąd się wybierasz? - uśmiechnął się chytrze - Chciałem się o coś spytać.
- Co takiego? - przestałam się wyrywać i spojrzałam na niego zaciekawiona.
- Chciałbym cię zabrać w takie jedno miejsce. Co ty na to? - spojrzał na mnie wyczekująco.
- Um... Tylko, że ja... - przełknęłam ślinę. Nie wiem dlaczego, ale się denerwowałam - Ja wychodzę za chwilę z Bradem. 
Jego oczy w sekundzie pociemniały. Puścił mnie i właściwie zepchnął ze swoich kolan. Wstał i poszedł do kuchni. Czy on się wkurzył, bo z kimś wychodzę? Czy dlatego, że go olałam? 
- Justin nie gniewaj się na mnie - podeszłam do chłopaka, który dłońmi opierał się o blat i przytuliłam go od tyłu - Tak długo się z nim nie widziałam i chciałabym spędzić z nim trochę czasu.
- Jasne - wzruszył ramionami i wyplątał się z mojego uścisku - Twoje życie, rób jak chcesz. 
Wyszedł z kuchni zostawiając mnie samą i zdezorientowaną. Westchnęłam i zrezygnowana poszłam do salonu rzucając się na kanapę. Spojrzałam na zegarek 13:24. Jeszcze pół godziny i się z nim spotkam! Bardzo się cieszę. Stęskniłam się za nim niesamowicie. Już rozmawialiśmy, ale wtedy był Justin i mieliśmy mało czasu. Teraz mogę spędzić z nim cały dzień i na pewno będziemy się świetnie bawić. Ciekawe czy wyszedł, bo mu się odsiadka skończyła czy po prostu uciekł. Tak w ogóle to, muszę go poznać z Moną, na pewno się dogadają. Moje rozmyślania przerwał dźwięk dzwonka. Podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam. Stała tam jakaś dziewczyna. Wysoka blondynka z niebieskimi oczami i czerwonymi ustami i w... nie powiem, dość skąpym stroju. Miała na sobie bluzkę w siatkę (spod której i tak wszystko było widać) do pępka i krótkie spodenki odsłaniające zapewne cały tyłek.
- Cześć - uśmiechnęła się, ale mimo to widziałam, że nie pasuje jej, że tu jestem - Jest Justin? 
Odsunęłam się od drzwi, żeby dziewczyna mogła wejść.
- Justin! - krzyknęłam i po chwili usłyszałam kroki na schodach. Podeszłam do kanapy i usiadłam na niej - Jakaś dziwka do ciebie - wyszeptałam do siebie.
- Mówiłaś coś? - dziewczyna zwróciła się do mnie z fałszywym uśmieszkiem. 
- Nie - wysyczałam. 
Justin podbiegł do dziewczyny i nie zwracając uwagi na mnie po prostu ją pocałował. Wymieniali się śliną już od dobrych paru minut, w ogóle nie zaprzątając sobie głowy moją obecnością. Zirytowana westchnęłam po raz kolejny. Czyli to była ta dziewczyna o której w nocy mówił, tak? Całkiem ładna, ale naprawdę wygląda na dziwkę. Nagle zadzwonił dzwonek. 
Zbawienie!
Biegiem rzuciłam się do drzwi i otworzyłam je spostrzegając uśmiechniętego Brada. Ukradkiem spojrzałam na Justina, który się nam przyglądał i dziewczynie, która rysowała jakieś wzroki na jego ramieniu. Bez namysłu wpiłam się w usta Brada. Chłopak odwzajemnił mój pocałunek i staliśmy tak przez chwile, przyklejeni do siebie, aż w końcu usłyszałam za moimi plecami, jak ktoś odchrząkuje. Odsunęłam się od niego i posłałam mu delikatny uśmiech.
- Cześć Justin - Brad wyciągnął w jego stronę rękę, jednak ten po prostu odwrócił się i praktycznie ciągnąc za sobą dziewczynę poszedł na górę - Okej, czyli nie.
- Przepraszam za niego - westchnęłam - Po prostu się dzisiaj pokłóciliśmy.
- Ale co to ma wspólnego ze mną? - zastanawiał się przez chwilę, a ja chciałam coś powiedzieć, ale zanim zdążyłam, on mówił dalej - Chodzi o ten pocałunek, prawda? Dlaczego to zrobiłaś?
- Bardzo się za tobą stęskniłam - spuściłam głowę i mentalnie się uderzyłam za tak słabą wymówkę.
- Jasne - uśmiechnął się i pociągnął mnie w stronę swojego samochodu. 
- Dokąd jedziemy? - zapytałam ciekawa.
- Zobaczysz - puścił mi oczko i odpalił samochód. 


Justin's POV
Patrzyłem przez okno jak odjeżdżają. Bolało mnie, że wybrała spotkanie z nim niż ze mną. A ja jestem zbyt dumny i musiałem się zemścić, więc zaprosiłem tutaj Britney czy jak jej tam. Nawet jej nie lubiłem. Ale była całkiem niezła w łóżku. 
- Justy chodź do mnie - spojrzałem na dziewczynę, która siedziała na łóżku z miną szczeniaczka. Nienawidziłem kiedy mnie tak nazywała.
- Nie. Nazywaj. Mnie. Tak - wysyczałem - Tak w ogóle to możesz już iść. 
- Ale jak to? - usłyszałem jej piskliwy głos, od którego zaczynała już mnie boleć głowa.
- Wypierdalaj - rzuciłem i można powiedzieć, że wypchnąłem ją z pokoju. Nie miałem nastroju na użeranie się z takimi jak ona. Podszedłem do okna i spojrzałem na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Brooke. 
- Powiedziałaś, że znasz się na tym. Że będziesz moja - wyszeptałem do siebie - Że zabiorę cię w piękne miejsce i uda mi się powiedzieć co tak naprawdę czuję. Dlaczego kłamałaś...
Stałem tak jeszcze chwile, po czym gwałtownie odwróciłem się i wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół i opuściłem mój dom. Poszedłem do garażu i otwarłem bramę. W środku stało coś o co troszczyłem się jeszcze bardziej niż o moje białe Lamborghini. Moje piękne Kawasaki NINJA 250R. Jeden z najszybszych motocyklów na świecie jest tylko mój. Wsiadłem na moje cacko i wyjechałem z podwórka. Dobra... Gdybym był Bradem, gdzie bym zabrał dziewczynę... Trochę ciężko tak myśleć, bo powiedzmy sobie szczerze, że on mi nawet to pięt nie dorasta.
Jestem po prostu zajebisty.
Jeździłem chwilę po mieście, aż nie zauważyłem na jednym skrzyżowaniu znajomego czarnego Range Rovera. Podjechałem bliżej i zauważyłem w środku rozbawioną Brooke i Brada. Krew się we mnie zagotowała, ale musiałem się uspokoić jeśli nie chciałem spowodować wypadku. Jechałem za nimi przez niecałą godzinę, stojąc we wszystkich korkach i na wszystkich światłach. Uroki jeżdżenia autem po mieście... W końcu wyjechaliśmy na drogę, na której nikogo nie było. Jechaliśmy tak przez chwilę, aż w końcu auto skręciło w jakąś boczną uliczkę. Zatrzymałem się na chwile starając dowiedzieć się gdzie jestem. Nie mam pojęcia. Ruszyłem za nimi trzymając się w bezpiecznej odległości, żeby nie mogli mnie zauważyć. Po kolejnych 10 minutach samochód zatrzymał się w środku lasu. Zaparkowałem trochę dalej i szybko dobiegłem do miejsca, w których ich zostawiłem. Ukryłem się za drzewami i oglądałem całą sytuację. 
Brad założył dziewczynie czarną  opaskę na oczy i zaczął ją prowadzić w jakimś kierunku. Po paru minutach dotarłem za nimi na jakąś polanę. Dalej ukrywałem się w krzakach, żeby mnie nie zobaczyli. 
- To tutaj - chłopak zdjął jej opaskę, a ona zaczęła się z zachwytem rozglądać po polanie.
- Brad to jest moje miejsce! - krzyknęła i rzuciła mu się na szyje. O Boże, Brad ty słodziaku!
- Kiedyś lubiłaś tu siedzieć, więc pomyślałem... - urwał i wzruszył ramionami. Nagle nie wiem nawet skąd go wziął, ale rozłożył koc i usiadł ciągnąc za sobą Brooke. Siedzieli zbyt blisko. Mogłem zobaczyć między tą sytuacją teraz, a tą z rana podobieństwo. Co więcej; one były takie same. Brad zaczął się powoli do niej przybliżać kładąc dłoń na jej policzku. Czy ona jemu też to wszystko pokazywała?
 Już miał ją pocałować, kiedy odsunęła się od niego. 
- Przepraszam Brad, ale ja nie mogę - spuściła głowę.
- Dlaczego? 
- Czuję się jakbym zdradzała Justina, mimo, że z nim nie jestem - moje oczy zaświeciły się, a serce zaczęło bić mocniej na to co powiedziała.
- Kochasz go - stwierdził, a mnie zamurowało. Czekałem na reakcję dziewczyny.
- Ja... - przygryzła wargę - Nie wiem. 
Nagle wszystko zawirowało. Musiałem przytrzymać się drzewa, żeby nie upaść. Kocha mnie? Nie wie. A czy ja kocham ją? Nie wiem. Ale ma w sobie coś co mnie do niej przyciąga i jak widać to działa w obie strony. Teraz będzie tylko lepiej. Nic nam tego nie zepsuje. Ani Brad ani żadna inna osoba. 
Będziemy razem.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak wrażenia? :D 
Mam nadzieję, że się podobało.
Bardzo dziękuje za 5k wyświetleń i tyle komentarzy! Dajecie mi więcej niż mogę oczekiwać ♥
DZIĘKUJĘ


5 komentarzy

Szablon by Devon