czwartek, 17 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 23

WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM

Justin's POV
Obudziłem się rano, bo jak zwykle zapomniałem zasłonić rolet i słońce padało na moje oczy. Ale czy na pewno zapomniałem? Raczej nie miałem nawet do tego głowy. Byłem zajęty robieniem czegoś... innego. To była najlepsza noc w moim życiu. Jestem szczęśliwy jak nigdy, bo mam przy sobie kogoś, za kogo mogę oddać  życie. Nigdy czegoś takiego nie czułem, naprawdę. Do tej pory nie bawiłem się w związki, ale odkąd w moim życiu pojawiła się Brooke, wszystko się zmieniło. Jest dla mnie cholernie ważna i zrobię wszystko, żeby zatrzymać ją przy sobie.
Spojrzałam na jeszcze słodko śpiącą dziewczynę. Wyglądała pięknie, nawet jak jej włosy były w totalnym nieładzie. Musicie mi uwierzyć... Jej włosy to był jeden wielki busz, a mimo to wyglądała prześlicznie. Na moje usta wkradł się uśmiech, widząc przed sobą taki obrazek. Tak mogłoby zostać już na zawsze. Podniosłem się z łóżka i podszedłem do szafy. Wyjąłem czyste bokserki, czarne spodnie opuszczone w kroku i biały top. Wszedłem do łazienki i odkręciłem wodę, wchodząc pod prysznic. Kiedy strumień ciepłej wody spotkał się z moim ciałem jeszcze bardziej (o ile to możliwe) się odprężyłem. Sięgnąłem po żel i nalałem trochę na gąbkę. Dokładnie umyłem ciało i włosy, po czym zakręciłem wodę i wyszedłem z kabiny. Wytarłem się białym ręcznikiem i założyłem na siebie czerwone bokserki i wcześniej przygotowane ciuchy. Dokończyłem poranną toaletę i wyszedłem z łazienki.
- Dzień dobry kochanie - podszedłem do Brooke, która siedziała na łóżku z wielkim uśmiechem. Delikatnie pocałowałem ją w usta, ale ta przyciągnęła mnie do siebie pogłębiając pocałunek. Naparłem na nią swoim ciałem, przez co ona opadła na łóżko. Odsunąłem się od niej i oparłem ręce po obu stronach jej głowy, uśmiechając się zalotnie - Czyżbyś chciała powtórki z wczoraj?
- Zawsze i wszędzie - zagryzła wargę - Ale teraz wolałabym coś zjeść.
- Już się robi - pocałowałem ją szybko i podniosłem się i ruszyłem w kierunku kuchni. Wyciągnąłem patelnie i wszystkie składniki potrzebne do przygotowania jajecznicy. Po kilku minutach usłyszałem jak Brooke schodzi na dół.
- Mmmm - zamknęła oczy, rozkoszując się zapachem - Justin Bieber potrafi gotować?
- To jedna z moich wielu umiejętności - powiedziałem, podchodząc do niej i obejmując ją w talii.
- Nie wątpię - zaśmiała się, składając słodki pocałunek na moim policzku. Minęła mnie i podeszła do szafki, z której wyciągnęła dwa talerze. Zabrała szklanki i sok, zanosząc to wszystko do jadalni. Wziąłem jajecznicę i udałem się za nią. Nałożyłem jedzenie na talerze i podszedłem do niej, odsuwając krzesełko, aby mogła usiąść. Podziękowała mi uśmiechem, co odwzajemniłem. Usiadłem po drugiej stronie i zaczęliśmy jeść, co chwile śmiejąc się z różnych głupot. Po skończonym posiłku posprzątałem wszystko i wróciłem do salonu, gdzie Brooke leżała na kanapie i oglądała coś w telewizji.
- Co chcesz dzisiaj robić? - zapytałem unosząc jej nogi do góry i kładąc je na swoich kolanach.
- Zostańmy cały dzień tu - wskazała na kanapę - Przed telewizorem.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - zaśmiałem się, wysyłając buziaka w jej stronę.
Tak jak chciała Brooke mieliśmy zamiar przeleżeć cały dzień na kanapie. Jednak nie było nam to dane, bo do domu wbiegł wkurzony Ryan.
- Zbieraj się - rzucił kiwając do mnie ręką.
- Co jest? - zmarszczyłem brwi, nie ruszając się nawet o centymetr.
- Mówię, że masz się ruszyć to zrób to - wysyczał - Sean chce się widzieć.
- Co?! - w mgnieniu oka podniosłem się i zacisnąłem pięści - Zabiję chuja jak tylko go zobaczę! - krzyknąłem i spojrzałem na Brooke, która skuliła się w rogu kanapy, przyglądając mi się z przerażeniem.
- Uspokój się Bieber - mruknął Ryan, siadając na fotelu.
- Nie da się - wysyczałem i pobiegłem na górę, zabrać wszystko co będzie mi potrzebne...


Brooke's POV
- Co się stało? - zapytałam niepewnie, bojąc się reakcji Ryana.
- Stary.. - zawahał się - Przyjaciel.
- Jasne - przewróciłam oczami - Chociaż ty nie rób ze mnie idiotki, błagam.
- Pamiętasz The Death? - zapytał patrząc na mnie z zaciekawieniem.
- Ich się nie da zapomnieć - zaśmiałam się sztucznie - Czekaj... Sean? To nie był ich przywódca? - zmarszczyłam brwi.
- Ta - rzucił.
Tyle wystarczyło i wszystko zrozumiałam. The Death byli tutaj wcześniej, ale nam udało się ich wygryźć. Mieliśmy naprawdę bardzo dużo problemów z nimi. A teraz wrócili... Nie dziwię się reakcji Justina. Po kilku minutach usłyszałam kroki na schodach. Obróciłam głowę i zobaczyłam Justina schodzącego po schodach. Założył czarną, skórzaną kurtkę spod której wystawała broń. O nie...
- Justin - pobiegłam do niego, całując go w usta. Położył ręce na moich biodrach, po czym uniósł mnie, a ja oplotłam go nogami w pasie. Oderwałam się od niego i oparłam swoje czoło o jego - Masz na siebie uważać.
- Dobrze mamo - zaśmiał się i ostatni raz szybko pocałował mnie w usta i odstawił na ziemię. Minął mnie i wyszedł. Spojrzałam na Ryana, który przyglądał mi się smutnie.
- Ryan, ja chciałam ci powiedzieć, ale...
- Spoko - uśmiechnął się blado - To był twój wybór.
Spojrzał na mnie ostatni raz, po czym odwrócił się i podszedł do drzwi. Nacisnął klamkę i już miał wychodzić, kiedy zatrzymał się i delikatnie obrócił głowę.
- Tylko zastanów się czy dobry - powiedział i wyszedł, zostawiając mnie w kompletnej dezorientacji. Co miał na myśli mówiąc to? Chyba chodziło mu o to, że on jest lepszy niż Justin. Każdy chłopak na jego miejscu by tak powiedział, to logiczne. Nie chcąc zawracać sobie taką bzdurą głowy wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Mony.
- Hej - uśmiechnęłam się, kiedy usłyszałam jej głos - Masz na dzisiaj jakieś plany?
- Mam zamiar spędzić dzień przed telewizorem - usłyszałam znudzony głos. Zaśmiałam się wyobrażając ją sobie w piżamie i bałaganem na głowie.
- To idealnie - krzyknęłam - Spędzimy go razem przed telewizorem!
- Brzmi fajnie. To będę za 20 minut? - zapytała.
- Jasne. To pa - powiedziałam i rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon i dopiero teraz do mnie dotarło co może się stać z Justinem. On pojechał do Seana, który może mu coś zrobić. Od razu w mojej głowie pojawiły się najczarniejsze scenariusze. Bałam się, że już nigdy więcej go nie zobaczę. Nie chcę, żeby zadzwonił do mnie któryś z chłopaków i powiedział mi, że Justin jest w szpitalu lub co gorsza, że... Nie żyje.
Podskoczyłam na kanapie, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nawet nie zorientowałam się kiedy minęło 20 minut. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Po drugiej stronie nie stała Mona. Zamarłam kiedy go zobaczyłam.
- Cześć siostra - przede mną stał sam, we własnej osobie, cały i zdrowy Mike. Moje oczy były szeroko otwarte i usta uchylone. Na chwilę zapomniałam jak się oddycha i nie umiałam złapać powietrza. Musiałam wyglądać jak idiotka. A on stał patrząc się na mnie z lekkim uśmiechem. Nie wiedząc za bardzo co zrobić rzuciłam się mu w ramiona. Bez zastanowienia przytulił mnie do siebie i staliśmy tak objęci. Nawet nie wiem ile czasu minęło. Po kilku minutach odsunęłam się od niego i wskazałam ręką, żeby wszedł do środka. Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie, zakładając ręce na piersi. Nie wiedziałam jakie uczucia mi teraz towarzyszyły. Bez wątpienia byłam zaskoczona, byłam szczęśliwa, że po tylu latach go widzę, ale też zła, że wprowadził nas wszystkich w tak wielki błąd. Nic nie mówiłam, patrząc na niego i czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Jak ty wyrosłaś - spojrzał na mnie z zachwytem - Bardzo się za tobą stęskniłem - powiedział i podszedł do mnie, chcąc mnie przytulić. Jednak ja ominęłam go i usiadłam na kanapie - Brooke nie odtrącaj mnie - westchnął.
- Nie odtrącam - powiedziałam oschle - Ale właśnie stoi przede mną mój nieżywy brat.
- Przepraszam - spuścił głowę, patrząc na swoje buty.
- Przepraszam? - parsknęłam śmiechem - Tylko tyle masz mi do powiedzenia?
- To bardzo skomplikowana sprawa - pokręcił głową i usiadł na fotelu pod ścianą.
- Pewnie - mruknęłam pod nosem i wstałam idąc do góry. Sama nie wiem czemu moje nogi zaniosły mnie do sypialni Justina. Po chwili do środka wszedł Mike. Podszedł do łóżka i usiadł koło mnie.
- Nie miałem innego wyjścia - westchnął rozglądając się po pokoju - Mieszkasz z jakimś chłopakiem?
- Gdzieś to już słyszałam - zignorowałam jego pytanie. Chłopak spojrzał na mnie marszcząc czoło, a ja tylko machnęłam ręką sygnalizując, że to jest nieważne.
- Musiałem cię chronić - zsunął się z łóżka i kucnął przede mną, biorąc moje dłonie w swoje - Nie mogłem narazić cię na niebezpieczeństwo, więc musiałem upozorować swoją śmierć.
- Ale jakie niebezpieczeństwo? - warknęłam zirytowana. Czy on nie może mówić wprost? NIENAWIDZĘ jak ktoś ma przede mną tajemnice.
- Miałem długi - przejechał palcami po włosach - Zaciągnąłem się u takiego jednego mężczyzny i nie miałem mu jak oddać tej kasy. Groził, że jeśli jej nie dostanie, dopóki będę żył będzie się na mnie mścił - przerwał i zagryzł wargę ze zdenerwowania - Ale potem stwierdził, że większym cierpieniem dla mnie będzie, jeśli dobierze się do mojej rodziny. Kiedy dowiedział się, że mam siostrę, obrał sobie ciebie za cel - przerwał spuszczając głowę w dół.
- Dopóki będziesz żył - wyszeptałam, a chłopak pokiwał głową. Nie wiedziałam, że jest zdolny do takiego poświęcenia dla mnie. Ale przecież on został postrzelony! Widziałam to na własne oczy. Przecież byłam na jego pogrzebie, odwiedzałam jego grób. Jak to możliwe, że on to wszystko ukartował?
- Przepraszam - powiedział cicho po czym wstał i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego, napawając się jego pięknym zapachem. Nie chciałam, żeby mnie puszczał. Czułam się tak dobrze. Wrócił do mnie mój brat.
- A jak nazywa się ten człowiek? - zapytałam niepewnie, bojąc się odpowiedzi.
- Nie znasz go - mruknął całując mnie w czoło.
- Ale chciałabym wiedzieć - postawiłam na swoim. Chłopak westchnął i odsunął się ode mnie, siadając na łóżku.
- John Clark - moje ciało zesztywniało. Do oczu zaczęły napływać łzy,  ja zaczęłam się trząść.
- Brooke co się stało? - Mike przysunął się bliżej i objął mnie ramieniem - Błagam tylko nie mów, że miałaś z nim do czynienia.
Nic nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam strzelać swoimi palcami. Chłopak westchnął i mocno mnie do siebie przytulił.
- Czy... czy on ci coś zrobił? - zapytał cicho.
- Byłam w poprawczaku - mruknęłam, a chłopak kiwnął głową na znak, że wie. Skąd? - On był tam ochroniarzem i na początku był bardzo miły, ale potem... - zacisnęłam mocno powieki, nie chcąc dać wypłynąć łzą - Przychodził i bił mnie.
- A to skurwiel - chłopak gwałtownie wstał.
- Jak uciekłam, to po jakimś czasie mnie porwał - powiedziałam starając się uspokoić - Powiedział, że to przez przypadek i nic mi nie zrobił - pominęłam moment, w którym chciał mnie zabić, żeby już bardziej nie denerwować Mike'a.
- Boże Brooke przepraszam - powiedział, przykładając dłonie do twarzy - Ale to nie koniec złych wiadomości.
- No tak - przewróciłam oczami - Moje życie ostatnio to jedna, wielka, zła wiadomość, także nic mnie już chyba nie zdziwi.
- Nawet to... - zawahał się - Że tata nie żyje?
Nagle mój świat zawirował. Mimo, że siedziałam czułam jak moje nogi miękną. Nie widziałam taty od kilku lat, ale nadal bardzo go kocham. A teraz dowiaduję się, że on nie żyje?! Muszę przyznać, że ostatnio nawet myślałam nad tym, żeby go odnaleźć. Ale teraz już nie mam kogo szukać. Kolejna osoba, którą kocham odchodzi. Kolejny raz będę płakać. Ja tak nie chce żyć! Dlaczego ja muszę mieć takiego cholernego pecha! Kiedy wszystko zaczyna się układać zawsze znajdzie się ktoś albo coś co to zepsuje. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Spojrzałam na Mike, który stał ze smutną miną i wybiegłam z pokoju. Zbiegłam na dół i opuściłam dom nawet nie zamykając drzwi. Biegłam przed siebie, a mój widok był ograniczony przez łzy w moich oczach. Nie potrafiłam się opanować. Stanęłam kiedy zaczęłam się dławić i dusić. Nie umiałam złapać oddechu. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Następne co poczułam do bolesne zderzenie z chodnikiem.



Justin's POV

Wróciłem do domu godzinę później. Nie sądziłem, że pójdzie z tym tak szybko. Byłem szczęśliwy, że rozprawiłem się z Seanem. Obiecał, że wyjedzie, ale nie mogę być tego do końca pewien, więc nasi ludzie mają go na oku. Wszedłem do środka i zamarłem. Na kanapie siedział chłopak, który był zdumiewająco podobny do Mike'a. A może to był on? Zaśmiałem się z siebie. To niemożliwe.
- Cześć? - podszedłem do niego wyciągając rękę w jego kierunku - Jestem Justin. Kim jesteś i dlaczego siedzisz na mojej kanapie? - zapytałem zdezorientowany, zerkając na Mone obok chłopaka.
- Justin - wydusił i wstał, przytulając mnie. I wtedy jeszcze raz rozpatrzyłem możliwość, że to Mike.
- Ty.. - odsunąłem się i spojrzałem na niego marszcząc brwi.
- Tak to ja - wskazał na siebie.
- Ale przecież ty nie żyjesz! - krzyknąłem zatykając dłonią usta.
- Jak widać żyję - zaśmiał się, ale widząc moje przerażenie spoważniał.
- Jak? - tylko tyle udało mi się wydusić.
- Musiałem to zrobić, żeby chronić Brooke - stwierdził i opadł z powrotem na kanapę. Odwróciłem się, zamykając oczy i odchylając głowę do tyłu. To się nie dzieje.
- Niech ktoś mi do cholery wytłumaczy co tu się dzieje?! - warknąłem. Całe moje zaskoczenie przerodziło się w gniew - Jakim prawem ty żyjesz! - wskazałem na Mike'a - Dlaczego siedzisz tu z Moną - wskazałem na dziewczynę - I gdzie do cholery jest Brooke! - wrzasnąłem i rozejrzałem się po pokoju. Nigdzie jej nie było.
- Uspokój się Justin - poczułem jak Mona ciągnie mnie za ramię. Wyrwałem rękę i usiadłem na fotelu, patrząc wyczekująco na Mike'a.
- No dobra - westchnął - To było tak, że... - opowiedział mi całą historię, łącznie z tym co Clark zrobił Brooke. Siedziałem ze splecionymi dłońmi, trzymając je przy twarzy. Nie wiedziałem, że Brooklyn znała tego człowieka. Jakbym wiedział co on jej robił, nigdy w życiu nie rozmawiałbym z nim, tylko już dawno leżałby parę metrów pod ziemią. Analizowałem wszystko co chłopak mi powiedział. Mówił prawdę? Skoro okłamywał nas przez tyle lat, to może teraz też to robi? Sam nie wiem czy jestem na niego zły, czy bardziej szczęśliwy, że wrócił. Jeszcze do mnie nie dotarło, że mój przyjaciel znowu jest ze mną.
- No dobrze - odetchnąłem - Ale dalej nie wiem gdzie jest Brooke.
- Nie wiem - spojrzeli na siebie, po czym odpowiedzieli równocześnie - Wybiegła jakiś czas temu.
- I nikt za nią nie poszedł?! - wrzasnąłem podnosząc się z miejsca.
- Musi sobie wszystko przemyśleć - wzruszył ramionami Mike. Boże jaki on jest głupi - Powiedziałem jej, że nasz tata zmarł.
- Przykro mi - spojrzałem na niego bez żadnych emocji - Ale to nie zmienia faktu, że jesteś idiotą.
- Wyluzuj - rozsiadł się wygodnie na kanapie. Miałem wrażenie, że w ogóle nie interesuje go co stanie się z jego siostrą - Pomyśli i wróci. Kiedyś często tak znikała.
- I z czym skończyła? - syknąłem, podchodząc do niego. Chłopak spojrzał na mnie z zaciekawieniem - Z chorobą psychiczną.
- Z depresji da się wyjść - machnął ręką. Miałem ochotę go rozszarpać.
- A z piromanią? - zapytałem, przekręcając głowę, wpatrując się w niego morderczym wzrokiem.
- Z czym? - poniósł się stając ze mną twarzą w twarz. Byliśmy tego samego wzrostu.
- Twoja siostra jest piromanką - przyłożyłem palec do jego klatki piersiowej - W dużej mierze przez ciebie - rzuciłem i odwróciłem się, wychodząc z domu.
Wyszedłem z podwórka skręcając w prawą stronę. Miałem przeczucie, że właśnie tam poszła Brooke. Szedłem, rozglądając się na boki, starając się znaleźć coś, co mogłoby świadczyć o tym, że Brooke tu była. Dzieci bawiące się na podwórku, starsza pani z psem, jakaś para wymieniająca się śliną, ale ani śladu dziewczyny. Nagle usłyszałem krzyk. Biegiem rzuciłem się w tym kierunku. Skręciłem w jedną z uliczek, szukając źródła dźwięku. Moim oczom ukazał się chłopak, który okręcał się dookoła z jakąś dziewczyną na rękach. Krzyczała i śmiała się trzymając ręce na ramionach chłopaka. Uśmiechnąłem się pod nosem wyobrażając sobie mnie i Brooke na ich miejscu. Wyszedłem z powrotem na chodnik i wkładając ręce do kieszeni, ruszyłem przed siebie. Chodziłem już tak kilka godzin i dalej jej nie znalazłem. Zaczynałem się denerwować, bo robiło się już ciemno. Postanowiłem popytać ludzi czy może czegoś nie widzieli.
- Przepraszam panią - zapytałem jakąś kobietę w średnim wieku, która stała przy płocie pielęgnując kwiaty - Nie widziała może pani takiej dziewczyny? - wyciągnąłem telefon i włączyłem zdjęcie Brooke, które kiedyś sobie zrobiliśmy. Kobieta zmarszczyła brwi, po chwili szeroko się uśmiechając.
- Tak widziałam ją - powiedziała - Biegła chodnikiem cała zapłakana, aż w końcu zatrzymała się pod moim domem. Nagle zemdlała i upadła na ziemię. Od razu pobiegłam do niej, ale zaraz zatrzymało się czarne auto i wysiadł z niego jakiś mężczyzna - zmarszczyłem brwi, zastanawiając się o kogo chodzi - Podszedł do niej i zaczął mówić...- przyłożyła palec do brody, myśląc na czymś - Brooke kochanie obudź się? - zatrzymała się, patrząc na mnie, ale już po chwili kontynuowała - To chyba był jej chłopak, bo zabrał ją i powiedział, że zawiezie ją do szpitala.
- A jak ten chłopak wyglądał? - byłem przerażony. Ktoś położył łapy na MOJEJ dziewczynie. Nie wiedziałem gdzie ona jest i strasznie się o nią bałem.
- Miał długie, ciemne włosy związane w kucyk. Był bardzo umięśniony i ogólnie miał taką egzotyczną urodę - uśmiechnęła się.
- Ddd...dobrze, dziękuje - wyjąkałem i biegiem rzuciłem się w kierunku domu. To mogła być tylko jedna osoba.
Brad.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Halo, halo!
Jakoś cicho ostatnio tutaj ;/ Coś nie komentujecie. A szkoda, bo to strasznie motywuje :( Jak wrażenia po rozdziale? Spodziewaliście się takiego obrotu spraw? :D

A tak w ogóle to bilety kupione? ♥♥♥Mam nadzieję, że widzimy się za rok 11 listopada w Krakowie! :*
I mam dla Was ciekawą propozycję. Moja koleżanka podsunęła mi ostatnio taki fajny pomysł. Jeśli będziecie chcieli zrobię post, poświęcony na "rozmowę" z bohaterami tego opowiadania. Już wyjaśniam o co chodzi:
Będziecie zadawać pytania do bohaterów, a ja w ich imieniu będę na nie odpowiadać. Możecie pytać wszystkich o wszystko :D
To od Was zależy czy będzie coś takiego. Jeśli pod dzisiejszym i następnym rozdziałem będzie przynajmniej 10 pytań (żeby było na co odpowiadać) to taki post pojawi sie w najbliższym czasie. A jak nie chcecie to nie piszcie i nie będzie czegoś takiego - proste :D
Pomyślcie nad tym i do zobaczenia :*

PS Dodałam kolejnego bohatera, więc możecie wejść i zobaczyć ;d

9 komentarzy

  1. Rozdział bezbłędny! Super! Super! Super!
    Czekam na next i zachęcam do pisania!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Roździał cudny *-* czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. <3
    Byłam w szoku ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy beda seksy
    ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Za kazdym rozdzialem chce przeczytac następny,to interesujące o czym piszesz i świetne jest to ze chciałaś sie podzielic swoim opowiadaniem z innymi,nie rozumiem czemu inni ludzie piszą coś a nie chcą podzielić sie tym z swiatem.Doceniam to co robisz i czekam na next rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem pod wrażeniem dopiero co skończyłam rozdział i już czekam na nastepny *O* masz ogromny talent ;)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon