środa, 23 grudnia 2015

ROZDZIAŁ 25

Brooke's POV
Obudziłam się szukając ręką obok mnie ciała Justina. Nikogo nie znalazłam, więc spanikowana, gwałtownie podniosłam się i wstałam z łóżka. Nie miałam nic na sobie, więc wyciągnęłam z szafy chłopaka niebieską koszulkę, która sięgała mi do połowy ud. Wyszłam z pokoju, kierując się na dół. Już w połowie schodów dotarł do mnie cudowny zapach naleśników. Zajrzałam do kuchni, gdzie Justin stał przy kuchence cicho podśpiewując i wymachując biodrami w rytm muzyki, która akurat leciała w radiu. Oparłam się o framugę drzwi i skrzyżowałam ręce na piersiach. Cicho zaśmiałam się pod nosem, na co chłopak gwałtownie odwrócił się i upuścił miskę z ciastem na naleśniki.
- Jezu Brooke - jęknął ścierając ciasto - Wystraszyłaś mnie.
- Przepraszam - uśmiechnęłam się i podeszłam do niego, całując go w policzek.
- Wydaję mi się, że to za mało jak na przeprosiny - uśmiechnął się łobuzersko.
- Tak? - oblizałam usta przybliżając swoją twarz do jego - To jakie prze... - nie dał mi dokończyć, bo niespodziewanie wpił się w moje wargi. Umieściłam dłonie na jego karku, delikatnie ciągnąc go za włosy. Przyciągnął mnie bliżej i położył ręce na moich biodrach. Jęknął prosto w moje usta, kiedy przypadkowo wypchnęłam biodra do przodu, ocierając się o jego krocze. Uśmiechnęłam się zwycięsko. Przejechał językiem po mojej wardze prosząc o dostęp. Postanowiłam się trochę z nim podroczyć i dalej trzymałam usta zamknięte. Zjechał rękoma na mój tyłek i ścisnął go lekko, przez co jęknęłam a on szybko włożył swój język do moich ust. Zaczęliśmy zawziętą walkę i z góry wiedziałam, że jestem skazana na porażkę. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi, a ja na ten dźwięk podskoczyłam, nie spodziewając się tego.
- Spokojnie - zaśmiał się. Posłałam mu nerwowy uśmiech, kiedy opuszczał kuchnię, żeby otworzyć drzwi. Podeszłam do blatu i zabrałam jednego naleśnika. Usiadłam przy stole i zaczęłam go skubać, wkładając sobie do buzi malutkie części. W taki sposób najbardziej lubię je jeść.
Słyszałam jak Justin chwilę z kimś rozmawiał, po czym zamknął z hukiem drzwi i praktycznie biegiem wpadł do kuchni.
- Co to jest?! - rzucił przede mnie kopertę z napisem "Miłego dnia skarbie".
- Skąd pomysł, że to do mnie? - zmarszczyłam brwi.
- Listonosz powiedział, że "Pan T" kazał dostarczyć to dla Brooklyn Curtis - starał się naśladować głos listonosza, co wywołało u mnie cichy chichot. Zgromił mnie wzrokiem, więc od razu się zamknęłam - Masz zamiar to otworzyć?
- Od kogo to? - zapytałam. Jakoś uciekła mi ta informacja.
- Od jakiegoś "Pana T" - odparł. Stanęłam jak wryta, kiedy dotarły do mnie te słowa. Zaczęłam drżeć, a do moich oczu napłynęły łzy kiedy przypomniałam sobie wydarzenia ze wczorajszego dnia. Justin widząc moją reakcje zmarszczył brwi, nie wiedząc dlaczego tak reaguje, ale po chwili podszedł do mnie i mocno przytulił. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać, kiedy chłopak uspokajająco głaskał moje plecy i szeptał czułe słowa do mojego ucha. Też tak macie, że jak ktoś chce was uspokoić to zaczynacie płakać jeszcze bardziej?
- Kochanie kto to jest? - złapał mnie za ramiona i odsunął, patrząc w moje oczy.
- To Tho... Thom...- zaczęłam się jąkać - Thomas.
- Kto? - zmarszczył brwi.
- Thomas Walker - wyszeptałam spuszczając głowę.
- Nie mam pojęcia kto to, ale mam nadzieję, że teraz mi wszystko wyjaśnisz - złapał mnie za rękę i pociągnął do salonu. Usiadł na kanapie i pociągnął mnie tak, że wylądowałam na jego kolanach - Mam wrażenie, że to ma związek z Bradem i tym całym zamieszaniem.
 I wszystko do mnie znowu wróciło. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego Justin nie próbuje wyciągnąć ode mnie co rzekomo zrobił mi Brad. Dlaczego nie mówi nic o Mike'u. Czy widział go w ogóle? Zachowywał się tak jakby nic się nie stało. Może to był jego sposób na radzenie sobie z tym wszystkim? Ale ja potrzebowałam rozmowy. Musiałam się wygadać. Powiedzieć wszystko co mi leży na sercu żeby poczuć się lepiej. I zrobię to, nawet jeśli on nie będzie chciał mnie słuchać.
- Dlaczego nie chcesz rozmawiać o tym co się stało? - spytałam cicho.
- Jak to nie chcę - zmarszczył brwi - Myślałem, że ty nie chcesz - chciał się uśmiechnąć, ale na jego twarzy pojawił się grymas. Nic nie opowiedziałam tylko pokręciłam przecząco głową. Chłopak westchnął, po czym delikatnie zepchnął mnie ze swoich kolan, sprawiając, że wylądowałam na kanapie obok niego. Usiadł po turecku, zwrócony twarzą do mnie i czekał aż zacznę mówić.
- Wiesz, że Mike wrócił? - mój głos drżał i wiedziałam, że jak będę mówić głośniej to się rozpłaczę.
- Wiem - odparł - Ale co to ma do tego wszystkiego?
- Powiedział mi, że tata zmarł - ściszyłam głos do tego stopnia, że nie byłam pewna czy Justin to usłyszał. Na szczęście chłopak to usłyszał i pokiwał głową, na znak, że wie - I wybiegłam z domu. Biegłam jakiś czas, sama nie wiem dokąd - spuściłam głowę i zaczęłam strzelać palcami - A potem zrobiło mi się słabo i zemdlałam.
- Brooke - westchnął i przyłożył dłoń do mojego policzka. Posłałam mu blady uśmiech.
- I nie wiem co dalej się ze mną działo - pokręciłam głową - Obudziłam się przywiązana na krześle. Siedziałam na przeciwko Brada, który...
- Czy on coś ci zrobił? - przerwał mi. Jego oczy pociemniały, a szczękę miał mocno zaciśniętą. Był zły. I to bardzo.
- Justin to nie tak - zaczęłam, ale nie dał mi dokończyć bo wstał i wyszedł z pokoju. Siedziałam z otwartymi ustami, nie wiedząc co się przed chwilą stało. Czy on jest zły na mnie? Co ja mu takiego zrobiłam? Po kilku minutach Justin wrócił z kopertą w ręku.
- Co jest w środku? - wysyczał rzucając ją do mnie.
- Nie wiem - mruknęłam i odłożyłam ją na bok.
- To otwórz i zobacz! - wrzasnął, a ja podskoczyłam. Chłopak widząc moją przerażoną twarz złagodniał i usiadł koło mnie - Przepraszam. Po prostu nie mogę znieść myśli, że on coś ci zrobił - chciałam coś powiedzieć, ale uciszył mnie i mówił dalej - Zobacz co jest w środku - podał mi kopertę. Moje ręce trzęsły się jakbym rozbrajała jakąś bombę. Wzięłam kopertę i spojrzałam na Justina, który uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Drżącymi dłońmi otworzyłam ją i zajrzałam do środka. Były tam jakieś zdjęcia, ale bałam się je zobaczyć,
- Ty zobacz - podałam chłopakowi kopertę - Ja się boje.
Justin wziął ją ode mnie i wyciągnął 3 zdjęcia. Na każdym był nieżywy Brad. Jeden obrazek pokazywał jego brzuch z kłutymi ranami, na drugim była jego blada twarz, a trzecie zdjęcie pokazywało go w całości. Zrobiło mi się niedobrze kiedy to zobaczyłam. Oczy znowu zapiekły mnie od zbierających się w nich łez. Wstałam i chwiejnym krokiem poszłam do kuchni. Nie wiedziałam co mam teraz ze sobą zrobić. Ta sytuacja, te zdjęcia... To wszystko za dużo jak na mnie.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej sok, upijając kilka łyków. Starałam zachowywać się normalnie, jakby nic się nie stało. Wróciłam do salonu i usiadłam na fotelu pod ścianą i włączyłam telewizor, przerzucając z kanału na kanał, w poszukiwaniu czegoś, co odciągnęłoby moje myśli od tej chorej sytuacji. Kątem oka patrzyłam na Justina, który siedział z twarzą ukrytą w dłoniach. Chciałabym wiedzieć co siedzi teraz w jego głowie, ale nie mam odwagi, żeby o to zapytać. Moja chęć wygadania się nagle prysła. Miałam nadzieję, że o nic nie będzie pytał. Te zdjęcia na pewno dużo mu powiedziały, ale sama nie wiem czy przez nie, nie będzie miał jeszcze więcej pytań. Oby nie...
- Przepraszam - po kilku minutach ciszy podniósł się i ruszył w moją stronę. Kucnął przed fotelem i ujął moje dłonie w swoje, uważnie mi się przypatrując - Nie miałem pojęcia co tam się działo. Nie dałem ci nawet dojść do słowa. Tak mi przykro Brooke - westchnął całując moje dłonie - Wiem, że Brad był dla ciebie ważny. I mimo tego co ci zrobił to.. jakaś... - zaczął się jąkać - cząstka ciebie... zz..zawsze - odchrząknął - go kochała i będzie kochać.
Nic nie odpowiedziałam tylko zsunęłam się z fotela i upadłam na kolana obok niego. Mocno go przytuliłam i trwaliśmy tak przez jakiś czas. Naprawdę wzruszył mnie tymi słowami. Były takie szczere i piękne. To prawda, że zawsze kochałam Brada. Był dla mnie jak brat, którego rzekomo nie miałam. Nawet to co mi zrobił nie zmieniło moich uczuć do niego, a teraz wiem, że nie zrobił tego z własnej woli. Nigdy o nim nie zapomnę. Już na zawsze zostanie w moim sercu.
- Kto to zrobił? - odsunął się ode mnie i lekko wskazał brodą na zdjęcia.
- T - powiedziałam obojętnie po czym wstałam i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Kolejny raz nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
- Kto? - powtórzył.
- Thomas Walker - powiedziałam powoli. Zmarszczył brwi, nie wiedząc o kogo chodzi. No tak - Był ze mną w poprawczaku. Zawsze się do mnie przystawiał i proponował... dziwne rzeczy. Odrzucałam go i nie zwracałam na niego uwagi. A potem uciekł albo go wypuścili, nie wiem - przerwałam patrząc na jego reakcje. Miał skupiony wyraz twarzy. Analizował wszystko co mu powiedziałam - I pamiętasz tego człowieka, który zabił Douga? To był on - ostatnią część wyszeptałam.
- Gdzie on teraz jest? - zapytał spokojnym głosem. Mimo to wiedziałam, że w środku walczy ze sobą, żeby nie wybuchnąć. Zastanawiałam się czy powiedzieć mu, że jest w domu na przeciwko. On na pewno tam pójdzie i go zabije. A czy ja tego chce? Thomas wyrządził dużo szkód, ale... To skomplikowane.
- Nie wiem - mruknęłam - Było ciemno jak uciekałam.
- To gdzie byłaś przez tyle czasu? - podniósł głos. Zapewne dlatego, że był zdziwiony, że przez kilka godzin wracałam tutaj. To się władowałaś Brooke...
- Ja umm.. - zacięłam się - Siedziałam chwilę w parku. Musiałam sobie wszystko przemyśleć - patrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem, ale po chwili uśmiechnął się i przyciągnął do siebie.
- Najważniejsze, że już jesteś - cmoknął mnie w czoło - A nim zajmę się później.

*kilka dni później*

- Heeej! Oglądałam to! - zrobiłam minę szczeniaczka, kiedy przyszedł Justin i przełączył moje bajki. Posłał mi bezczelny uśmiech i rozsiadł się wygodnie na kanapie, oglądając mecz koszykówki. Faceci... Podeszłam do niego i okrakiem usiadłam na jego kolanach.
- Co ty robisz? - uśmiechnął się łobuzersko. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam obrysowywać palcem jego tatuaże. 
- Uwielbiam je - wyszeptałam mu do ucha, przygryzając jego płatek. Chłopak poruszył się niespokojnie ocierając się o moją kobiecość. Zaczęłam jeździć rękoma po jego ramionach, a później po jego klatce piersiowej. Chłopak siedział bez koszulki, w samych dresach. Jedną ręką jeździłam po jego brzuchu, a drugą wyjęłam pilot z jego dłońmi. Nawet tego nie zauważył. Kiedy miałam już co chciałam złożyłam słodkiego buziaka na jego ustach i wstałam wracając na fotel. 
- No weź - chłopak jęknął wskazując na swoje krocze.
- Masz mały problem widzę - zaśmiałam się, włączając z powrotem na swoje bajki.
- Mały? - w mgnieniu oka znalazł się przy mnie, opierając ręce na podłokietnikach - Wydaję mi się, że jednak duży.
- No nie wiem - przyłożyłam palec do brody udając, że nad czymś myślę. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Czułam na swoich ustach jego oddech. 
- No to zaraz się dowiesz - powiedział i już miał mnie pocałować, kiedy po domu rozniósł się dźwięk dzwonka. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc kto mógł przyjść. Justin westchnął zirytowany i odsunął się ode mnie, podchodząc do drzwi i otwierając je. Odwróciłam głowę i spojrzałam w tamtym kierunku.
- No siema ludzie - do środka wszedł Chris z butelką wódki w dłoni. Oj coś czuję, że będzie się dzisiaj działo. Za nim pojawiła się reszta chłopaków, którzy przywitali się z Justinem męskim uściskiem i Mona, która posłała mu tylko lekki uśmiech. Okej? 
- Cześć Brookie - podeszli do mnie i przywitali się. 
- No hej - westchnęłam trochę zawiedziona, że nie będę mogła dokończyć z Justinem tego, co zaczęłam.
- Coś się stało? - zapytał John.
- Czy może w czymś przeszkodziliśmy? - zaśmiał się Colin wskazując na Justina. Spojrzałam w jego kierunku. Stał cały czerwony z poduszką przy kroczu. Zaczęłam się śmiać, a za chwilę dołączyła do mnie reszta. Nawet Mona.
- Kocham wasze wyczucie - powiedziałam ocierając dłonią łzy. 
- Nienawidzę was wszystkich - Justin wytknął w naszą stronę język i zniknął za drzwiami łazienki, zapewne po to, żeby rozwiązać jego "mały" problem. 
- Napijecie się czegoś? - zaproponowałam, podnosząc się i idąc w kierunku kuchni.
- Mamy wszystko, weź tylko kieliszki! - krzyknął Jake. Zaśmiałam się cicho. Zachowywali się jak normalni ludzie w ich wieku, kiedy tak naprawdę daleko im było do normalności. Ale to było właśnie najlepsze. Wyróżnialiśmy się w jakiś sposób. Nasze życie było pełne niespodzianek i zawirowań co z jednej strony było naprawdę uciążliwe, a z drugiej genialne. Przynajmniej się nie nudzimy.
- Robisz te kieliszki czy jak? - moje rozmyślenia przerwał czyjś głos. Odwróciłam się gwałtownie i stanęłam przed Ryanem. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Podniosłam wzrok, żeby spojrzeć w jego oczy. Były naprawdę piękne - Halo! Ziemia do Brooke - pstryknął palcami przed moją twarzą - Wszystko w porządku? 
- Tak ja tylko... - odwróciłam się i wzięłam do ręki pierwszą rzecz jaka wpadła mi w oczy.
- Po co ci łyżka? - spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Ja... - zatrzymałam się nie wiedząc co powiedzieć - Kończyłam obiad! 
- Obiad o 22? - zmarszczył brwi. 
- Tak wyszło - wzruszyłam ramionami i otworzyłam szafkę, żeby wyciągnąć kieliszki.
- Brooke - złapał mnie za rękę i pociągnął, sprawiając że wpadłam na niego. Znowu byliśmy bardzo blisko siebie - Nie wiem co siedzi w twojej głowie, ale błagam przestań się tak zachowywać.
- Tak to znaczy jak? - przewróciłam oczami.
- Sam nie wiem...- podrapał się po karku - Ale zachowujesz się dziwnie. Unikasz mojego wzroku i wszystkiego co ze mną związane. 
- Dziwisz mi się? - prychnęłam.
- Tak - odparł - W takim razie wyjaśnij mi o co ci chodzi.
- Nie umiem z tobą normalnie rozmawiać po tym co powiedziałeś - mruknęłam - Boję się przez ciebie.
- Co ja takiego powiedziałem? - spojrzał na mnie zdezorientowany.

FLASHBACK
- Dobrze mamo - zaśmiał się i ostatni raz szybko pocałował mnie w usta i odstawił na ziemię. Minął mnie i wyszedł. Spojrzałam na Ryana, który przyglądał mi się smutnie.
- Ryan, ja chciałam ci powiedzieć, ale...
- Spoko - uśmiechnął się blado - To był twój wybór.
Spojrzał na mnie ostatni raz, po czym odwrócił się i podszedł do drzwi. Nacisnął klamkę i już miał wychodzić, kiedy zatrzymał się i delikatnie obrócił głowę.
- Tylko zastanów się czy dobry - powiedział i wyszedł, zostawiając mnie w kompletnej dezorientacji. 
END OF FLASHBACK

- Bo to prawda - mruknął ponuro.
- Dlaczego?! - mój głos brzmiał desperacko - Co chciałeś przez to powiedzieć?
- Posłuchaj - westchnął, przeczesując włosy palcami - Justin jest... On nie bawi się w związki. Ma dziewczyny na jedną noc, ewentualnie parę dni, to wszystko. Z tobą nie jest inaczej - przerwał patrząc w moje oczy. Miałam ochotę go uderzyć - Uprawialiście już seks? Jak nie to rzuci cię jak tylko to się stanie, a jeśli tak to musisz być w tym naprawdę dobra - tu miarka się przebrała. Z całej siły wymierzyłam mu uderzenie w policzek. Jego głowa poleciała w bok, a on przyłożył rękę do obolałego miejsca. Jego oczy ciskały we mnie piorunami. Wzięłam to po co tu przyszłam i minęłam go, trącając przy tym jego ramię. Weszłam do salonu, gdzie wszyscy rozmawiali i w ogóle nie zwrócili uwagi na to, że nie było mnie tak długo. Postawiłam kieliszki na stoliku i usiadłam na fotelu. Po chwili przez salon prawie przebiegł Ryan, wychodząc z domu, głośno trzaskając drzwiami.
- A temu co się stało? - zapytał Scott. Nagle wszyscy na mnie spojrzeli, a ja tylko wywróciłam oczami.
- Skąd ja mam wiedzieć - jęknęłam zirytowana.
- Poszedł za tobą - wyjaśnił Scott - Pokłóciliście się?
- Nie wasza sprawa - wysyczałam i podniosłam się, idąc na górę.


Mona's POV
- Pójdę zobaczyć co z nią - powiedział Justin i wstał, chcąc iść za Brooke.
- Siedź - zatrzymałam go - Ja pójdę - chłopak pokiwał głową i wrócił na miejsce. Widziałam, że patrzył na mnie kiedy wchodziłam po schodach. Czyżby mi nie ufał? Szłam korytarzem, nie wiedząc w którym pokoju jest Brooke. Nagle poczułam zapach spalenizny. Szybko otwierałam wszystkie drzwi, chcąc jak najszybciej znaleźć dziewczynę. Otworzyłam ostatnie drzwi i zobaczyłam ją siedzącą na łóżku. Przed nią ustawione było 6 świeczek. Odetchnęłam z ulgą. Nic jej nie jest.
- Czemu tu tak śmierdzi? - zapytałam wchodząc do środka.
- Bluzka mi się zajarała - wymamrotała wskazując na materiał. Była tam wypalona dziura. Jak ona odpalała te świeczki?
- Co tam? - zapytałam siadając obok niej. Nic nie odpowiedziała, tylko wzruszyła ramionami - Przecież widzę, że coś jest nie tak.
- Ryan - powiedziała oschle.
- Mogłam się domyślić - zaśmiałam się - Co ten mój kochany braciszek znowu wymyślił?
- Powiedział, że Justin jest ze mną, bo jestem dobra w łóżku - odpowiedziała zamykając oczy. Słyszałam jak po cichu zaczyna liczyć, żeby się uspokoić.
- Hej! - przytuliłam ją - Nie przejmuj się tym. To nie prawda. Justin kocha cię najmocniej na świecie - odsunęła się ode mnie i spojrzała mi w oczy - Nie widzi świata poza tobą. Jakby było trzeba oddałby za ciebie życie.
- Mam nadzieję, że nie będzie trzeba - wymamrotała.
- Wszystko będzie dobrze - uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła.
- Dziękuje - przytuliła mnie, po czym wstała zdmuchując świeczki i odstawiając je na szafkę. Zdecydowałam, że teraz jest idealny moment, żeby jej to powiedzieć. Z drugiej strony może lepiej jej nie martwić? I tak ma dużo swoich problemów.
- Mona co się dzieje? - nawet nie wiem skąd nagle pojawiła się przede mną - Siedzisz taka zamyślona.
- Muszę ci coś powiedzieć - ściszyłam głos, chcąc mieć pewność, że chłopaki nic nie usłyszą. Dziewczyna zmarszczyła brwi i usiadła na przeciwko mnie - Mam problem.
- Jaki? - patrzyła na mnie uważnie, jakby chciała wyczytać to z mojej twarzy.
- Zrobiłam coś czego nie powinnam...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć miśki! ♥
Bardzo przepraszam, że musieliście tyle czekać na ten rozdział, ale miałam problem z internetem :/
A jak wrażenia? Podoba się?
Zostawcie komentarz i do zobaczenia :*

PS
 Z okazji Świąt Bożego Narodzenia

życzę Ci nadziei, własnego skrawka nieba,
zadumy nad płomieniem świecy,
filiżanki dobrej, pachnącej kawy,
piękna poezji, muzyki,
pogodnych świąt zimowych,
odpoczynku, zwolnienia oddechu,
nabrania dystansu do tego, co wokół,
chwil roziskrzonych kolędą,
śmiechem i wspomnieniami.
Wesołych świąt!

6 komentarzy

  1. Cudny roździał *-* czekam na next ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fantastyczny! Thx za życzenia, i życze Ci wielu fanów, dużo komentarzy i przedewszystkim wyobraźni do pisania kolejnych rozdziłów! Wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jordan masz napisac nastepny now ! Bozostawilas mnie w totalnej dezorientacji!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zawsze mnie zaskoczył :p mam nadzieję, że szybko się dowiemy co postanowił T i dlaczego Mona była taka zamyslona :p czekam na następny :* Tobie też wesołych świąt :* no i przede wszystkim weny :* dzięki za to że dajesz tyle emocji, że odrywam się od rzeczywistosci, bo opowiadanie całkowicie mnie wciągnęło :*
    WS

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochanie Wesołych Świąt. Życzę Ci weny i chęci bo jesteś dobra w tym co robisz.♥♥ Czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg omg z niecierpliwością czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon