czwartek, 10 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 18

Matt poszedł do domu kilka godzin temu. Wróciłem do sali i przez cały czas wpatrywałem się w słodko śpiącą Brooke. Wyglądała jak aniołek. Jeślibym jej nie znał i zobaczył tutaj nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy przez co ona musi przechodzić. Biedna dziewczyna... Matka nie żyje, ojciec od niej odszedł, a brata zabili. Nie ma nikogo właściwie. I dlatego ja muszę się nią zaopiekować i zrobić wszystko, żeby czuła się jak najlepiej.
- Justin - usłyszałem cichutki głosik, który wyrwał mnie z moich przemyśleń.
- Jestem tu księżniczko - nachyliłem się nad nią i pocałowałem w czoło - Chcesz coś do picia?
- Wody - wychrypiała. Wyciągnąłem z szafki butelkę wody i pomogłem jej się napić. Uśmiechnęła się do mnie po czym opadła na poduszki i zamknęła oczy.
- Wszystko w porządku? - zapytałem trochę zaniepokojony.
- Tak. Tylko wszystko mnie boli - przesunęła się w bok i lekko się skrzywiła.
- Siedź tu - nakazałem - Zaraz kogoś zawołam.
- Przecież sobie nie pójdę - mogę się założyć, że przewróciła oczami, ale nie mogłem tego zobaczyć bo stałem do niej tyłem. Wyszedłem na korytarz i podszedłem do lekarza.
- Pan Bieber! - krzyknął uśmiechnięty. Ostatnio jak z nim rozmawiałem odnosiłem wrażenie, że mnie nie lubi... - Właśnie miałem iść do pańskiej narzeczonej.
- Obudziła się przed chwilą - powiedziałem i odwróciłem, żeby wrócić do sali.
Odkąd wszedłem wzrok Brooke mnie nie opuszczał. Patrzyła na wszystko co robiłem. Podszedłem do okna i odsłoniłem zasłony, żeby trochę światła wpadło do środka. Usiadłem na krzesełku obok do łóżka i uśmiechnąłem się do niej szeroko.
- Mam coś na twarzy? - uniosłem brwi, kiedy patrzyła na mnie z wielkim uśmiechem.
- Lubię cię - powiedziała rozbawiona. Zacząłem się śmiać z prostoty tego zdania. Zwykłe "lubię cię" a spowodowało, że mój świat zawirował.
- Tylko lubisz? - uśmiechnąłem się łobuzersko - A co mówiłaś w nocy?
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko spuściła wzrok, a jej policzki zrobiły się całe czerwone. Uwielbiałem jak się rumieniła. Wtedy była jeszcze słodsza niż zwykle. Chociaż chyba to niemożliwe. Nagle drzwi się otworzyły, a do środka wszedł lekarz.
- Dzień dobry pani Bieber - powiedział, a Brooke spojrzała na mnie zdezorientowana. Lekarz widząc jej zmieszanie od razu kontynuował - To znaczy panno Curits.
- Dzień dobry - powiedziała niepewnie cały czas patrząc na mnie.
- Jak się pani czuje? - podszedł do maszyny obok łóżka i zaczął coś przy niej majstrować.
- Wszystko mnie boli - spojrzała krótko na lekarza, a potem znowu na mnie.
- To zrozumiałe - kiwnął głową pisząc coś w karcie pacjenta - Zaraz podamy pani jakieś leki przeciwbólowe.
- A kiedy będę mogła stąd wyjść? - zapytała z nadzieją. Chyba nie za bardzo lubiła to miejsce.
- Myślę, że dzisiaj wieczorem - uśmiechnął się lekko - Do widzenia!
Lekarz wyszedł zostawiając nas samych. Teraz będzie przesłuchanie. Mam nadzieję, że nie będzie zła.
- Pani Bieber? - zaśmiała się - Coś ty im powiedział?
- Że jesteś moją narzeczoną - powiedziałem niepewnie, ale kiedy na ustach dziewczyny pojawił się ogromny uśmiech odetchnąłem z ulgą.
- Twoją narzeczoną? - jej źrenice powiększyły się, a uśmiech nie schodził z twarzy.
- Musiałem coś wymyślić, żeby mnie do ciebie wpuścili - uniosłem ręce w obronnym geście - Mam nadzieję, że nie jesteś zła?
- Nie no co ty - zachichotała - Swoją drogą to całkiem ładnie brzmi.
- Ładnie? - na mojej twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek. Podszedłem do łóżka, a dziewczyna podniosła się i usiadła.
- Bardzo ładnie - posłała mi zalotny uśmieszek i wstała.


Brooke's POV
Podniosłam się z łóżka czego od razu pożałowałam, bo zakręciło mi się w głowie. Upadłabym, gdyby nie szybka reakcja Justina, który w mgnieniu oka znalazł się przy mnie przytrzymując mnie i z powrotem kładąc na łóżko.
- Hej! A ty dokąd - złożył delikatny pocałunek na moim czole - Ja wiem, że jestem strasznie zajebisty i chciałaś być bliżej, ale musisz uważać.
- Justin! - pisnęłam. Czułam jak moje policzki robią się czerwone. Tylko on umiał doprowadzić mnie do takiego stanu.
- A to nie prawda? - uniósł brwi.
- Nie - prychnęłam, a on się zaśmiał.
- To w takim razie idę do domu - wzruszył ramionami i zaczął kierować się w stronę wyjścia.
- Nie! - krzyknęłam i już chciałam się podnosić, aby go zatrzymać, ale on mnie wyprzedził i podbiegł do mnie łapiąc za moje ramiona.
- Nigdzie się nie wybieram - uśmiechnął się - I ty też.
Resztę dnia spędziłam na śmianiu się i wygłupianiu z Justinem. Ten człowiek jest po prostu genialny! Przez cały czas śmiałam się tak mocno, że aż płakałam co mi się naprawdę rzadko zdarza. Nie zauważyłam nawet jak minął cały dzień.
Nagle do sali wszedł ten sam lekarz, który dzisiaj rano nazwał mnie panią Bieber. Justin szybko odsunął się ode mnie (praktycznie cały czas leżał ze mną na łóżku), a widząc zawstydzonego lekarza spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
- Nie chcę wam przeszkadzać - powiedział niepewnie - Ale przyniosłem dla pani wypis - podał mi kartkę, której nawet nie czytając rzuciłam na szafkę obok łóżka.
- Dziękuje bardzo - uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie. Kiwnął głową na pożegnanie i wyszedł. Powoli podniosłam się z łóżka i podeszłam do torby z ubraniami.
- Pomóc ci się przebrać? - uśmiechnął się łobuzersko.
- Poradzę sobie sama - powiedziałam i zniknęłam za drzwiami łazienki.
Ubrana wyszłam z łazienki i mój wzrok padł na Justina, który siedział na krzesełku z telefonem w ręce. Kiedy zobaczył, że wyszłam przewiesił przez ramię torbę i podszedł do mnie łapiąc mnie za rękę i wyprowadzając z sali. Idąc przez korytarz wszystkie młode pacjentki robiły maślane oczka do mojego chłopaka. To znaczy do Justina!
- To już kiedyś było - zachichotałam, a widząc zdezorientowane spojrzenie chłopaka kontynuowałam - Jak ostatnim razem byliśmy w szpitalu wszystkie dziewczyny się na ciebie gapiły tak jakbyś był jakimś bogiem seksu! - krzyknęłam trochę za głośno, bo w naszą stronę zostały skierowane zaciekawione spojrzenia. Justin zachichotał, a ja przewróciłam oczami.
- A tak pamiętam! - uśmiechnął się - I wtedy powiedziałaś, że na mnie nie lecisz.
- No bo to prawda - szłam w zaparte mimo, że oboje wiedzieliśmy, że coś pomiędzy nami jest. Justin zaczął się przysuwać do mnie, a ja automatycznie szłam do tyłu, aż nie natrafiłam na ścianę.
- Czy mi się wydaje, czy to było w tym samym miejscu? - uniósł brew i uśmiechnął się chytrze.
- Może - rozejrzałam się po korytarzu.
- Ale wydaję mi się, że wtedy robiliśmy coś innego - jego źrenice powiększyły się, a uśmiech nie schodził z ust.
- Naprawdę? - uniosłam lewą brew - Chyba musisz mi przypomnieć, bo nie pamiętam.
Oczy chłopaka zaświeciły się i już po chwili jego usta znalazły się na moich. Po chwili wahania pewnie naparłam na jego wargi. Delikatnie przygryzłam jego dolną wargę, na co jęknął, dając mojemu językowi dostęp do środka. Kilka sekund później naszej języki zawzięcie walczyły o dominację. Ujęłam jego twarz w dłonie, a on oplótł mnie ręką w pasie, przyciągając bliżej. Lekko wbijając mu palce w policzki, pogłębiłam pocałunek, nigdy nie chcąc go przerywać. Sama się zdziwiłam, że zrobiłam coś takiego, bo przecież przy Justinie byłam najbardziej nieśmiałą osobą na świecie, jeśli chodzi o "te" sprawy. Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie z powodu braku powietrza. Spojrzałam w oczy chłopaka, a on posłał mi uspokajający uśmiech i złapał moją dłoń, wyprowadzając mnie ze szpitala. Wsiadłam do samochodu idąc w ślady Justina. Poczekał, aż zapnę pasy po czym odpalił auto i wyjechał na ulicę. Jechaliśmy przez kilkanaście minut, aż w końcu dojechaliśmy do domu. Już miałam wysiadać, kiedy Justin złapał mnie za rękę.
- Brooke - zaczął patrząc prosto w moje oczy - Odpowiesz mi na jedno pytanie?
- Jasne - uśmiechnęłam się szeroko, nie zdając sobie sprawy z tego, o co chce zapytać. 
- Skąd...- przerwał i podrapał się po karku. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Zauważyłam, że robi tak kiedy się denerwuje - Skąd znasz Brada?
Kiedy usłyszałam to imię cała się spięłam. Nic nie odpowiedziałam tylko przez cały czas wpatrywałam się w jakiś punkt przed sobą. On był dla mnie tak bardzo ważny, a teraz zrobił coś takiego. Nawet nie miałam czasu, żeby to wszystko przemyśleć. Dlaczego on to zrobił? Mieliśmy tylko udawać, a on posunął się zbyt daleko. Kiedy przypomnę sobie jego wyraz twarzy, jego oczy... Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Okropny widok.
- Kochanie - poczułam dłoń na swoim policzku, która wyrwała mnie z przemyśleń - Nie płacz.
Dotknęłam swojego policzka i poczułam łzy. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać. Chyba robię to zbyt często... Spojrzałam na zmartwionego Justina, a potem otworzyłam drzwi i wyszłam z auta, biegnąc w dół ulicy. Poczułam na swojej skórze zimne krople. Super, brakowało tylko deszczu.
- Brooke! - usłyszałam głos chłopaka, przez co przyśpieszyłam. Nie mam pojęcia dlaczego uciekałam. Bałam się, ale sama nie wiem czego - Brooke kurwa zatrzymaj się!
- Zostaw mnie! - krzyknęłam skręcając w kolejną uliczkę. Czuję się jak dziecko. Dlaczego ja zawsze muszę uciekać przed problemami? To nie tak, że Justin jest problemem, tylko on chce za dużo wiedzieć. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek.
- Brooklyn co się dzieje?! - Justin odwrócił mnie w swoją stronę i spojrzał w moje oczy - Dlaczego płaczesz i dlaczego do cholery uciekasz?!
- To nie twoja sprawa! - krzyknęłam, próbując przekrzyknąć ulewę. Wiatr wiał z niesamowitą szybkością, a deszcz spadał z nieba mieszając się z moimi łzami.
- Jak nie moja?! - uniósł brwi - Jakbyś nie zauważyła to teraz jest tak, że wszystko co dotyczy ciebie dotyczy też mnie!
- Ale ja nie chce żeby tak było - skłamałam. Miałam nadzieję, że teraz mnie zostawi w spokoju. O Boże ja jestem bipolarna.
- Nie kłam! - krzyknął podchodząc do mnie i łapiąc mnie za ramiona. Skrzywiłam się z bólu, kiedy dotknął mojej rany.
- Nie kłamie! - odpowiedziałam - Odjedź, proszę!
- Dlaczego mi to robisz? - spojrzał na mnie z wyrzutem - Dlaczego mnie odrzucasz! 
- A dlaczego mam tego nie robić! - wrzasnęłam w ogóle nie zastanawiając się nad tym co mówię.
- Bo cię kurwa kocham! - krzyknął patrząc prosto na mnie. Wpatrywałam się w niego z uchylonymi ustami nie wiedząc co mu odpowiedzieć. Nie wiele myśląc zmniejszyłam odległość między nami i złączyłam nasze usta, dając upust naszym emocjom. Justin lekko przygryzł moją dolną wargę, a ja rozchyliłam usta, dając mu dostęp. Nasze języki złączyły się. Poczułam jak ręce chłopaka zaczynają wędrować pod moją koszulkę. Wzdłuż mojego kręgosłupa przeszły przyjemne dreszcze, kiedy poczułam jego palce na moim brzuchu. Owinęłam ramiona wokół szyi Justina i delikatnie pociągnęłam za końcówki jego włosów. Po jakimś czasie zjechał swoimi dłońmi na moje pośladki delikatnie je ściskając, przez co z mojego gardła uciekł cichy jęk. Czułam jak przez pocałunek uśmiecha się zwycięsko. Podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami w pasie. Zaczął powoli iść do przodu, aż moje plecy uderzyły o ścianę. Kiedy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie i łapczywie nabieraliśmy powietrza, patrząc sobie prosto w oczy. 
- Powiesz coś? - zapytał z desperacją w głosie, cały czas trzymając mnie na rękach.
- Ja... - nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Nie wiedziałam czy go kocham czy nie. Zależało mi na nim, to pewne. Ale czy można było to nazwać miłością?

Justin's POV
- Ja... - zawahała się. Boże Justin ty idioto! Dlaczego jej to powiedziałeś! Ona nie czuje tego samego co ja. Może Bradowi tak powiedziała, ale to nie prawda. Postawiłem ją na ziemię i odsunąłem się od niej, spuszczając głowę - Co ja mam ci powiedzieć?
- Cokolwiek - wyrzuciłem z frustracją ręce w górę. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, więc wziąłem to za znak, aby kontynuować - Brooke kocham cię. Kiedy spotkałem cię pierwszy raz już mnie zaintrygowałaś. Potem kiedy cię lepiej poznawałem...
- Nie znasz mnie ani trochę - przerwała mi. Podniosła głowę i spojrzała w moje oczy - To co o mnie wiesz to nic. To tylko jakieś nic nie znaczące epizody z mojego życia. Nie wiesz o mnie nic, co ma jakieś znaczenie.
- To daj się poznać! - westchnąłem - Dlaczego mnie odrzucasz? - zapytałem ponownie czekając na reakcje dziewczyny. 
- Bo będę cię tylko ranić - wyszeptała wkładając ręce do kieszeni i wyciągając z niej zapalniczkę - Widzisz co to jest?
- Zapalniczka? - spojrzałem na nią jak na wariatkę - A co to ma do tego wszystkiego? 
Dziewczyna nic nie odpowiedziała i usiadła pod ścianą. Próbowała odpalić zapalniczkę, ale umożliwiał jej to deszcz. Kucnąłem przed nią i złapałem za ręce podnosząc ją.
- Chodź - objąłem ją ramieniem - Wracamy do domu.
- Musimy porozmawiać - zadarła głowę, aby spojrzeć na mnie. Bardzo podobało mi się, że była dużo niższa ode mnie.
- Wiem - pocałowałem ją w czoło - Ale nie tutaj.
 Pokiwała głową i złapała za moją dłoń. Szliśmy przed siebie nic nie mówiąc. To była komfortowa cisza. Każdy myślał nad tym co powiedzieć drugiej osobie. Bez wątpienia musieliśmy porozmawiać. Po 20 minutach cali przemoczeni dotarliśmy do domu. Wchodząc do środka natknęliśmy się na moją mamę.
- Boże dzieci! - krzyknęła łapiąc się za głowę - Jesteście cali mokrzy! 
- Mamo spokojnie - zaśmiałem się i pocałowałem ją w policzek na powitanie.
- Marsz do góry! - wskazała na schody - Musicie się przebrać, bo będziecie chorzy!
Przewróciłem oczami idąc w kierunku schodów. Moja mama była naprawdę bardzo kochana, ale czasami traktowała mnie jak dziecko. Przepuściłem Brooke, żeby szła przede mną. Wcześniej nawet nie zwróciłem uwagi jak była ubrana. Miała na sobie żółtą, dopasowaną koszulkę, która idealnie podkreślała jej talię i krótkie czarne spodenki. Kiedy byliśmy na górze dziewczyna skręciła do swojego pokoju, a ja zaraz za nią. Podeszła do szafy i wyjęła z niej suche ubrania i bieliznę. W ogóle nie zwracając uwagi na mnie weszła do łazienki. Stałem przez chwilę i zastanawiałem się co zrobić. Wystraszyłaby się gdybym wszedł za nią? Podszedłem do drzwi i nacisnąłem klamkę, wchodząc do środka. Brooke stała przed lustrem w samej bieliźnie. Gwałtownie zassałem powietrze kiedy zobaczyłem ją praktycznie nagą.
- Justin! - pisnęła i zakryła się ręcznikiem
- Co byś powiedziała na wspólny prysznic? - podszedłem do niej i zabrałem jej ręcznik. Nie protestowała, ale widziałem, że się denerwuje - Hej, spokojnie! Nie masz się czego wstydzić. Masz piękne ciało - złożyłem krótki pocałunek na jej ustach, po czym odsunąłem się i zacząłem się rozbierać. Dziewczyna stała jak sparaliżowana nie ruszając się ani o centymetr. Odkręciłem wodę i czekałem na odpowiednią temperaturę. W tym czasie podszedłem do dziewczyny odpinając jej stanik. Zsunął się z jej ramion ukazując jej piersi. Moje oczy zaświeciły się, a ja mimo, że bardzo starałem się na nie nie patrzeć, żeby Brooke nie czuła się źle, nie potrafiłem. Dziewczyna uśmiechnęła się chytrze i powoli zaczęła zdejmować swoje majtki. Oblizałem usta, które zrobiły się bardzo suche. Podeszła do mnie i ułożyła swoje ręce na moim torsie powoli zjeżdżając nimi w dół. Kiedy dotarła do bokserek zahaczyła o nie palcami i zsunęła je. Jęknąłem cicho kiedy jej palce dotknęły mojego członka. Usłyszałem chichot dziewczyny, co uznałem za wyzwanie. Przyciągnąłem ją do siebie gwałtownie wpijając się w jej wargi. Całowałem ją niedokładnie i szybko, ale wiedziałem, że jej się to podoba. Zjechałem rękami na jej talię, a potem niżej. Kiedy przejechałem palcami po jej kobiecości odsunęła się ode mnie i mocno zaciągnęła się powietrzem. Zachichotałem na jej reakcje.
- Jesteś dziewicą? - zapytałem cały czas się śmiejąc.
- I co w tym takiego śmiesznego? - skrzyżowała ręce na piersiach i spojrzała na mnie gniewnie.
- Nic - wzruszyłem ramionami wchodząc pod prysznic - To dobrze - uśmiechnąłem się i wyciągnąłem w jej stronę dłoń, aby pomóc jej wejść. Przewróciła oczami po czym niepewnie złapała moją rękę i weszła do środka. Jej policzki zrobiły się czerwone. Oblizałem usta i spojrzałem na nią.
- Justin nie patrz się tak - spuściła głowę zasłaniając się rękoma.
- Jesteś taka piękna - powiedziałem biorąc jej brodę między palec wskazujący, a kciuka i unosząc do góry, tak, żeby na mnie spojrzała - Nie masz się czego wstydzić.
Patrzyliśmy sobie prosto w oczy nic nie mówiąc. Nie mam pojęcia ile tak staliśmy, ale musieliśmy się w końcu umyć, bo rachunki za wodę będą kosmiczne. Nie jest to dla mnie problemem, ale mimo wszystko...
- Trzeba się umyć - powiedziałem wesoło, na co dziewczyna zachichotała. Sięgnąłem po gąbkę, nalałem na nią żel i dokładnie umyłem Brooke. Potem dziewczyna zrobiła to samo i wyszliśmy z kabiny. Owinąłem ją białym ręcznikiem, a sam wytarłem się beżowym. Założyłem czerwone bokserki i złożyłem krótki pocałunek na jej ustach, po czym wyszedłem z łazienki. Ubrałem szare dresy i białą koszulkę w serek. Położyłem się na łóżku czekając, aż Brooke wyjdzie. Po paru minutach drzwi otworzyły się. Dziewczyna podeszła do łóżka i usiadła na nim.
- Masz - rzuciła mi zapalniczkę - To jest źródło moich wszystkich problemów.
- Jak to? - zmarszczyłem brwi i podniosłem się siadając naprzeciwko dziewczyny.
- Ttt...- zawahała się.
- Spokojnie - przysunąłem się do niej i objąłem ją, mocno przyciskając do siebie.
- To jest moje uzależnienie - podniosła głowę i spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc o co jej chodzi - Ja jestem chora.
- Powtarzasz to już kolejny raz, a ja dalej nie wiem o co chodzi - spojrzałem na nasze odbicie w lustrze. Wyglądaliśmy razem tak ładnie.
- Powiem ci, ale... - przerwała podążając za moim wzrokiem - Ale obiecaj, że się przez to ode mnie nie odsuniesz i nikomu nie powiesz.
- Nigdy! - pocałowałem ją delikatnie w czoło - Nie zrobię nic, czego byś nie chciała.
Wzięła głęboki wdech i zaczęła mówić:
- Kiedy moja mama zmarła, ja nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić - westchnęła - I sięgnęłam po dość drastyczne środki - przerwała i wskazała na swój nadgarstek. Wziąłem go do ręki i uważnie się mu przypatrywałem. Można było zauważyć kilka albo kilkanaście bladych kresek.
- Nie mów, że chciałaś się zabić - popatrzyłem na nią w niedowierzaniu.
Przytaknęła.
- Kiedyś prawie mi się udało - powiedziała, a ja skrzywiłem się na samą myśl o tym - Ale Mike mnie uratował. Obiecałam mu, że nigdy więcej tego nie zrobię, więc... - przerwała.
- Więc? - zapytałem kiedy przestała mówić.
- Więc musiałam znaleźć inny sposób, żeby się uspokoić - uśmiechnęła się lekko i sięgnęła po zapalniczkę, którą cały czas trzymałem w rękach. Odpaliła ją i zaczęła wpatrywać się w ogień.
 I wtedy wszystko zrozumiałem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mamy 18 rozdział!
W następnych rozdziałach trochę będzie się działo i mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to co chce zrobić :D
Do następnego xx

4 komentarze

  1. Rozdział idealny! Uwielbiam czytać Twojego bloga! Zapraszam do mnie, również o Justinie :)
    http://justinbieber-believe-bro.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże on są idealną parą *-*
    Kocham cię za to, że piszesz tak wspaniałe opowiadanie <3
    Bardzo mi się podoba <3
    Życzę weny :*
    I pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  4. No to jest porostu genialne ♥♥

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon