piątek, 11 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 19

Rozdział zawiera sceny +18 (czytasz na własną odpowiedzialność)


- Powiedz coś - wyszeptała nie patrząc na mnie. Nie wiedziałem jak na to zareagować. To trochę dziwne, ale w żaden sposób nie zmienia tego co do niej czuje. Ona jest idealna pod każdym względem i akceptuje jej wszystkie wady i zalety.
- To nic nie zmienia - powiedziałem stanowczo, a dziewczyna odetchnęła.
- Nie przeszkadza ci to? - zapytała, a na jej twarzy malował się uśmiech.
- Ani trochę - przytuliłem ją - Kocham cię taką jaką jesteś.
- Tylko... Przez to już nie raz władowałam siebie i innych w kłopoty - zaczęła strzelać palcami. Zauważyłem, że robi tak kiedy się denerwuje.
- I co z tego? - spojrzałem na nią - Kłopoty to moje drugie imię!
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się uroczo i schowała za ucho kosmyk włosów, który spadł na jej twarz. Naprawdę mi to nie przeszkadza, ale mimo wszystko jakoś dziwnie się z tym czuję i nie umiem teraz nawiązać z nią normalnej rozmowy. Musiałem się odezwać, bo jeszcze chwila, a bym zwariował przez tę sytuację.
- Czy... - odchrząknąłem, kiedy mój głos zabrzmiał zbyt dziwnie - Opowiesz mi o twoich relacjach z Moną?
- To długa historia - westchnęła.
- Mamy czas - uśmiechnąłem się, ale widząc smutną minę dziewczyny od razu spoważniałem.
Westchnęła.
- Jak nie chcesz to nie musisz mówić - nie chciałem na nią naciskać, ale liczyłem, że i tak mi powie.
- Nie mam powodów, żeby ci nie mówić - spojrzała w moje oczy - Zwłaszcza, że jesteś jedną z dwóch osób, którym ufam.
Ufa mi, tak!
- No to jak się zaczęła wasza znajomość? - wziąłem jej dłonie w swoje i zacząłem pocierać je kciukami. Były takie malutkie, że idealnie mieściły się w moich dłoniach.
- Kiedy miałam 12 lat moja mama... - przerwała, a ja kiwnąłem głową na znak, że wiem o co chodzi - I wtedy zostałam sama. Ale pojawił się Mike...
- Jak to pojawił? - przerwałem jej - To nie byliście razem od początku?
- Rozdzielili nas - westchnęła - Jak miałam 5 lat tata zabrał Mike'a i odszedł. Zostałam z mamą, a kiedy ona się zabiła - jej głos się załamał, a moje oczy rozszerzyły się.
- Czekaj, czekaj! - krzyknąłem chyba trochę za głośno, bo Brooke aż podskoczyła - Jak to zabiła? Ja myślałem, że ona po prostu umarła - nie myślałem nad tym co mówię. Chciałem wiedzieć wszystkie szczegóły z jej życia i nie zwracałem uwagi na to, że ten temat jest dla niej bardzo drażliwy. Dziewczyna starała się być silna, ale widziałem, że ma ochotę się rozpłakać. Pociągnąłem ją za rękę, kładąc się na łóżko. Położyła głowę na moim torsie i zaczęła rysować palcami jakieś niewidzialne wzroki.
- Ona skoczyła z dachu - powiedziała tak cicho, że ledwo ją usłyszałem - I wtedy miałam iść do domu dziecka, ale nawet nie wiem skąd pojawił się Mike, który wkręcił mnie do gangu. Mogłam mieszkać z nimi, ale musiałam brać udział we wszystkich akcjach. Byłam tam najmłodsza, bo miałam tylko 12 lat - przerwała i zaczerpnęła powietrze, po czym kontynuowała - Tylko Mona z moim bratem się mną interesowali. W końcu stałyśmy się sobie bardzo bliskie. Jednak kiedy moja "choroba" - zrobiła w powietrzu charakterystyczny znak - zaczęła się rozwijać wpakowywałam ludzi w wielkie kłopoty. Nie raz nas prawie złapali podczas wykonywania akcji, bo mi akurat zachciało się coś podpalić - zaśmiała się, ale jej wyraz twarzy nadal był smutny - W końcu Mona wkurzyła się i z sabotowała jedną z akcji tak, że tylko mnie złapali i trafiłam do poprawczaka. 
- Wow - tylko tyle byłem zdolny powiedzieć.
- A teraz uciekłam...
- Uciekłaś?! - moje oczy powiększyły się kilkakrotnie.
- Nie mogłam tam zostać - spuściła wzrok na swoje palce, a ja już wiedziałem, że za tym kryje się kolejne traumatyczne przeżycie. Jednak nie chciałem na nią naciskać. Jeśli będzie chciała to mi powie - Wróciłam i przypadkiem Mona mnie znalazła. Bała się, że w ramach zemsty wsypię ją policji no i chyba resztę już znasz - uśmiechnęła się delikatnie.  
- Nie myślałem, że to aż tak skomplikowana sytuacja - pokręciłem głową w niedowierzaniu.
- To, to jest dopiero początek - westchnęła - Sprawa jest dużo bardziej pogmatwana niż może ci się wydawać.
- Je... - przerwałem kiedy usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Sięgnąłem ręką do kieszeni i wyciągnąłem urządzenie przykładając je do ucha.
- Co tam - rzuciłem nie witając się nawet.
- Jest dzisiaj u Scotta impreza i czekamy tam na ciebie i Brooke.
- Ta spoko. O której?
- O 21.
- Spoko - powiedziałem i rozłączyłem się. Rzuciłem telefon na szafkę obok łóżka i wstałem wyciągając rękę w kierunku dziewczyny. Widząc jej zdziwiony wyraz twarzy podszedłem do niej i podniosłem ją przerzucając sobie przez ramię.
- Justin postaw mnie! - zaczęła się śmiać uderzając swoimi malutkimi pięściami w moje pośladki.
- Nigdy - uśmiechnąłem się łobuzersko, ale ona i tak tego nie mogła zobaczyć. 
- Co ty robisz? - zanosiła się śmiechem. Uwielbiam jej śmiech i cieszę się, że jestem tym dzięki któremu on powstaje. 
- Jest 20:36 a na 21 mamy być u Scotta - postawiłem ją łapiąc za jej dłoń i prowadząc na dół - Co znaczy, że musimy już jechać, żeby się nie spóźnić. 
- Ale ja nie jestem odpowiednio ubrana! - krzyknęła i zaczęła zapierać się nogami, próbując mnie zatrzymać - Justin no puść mnie!
- Nie - zaśmiałem się - Ostatnio przygotowania zajęły ci jakieś 2 godziny. Nie chce tyle czekać.
- Nie chcesz, żebym wyglądała tak jak ostatnio? - podeszła do mnie i przejechała palcami po moim torsie. Spojrzała na mnie i zrobiła minę szczeniaczka. Wyglądała tak uroczo, wręcz rozkosznie. Nie umiałem jej odmówić.
- No dobrze - westchnąłem - Ale błagam, pośpiesz się.
- Daj mi 15 minut! - uśmiechnęła się szeroko, cmoknęła mnie w policzek i pobiegła na górę. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizję przełączając z kanału na kanał. Jak na złość nic ciekawego nie leciało. Po kilkunastu minutach usłyszałem jak Brooke schodzi ze schodów.
- Wow! - wszedłem do korytarza i zobaczyłem jak dziewczyna schodzi ze schodów na bardzo wysokich szpilkach - Teraz jesteś mojego wzrostu!
- To jedyne co zauważyłeś Bieber? - spojrzała na mnie gniewnie.
- Nie no, oczywiście, że nie - przyciągnąłem ją do siebie - Zauważyłem jeszcze, że wyglądasz bardzo seksownie - wyszeptałem jej do ucha delikatnie przygryzając jego płatek.
- No! - uśmiechnęła się dumnie - Idziemy? - minęła mnie i ruszyła w stronę wyjścia ruszając przy tym bardziej niż zwykle biodrami. Cholera co za widok!
Dołączyłem do niej i razem wsiedliśmy do auta. Spojrzałem na swój zegarek - 20:55.  To się postarała. Jechaliśmy już pół godziny, więc wliczając wszystkie minuty stania w korkach zostało nam jeszcze jakieś 10 minut. Dlaczego Scott musi mieszkać na drugim końcu miasta?!
- Daleko jeszcze? - jęknęła Brooke.
- Jeszcze chwile - wysyczałem i spojrzałem  na nią. Przewróciła oczami - Przepraszam, po prostu jestem zdenerwowany bo ten frajer wjebał się przed nas.
- Jedź, a nie marudź - westchnęła i oparła głowę o szybę.
Po kilku kolejnych minutach spędzonych na wkurwianiu się na ludzi, wjechałem na mniej ruchliwą drogę. Spojrzałem  w lusterko i zauważyłem, że coś jest nie tak.
- Brooke odwróć się i powiedz mi co widzisz - poleciłem dziewczynie cały czas patrząc się w lusterko.
- Ale po co? - odwróciła się nie czekając na moją odpowiedź - Jadą za nami jakieś dwa czarne auta, a poza tym nic nie widzę.
- Kurwa - przekląłem pod nosem mając nadzieję, że Brooke tego nie usłyszała. Nie chce jej denerwować.
- Możesz mi powiedzieć co się dzieje? - odwróciła się w moją stronę. Cały czas wpatrywałem się w drogę przed sobą, ale czułem jak wzrok dziewczyny wypala dziurę w mojej głowie.
- Nic się nie dzieje kochanie - posłałem jej krótki uśmiech.
- Tak? - zaśmiała się sarkastycznie - To dlaczego co chwilę zerkasz w to pieprzone lusterko!
- Nie chcę spowodować wypadku - powiedziałem najspokojniej jak się dało.
- Nie rób ze mnie idiotki! - krzyknęła.
- Nie robię, tylko...
- Justin - przerwała mi i spojrzała na mnie groźnie.
- No dobra - westchnąłem - Te dwa auta jadą za nami praktycznie od samego domu. Być może to tylko przypadek, ale niepokoi mnie to.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Wyprostowała się na fotelu i zaczęła nerwowo bawić się palcami. Bała się.
- Hej spokojnie! - złapałem jej dłoń i przyłożyłem do moich ust, składając na niej krótki pocałunek - Nie masz się czego bać. Jesteś ze mną.
- Wiem - posłała mi uśmiech, ale mimo to wiedziałem, że i tak dalej się boi.
Jechaliśmy chwile, aż w końcu wjechaliśmy na osiedle Scotta. Już z daleka słychać było głośną muzykę.
- Justin... - zaczęła.
- Hmm? - wymamrotałem rozglądając się za jakimś miejscem gdzie mógłbym zaparkować.
- Teraz jedzie za nami tylko jedno auto - powiedziała niepewnie jakby bojąc się mojej reakcji. Spojrzałem w lusterko i faktycznie; widziałem tylko jeden samochód. Wróciłem wzrokiem na ulicę i zamarłem kiedy taki sam pojazd jak z tyłu zobaczyłem z przodu.
- Jak ci powiem masz się schylić jak najniżej - powiedziałem cicho i spojrzałem na dziewczynę. Jej oczy były szeroko otwarte. Pokiwała niepewnie głową.
Spojrzałem jeszcze raz w lusterko i zobaczyłem jak przy czarnym SUVie miga coś srebrnego.
- Teraz! - krzyknąłem i jak na zawołanie szyby w aucie popękały, a ja poczułem jak nad moją głową przelatuje pocisk. Z piskiem opon zahamowałem samochód. Powoli podniosłem się szukając wzrokiem naszych oprawców. Jedyne co zobaczyłem to skuloną Brooke i chłopaków biegnących z końca ulicy. Drzwi auta gwałtownie się otworzyły, a w nich pojawił się Matt.
- Kurwa co tu się dzieje?! - krzyknął łapiąc się za głowę.
- Mnie się pytasz?! - wysiadłem z auta i obszedłem je otwierając drzwi po drugiej stronie - Jechali za nami przez całą drogę.
- To czemu nie zadzwoniłeś?! - patrzył na mnie kiedy pomagałem wystraszonej Brooke wyjść z samochodu.
- Dajcie spokój - wtrącił Jake - Wszystko z wami w porządku - kiwnął na mnie i Brooke.
- Jest ok - powiedziałem i spojrzałem na dziewczynę - Prawda?
- Tak - powiedziała cicho patrząc na nas.
- Czyli nie macie ochoty na imprezę co nie? - Scott zmarszczył brwi.
- Nie mamy - przewróciłem oczami.
- Mamy - powiedziała w tym samym czasie Brooke, a wszyscy spojrzeli w jej stronę - No co? Tylko do nas strzelali, nic wielkiego - wzruszyła ramionami i ruszyła w stronę domu z którego dochodziła muzyka.
- Stary - Scott poklepał mnie po ramieniu - Gdzie ty taką laskę znalazłeś!
- Jest idealna - uśmiechnąłem się wpatrując się w oddalającą się Brooke.


Brooke's POV
Szłam przed siebie z dumnym uśmieszkiem na twarzy. Mogłam sobie jedynie wyobrazić miny chłopaków. Założę się, że zaimponowałam im swoją postawą. W sumie na początku byłam w szoku i nie docierało do mnie co się stało. Ale tak sobie teraz myślę, że kiedyś takie sytuacje były dla mnie codziennością. Jakbym miała się tym przejmować to zmarnowałabym sobie całe życie. 
- Hej! - usłyszałam za sobą ten zachrypnięty głos. Wszędzie bym go poznała - Gdzie tak pędzisz! 
- Mam ochotę się dzisiaj zabawić - posłałam mu zadziorny uśmiech.
- Wyszłaś dzisiaj ze szpitala, teraz do nas strzelali, a ty mi mówisz, że chcesz się zabawić? - uniósł brwi. Chyba nie mógł uwierzyć w to co mówię.
- Co w tym złego? - posłałam mu zdezorientowane spojrzenie - Jak chcesz wrócić do domu, proszę bardzo. Ale ja nie zamierzam.
- Nie mogę cię tu zostawić samej - podbiegł do mnie i objął ręką w pasie - Widzisz tych wszystkich chłopaków tutaj? - wskazał na ogród, a ja pokiwałam głową - Oni polują na takie piękne dziewczyny jak ty, a przecież... - zatrzymał się czekając na moją reakcję. Stanęłam przed nim i położyłam dłonie na jego klatce piersiowej - A przecież ty jesteś tylko moja.
- Twoja? - moje oczy otworzyły się szeroko. Przysunął się do mnie i pocałował mnie. 
- Moja - powiedział przez pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie, kiedy usłyszeliśmy jak ktoś z boku odchrząkuje.
- Nie chciałbym wam przeszkadzać - zaczął Colin - Ale może dołączylibyście do nas?
- Już idziemy - uśmiechnęłam się szeroko i złapałam dłoń Justina, prowadząc nas do domu. 
W środku było pełno ludzi. Wszyscy tańczyli i śmiali się. Pod ścianą stał stolik z alkoholem. Idealnie, tego mi brakowało. Podeszłam i wzięłam jeden czerwony kubeczek z jakąś cieczą w środku. Przyłożyłam go do ust i przechyliłam pozwalając wódce przyjemnie pieścić moje gardło. Nagle obok mnie wyrósł jakiś chłopak.
- Witam panienkę - uśmiechnął się uwodzicielsko - Co taka śliczność robi tutaj sama?
- Tak się składa, że nie jestem sama - posłałam mu sztuczny uśmiech i chciałam odejść kiedy złapał mnie za rękę. 
- Ale ja tu nikogo nie widzę - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- To kup sobie okulary - wyrwałam rękę i ruszyłam w stronę chłopaków, cały czas czując na sobie wzrok tego kolesia. 
Wieczór leciał powoli, a my bawiliśmy się jak nigdy. Co chwilę działo się coś z czego śmialiśmy się tak bardzo, że aż płakaliśmy. Tańczyliśmy i wygłupialiśmy się. Po prostu idealnie.
- Justin - pociągnęłam chłopaka za ramię - Muszę do łazienki - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Do góry i w lewo - powiedział robiąc jakąś głupią minę. Zdecydowanie alkohol dawał nam się we znaki - Pomóc ci? - zapytał i wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. 
- Nie dzięki - wybełkotałam i lekko się zataczając ruszyłam w stronę schodów. Weszłam powoli na górę i chciałam otworzyć drzwi, kiedy ktoś wciągnął mnie do pokoju obok. 
- No witam ponownie - chłopak, który zaczepił mnie na początku obrzydliwie uśmiechnął się do mnie.
- Zostaw mnie - warknęłam i chciałam go ominąć, ale uniemożliwił mi to, łapiąc za moje ramiona. Cały alkohol jakby nagle wyparował.
- Dokąd to? - spojrzał w moje oczy i przejechał językiem po wardze. Fuj.
- Jak najdalej stąd - zaczęłam się wyrywać, ale nic to nie dało - Daj mi spokój!
- No Brooke - spojrzał na mnie z wydętą wargą - Zabawimy się troszkę - złapał mnie za ręce, tak abym nie mogła się ruszyć i zaczął całować mnie po szyi. 
- Zostaw mnie! - krzyknęłam i podniosłam kolano uderzając go w kroczę. Chłopak puścił mnie upadając na ziemię, więc korzystając z okazji podbiegłam do drzwi, które okazały się być zamknięte.
- Tego szukasz? - poniósł się i otworzył dłoń, w której był klucz. Wyciągnęłam rękę, aby mu go zabrać, ale on szybko schował go do kieszeni - Nie, ee - pokiwał głową i zaczął się zbliżać w moją stronę, a ja cofałam się do tyłu, aż poczułam za mną ścianę. 
- Proszę zostaw mnie - w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
- Daj spokój - przechylił głowę - Będzie ci przecież przyjemnie - uśmiechnął się w taki ohydny sposób, a ja mimo, że bardzo starałam się opanować łzy, nie umiałam, więc wypłynęły z moich oczu.
Położył ręce na moich biodrach. Włożył je pod koszulkę i zaczął sunąć w górę. Cały czas się wyrywałam, ale nic to nie dało. Dotarł do mojego stanika i chciał go odpiąć, ale odwrócił głowę kiedy usłyszał, jak ktoś przekręca klamkę.
- Brooke! - usłyszałam głos Justina i chciałam krzyknąć, ale chłopak uniemożliwił mi to, zatykając moje usta swoją ręką.
- Tu jej nie ma - stłumiony głos jednego z chłopaków dotarł do moich uszu.
Oficjalnie jestem martwa.
Nagle okno otworzyło się a do środka weszło dwóch, ubranych na czarno kolesi.
- Co tak długo?! - warknął zirytowany, jak zdążyłam zauważyć, wysoki blondyn.
- Mieliśmy małe problemy - starałam się dostrzec ich twarze, ale nie mogłam, bo mieli założone kominiarki. 
- Dobra - blondyn przewrócił oczami - Bierzcie ją - powiedział i popchnął mnie prosto na przybyszów. Wyrywałam się i starałam się krzyczeć, aż w końcu poczułam jak coś przykładają mi do nosa. Wyczułam ostry zapach, a potem zasnęłam. 


Zaczęłam budzić się, kiedy jasne światło padało prosto na moje oczy. Powoli uniosłam powieki i rozejrzałam się dookoła. Byłam w jakimś białym pomieszczeniu z jednym małym oknem. Na środku stało łóżko, na którym leżałam, a po prawej stronie były drzwi. I to wszystko. Ktoś ma dziwny gust. Zaczęłam sobie przypominać wydarzenia z wczorajszego wieczora. Czy aby na pewno z wczorajszego? Nie mam pojęcia jak długo byłam nieprzytomna. Chciałam się podnieść, ale zorientowałam się, że jestem przywiązana do ramy. Nagle drzwi z hukiem otworzyły się a do środka weszło trzech mężczyzn. 
- No proszę - blondyn, z którym wczoraj miałam styczność klasnął w dłonie - Śpiąca królewna się obudziła.
- I co z tobą mamy zrobić? - podszedł do mnie chłopak o kruczoczarnych włosach i rozciął sznury, które uniemożliwiały mi jakikolwiek ruch.
- Zayn odsuń się i stań łaskawie obok Dana - wysyczał blondyn. Boże jaka patologia. 
- Wyluzuj Lucas - jak się dowiedziałam Zayn, odsunął się ode mnie i uniósł ręce w obronnym geście. 
- Wypuście mnie! - krzyknęłam, a oni zaczęli się śmiać.
- Nie tak szybko - podszedł do mnie Lucas i przejechał palcami po moim policzku po czym z całej siły uderzył mnie pięścią w brzuch - Poczekamy, aż Bieber po ciebie przyjdzie. A na razie... - zatrzymał się i wpatrywał się chwile we mnie - Jest wasza - kiwnął głową w stronę chłopaków i odsunął się na bok.
- No maleńka, czas się zabawić - usiadł obok mnie Dan i od razu położył rękę na moim udzie sunąc nią coraz wyżej.
- Nie dotykaj mnie! - warknęłam, ale w moim głosie można było wyczuć niepewność. Bałam się ich jak cholera.
- Oj już nie udawaj takiej cnotki! - zaśmiał się Zayn, układając ręce na mojej talii. W momencie, kiedy wsunął je pod moją bluzkę zadrżałam. Szybko wstałam z łóżka i podbiegłam do drzwi chcąc je otworzyć. Za nim jednak dosięgnęłam klamki Lucas złapał mnie za biodra i z powrotem rzucił na łóżko.
- Nie mów skarbie, że nie masz ochoty - mruknął mi do ucha.
Starałam się wyrwać, jednak nie pozwalały mi na to ręce chłopaków wędrujące po całym moim ciele. Zaczęłam się trząść, kiedy dotarło do mnie jakie są ich zamiary. Spod moich moich powiek wypłynęły łzy, które rozśmieszyły chłopaków. Dan z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy, ściągnął koszulkę przez głowę, odrzucając ją na bok.
- Nie... - wyszeptałam, coraz bardziej oswajając się z tym co ma się zaraz ze mną stać - Nie, zostaw mnie! - pisnęłam, kiedy poczułam jak Zayn ściąga moją kamizelkę i układa dłonie na moich piersiach - Proszę, puść mnie! - krzyknęłam wyrywając się z ich uścisku, jednak chwilę później Dan rzucił mnie o łóżko, siadając na mnie okrakiem. Byłam przerażona, a łzy uniemożliwiały mi widzenie. Tak strasznie chciałam, aby to wszystko okazało się jakimś żartem. Może Justina śmieszą takie rzeczy i zaraz wyskoczy tutaj i będzie zwijał się ze śmiechu. Modliłam się, żeby to była prawda. 
Krzyczałam i piszczałam, kiedy zerwali ze mnie koszulkę, jednak moje starania jedynie ich rozśmieszyły. Próbowałam ich kopać, jednak Dan siedział okrakiem na moich udach, więc nie mogłam poruszać nogami. Zayn trzymał moje nadgarstki za głową, mierząc moje ciało z pożądaniem w oczach. Poczułam duże dłonie w okolicach guzika od moich spodenek. Szybkim ruchem odpiął go i zsunął ze mnie kolejną część garderoby, rzucając ją w stronę Lucasa, który załapał przedmiot i zaczął nim podrzucać, śmiejąc się pod nosem.
- Błagam, przestańcie - wychlipałam, wiedząc, że i tak to na nich nie zadziała. Byli potworami, całkowicie pozbawieni serc. Znęcanie się nade mną sprawiało im chorą przyjemność. Zalewałam się łzami, które w tej chwili w niczym mi nie pomagały. Jedynym pozytywem płaczu było to, że nie widziałam ich twarzy. Były rozmazane przez słoną ciecz w moich oczach. 
Dan zerwał ze mnie czarny stanik, przywierając dłońmi do moich obnażonych piersi. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej, pragnąc aby to wszystko się skończyło. Chłopak odpiął swoje spodnie i zsunął je z siebie, odrzucając na ziemię. Następnie wsunął palce pod gumkę moich majtek i zaczął je powoli ściągać.
- Błagam... - wyszeptałam, jednak nikt nie zareagował w żaden sposób. Myśl, że zaraz zostanę zgwałcona zabijała mnie od środka. 
Dan pozbył się zarówno moich majtek, jak i swoich bokserek, po czym narzucił kołdrę na nasze ciała. Do moich uszu dotarł dźwięk otwierania jakiejś paczuszki, jak się domyślam z prezerwatywą. Jednak ja ani na chwilę nie otworzyłam oczy. Nie potrafiłam patrzeć na niego i na wszystko co dzieje się dookoła. Modliłam się, żeby zdarzył się jakiś cud. Modliłam się, aby ktoś mi pomógł. Modliłam się, lecz nagle przerwałam, kiedy poczułam przeszywający ból między nogami i w podbrzuszu. Pisnęłam dławiąc się własnymi łzami. Wszedł we mnie tak cholernie brutalnie, że miałam wrażenie, że moje ciało rozpada się na miliony małych kawałeczków.
Powoli odpływałam z bólu. Moje powieki robiły się coraz cięższe. Cieszyłam się, ponieważ nie będę musiała dłużej czuć go w sobie. Chociaż na chwilę nie będę czuła się zeszmacona. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trochę trzeba zamieszać, bo byłoby nudno :D
Biedna Brooke ;/
Dodaje rozdział naprawdę późno, ale piszę go odkąd przyszłam ze szkoły i chciałam, żeby wyszedł idealnie. Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;)




4 komentarze

  1. Brak słów. Szkoda mi Brook i niech Justin szybko ją uratuje. Chce kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. O rzesz ty w dupsko! Co tu się właśnie stalo!? BOZE CZY TY TO WIDZISZ?! czekam na nextaa! Kocham to.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kobieto to jest boskie. Czekam next i oby justin ją uratował!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. bożeee super rozdział *_*
    zapraszam!
    justinbieber-belive-bro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon