środa, 6 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 29

– Kochanie – usłyszałam nad uchem melodyjny głos mojego chłopaka. „Mój chłopak”, to tak ślicznie brzmi – czas wstawać.
– Mhm – wymamrotałam, przewracając się na bok. Poczułam jak jego ręce wślizgują się pod kołdrę i zaczynają błądzić po moim brzuchu. Jeśli myśli, że tym mnie rozbudzi to grubo się myli.
– Jest jedenasta – wyszeptał, zaczynając całować moją szyję.
– Mhm – nie docierało do mnie to co mówił. Chciałam tylko, żeby zostawił mnie w spokoju i pozwolił dalej spać.
– Moja mama zaraz przyjdzie – powiedział między pocałunkami.
– Cholera! – dostałam nagły przypływ energii. – Twoja mama! – odepchnęłam go od siebie i wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Nie zwracając uwagi na jego wzrok, który przez cały czas podążał za mną, weszłam do garderoby i zabrałam ubrania, i czystą bieliznę. Wróciłam do sypialni i obrzuciłam Justina krótkim spojrzeniem, po czym zniknęłam w łazience. Dlaczego uśmiecha się jak głupi? Mam coś na twarzy? Zdaję sobie sprawę, że jak wstanę to nie wyglądam jak bóg, ale żeby zaraz się ze mnie śmiać? Właściwie to musiałby to robić cały czas, bo ja nigdy nie wyglądam dobrze. Szybko zdjęłam z siebie piżamę i podeszłam do prysznica, aby odkręcić wodę.
– Dlaczego to ustrojstwo nie działa! – mamrotałam pod nosem, próbując naprawić kran. –Justin! – zawołałam i już po chwili drzwi łazienki się otworzyły, a do środka wszedł chłopak z rozbawionym wyrazem twarzy. Kiedy zauważył, że jestem bez ubrań w jego oczach pojawiły się dziwne iskierki, a usta wykrzywiły się w łobuzerskim uśmiechu.
– Co się stało kochanie? – podszedł do mnie i położył ręce na moich biodrach. Spuściłam głowę, czując jak moje policzki przybierają czerwony kolor.
– Prysznic nie działa – powiedziałam cicho i odwróciłam się, aby pokazać mu o co chodzi.
– A no tak! – uderzył się otwartą ręką w czoło. – Miałem ci powiedzieć. Zakręcili nam wodę, bo niedaleko naprawiają rury czy coś.
– Nie – jęknęłam. – I jak ja mam się teraz umyć? – założyłam ręce na biodra i spojrzałam na niego wkurzona. Biedny. Nic nie zrobił, a się na nim wyżywam.
– Mam pomysł – uśmiechnął się szeroko i nim się zorientowałam co zamierza zrobić, przewiesił mnie sobie przez ramię i zaczął biec na dół.
– Co ty robisz?! – śmiałam się, uderzając pięściami w jego pośladki, z nadzieją, że może mnie postawi.
– Chciałaś się wykąpać.
– Ale nie ma wo… – i nagle dotarło do mnie co chce zrobić. – Nie Justin, puść mnie! Nie zgadzam się!
– Oj no weź – jęknął, uderzając mnie w pośladek – będzie fajnie.
– Nienawidzę cię – mruknęłam, próbując się nie zaśmiać. Im bliżej basenu byliśmy, tym bardziej cieszyłam się, że tej wody nie ma. Kąpiel z Justinem może być naprawdę obiecująca.
                Podszedł do krawędzi i patrzył w wodę, jakby zastanawiając się czy mnie do niej wrzucić. Zaczęło robić mi się zimno, bo jakby nie było nic na sobie nie miałam. A on stał i nic nie robił. Jak zahipnotyzowany. Chciałabym wiedzieć co siedzi teraz w jego głowie.
– Justin? – zapytałam cicho. – Masz zamiar coś zrobić czy będziemy tak stać? – chłopak nic nie odpowiedział tylko postawił mnie na ziemi. Spojrzałam na niego zdziwiona. – Co się stało skarbie? – podniosłam dłoń i położyłam ją na jego policzku, czule wpatrując się w jego oczy.
– Kocham cię Brooke – nagle odwrócił się gwałtownie i szybko zmniejszył między nami odległość. Oparł swoje czoło o moje i staliśmy tak patrząc się sobie w oczy. Nie to, że narzekam, ale jego zachowanie jest co najmniej dziwne. – Nigdy o tym nie zapominaj.
– Ale ja to wiem – uśmiechnęłam się lekko, wciąż będąc kilka centymetrów od jego twarzy. Czułam jego oddech na swojej skórze. Czułam zapach jego perfum. Zapach, przy którym nie umiałam się skupić i myśleć. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry. On chyba pomyślał o tym samym, bo jego usta znalazły się na moich w tej samej sekundzie. Na początku całowaliśmy się delikatnie. Lekko muskając się ustami. Jego ręce znalazły się na mojej talii, przyciągając mnie do siebie. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą współpracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. Chciałam żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach. Odpłacił mi tym samym, po czym wsunął język w moje rozchylone wargi. I nagle oderwaliśmy się od siebie. Oboje ciężko oddychaliśmy. On jednak mnie nie puścił. Przytuliłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Gładził mnie po włosach jedną ręką, a drugą cały czas mnie trzymał, jak gdyby bał się, że ucieknę. Ale nie zamierzałam tego zrobić i nie wiem dlaczego tak się zachowywał. To wyznanie… To miłe, że mi to powiedział (chociaż ja to dobrze wiedziałam), ale to wygląda jakby… Jakby się żegnał?
– Wiem, że wiesz – zaśmiał się – ale ja i tak będę ci to powtarzał cały czas. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego ile dla mnie znaczysz. Jesteś moim wszystkim. Jesteś moją księżniczką i już zawsze nią będziesz. Księżniczką z koroną, która powinna dostawać wszystko co chce. Jesteś moim bezcennym skarbem i oddałbym wszystko za ciebie. Jesteś moim aniołkiem, bo mówisz mi co jest dobre, a co złe. Jesteś moim słoneczkiem, bo zawsze poprawiasz mi humor. Kiedy jest źle, myślę o tobie i od razu na moich ustach pojawia się uśmiech. Jesteś moim serduszkiem, bo jesteś mi potrzebna do życia. Gdyby ciebie nie było, nie byłoby mnie. Jesteś moją pięknością, którą każdy chciałby mieć. Jesteś moim misiem, bo mogę cię przytulać ile tylko chcę. Jesteś moim kochaniem, bo kocham cię jak najmocniej się da. Ponad wszystko i nigdy nie będzie inaczej. Jesteś moją miłością i codzienną myślą. A przede wszystkim jesteś moim życiem, wiesz? – zatrzymał się i obdarzył mnie jeszcze czulszym spojrzeniem. Szybko podniosłam dłoń i otarłam łzy, które wyleciały z moich oczu. To co powiedział było takie piękne i wzruszające. Nie sądziłam, że stać go na takie wyznania. A tu proszę… Nie wiem co mam powiedzieć. To najwspanialsze słowa jakie kiedykolwiek usłyszałam.  Pokiwałam powoli głową w odpowiedzi na jego pytanie. Cały czas patrzyłam prosto w te jego piękne, hipnotyzujące oczy. - Powiedz coś, proszę.
 – Ja… – naprawdę nie wiedziałam co mu odpowiedzieć – jestem słaba w mówieniu takich rzeczy – spuściłam zawstydzona głowę. Jak zwykle musiałam coś zepsuć.
– Ale tu nie chodzi o to, żeby wymyślać piękne wiersze czy coś – uniósł palcem mój podbródek, zmuszając mnie, abym na niego spojrzała – po prostu powiedz mi, że mnie kochasz.
– No przecież wiesz, że cię kocham – spojrzałam na niego jak na idiotę i delikatnie przycisnęłam swoje usta do jego. – Kocham cię najbardziej na świecie i… – wyszeptałam w jego usta  – nie ma słów, które by to opisały, więc ci nie powiem tego w tak piękny sposób jak zrobiłeś to przed chwilą ty!
– Wystarczą te dwa słowa – zaśmiał się i szybko mnie pocałował.
                Patrzyliśmy się przez chwilę na siebie w milczeniu. Jeśli ktoś oglądałby nas z boku, wyglądałoby to jakbyśmy się zawiesili. A my tylko utknęliśmy w naszym własnym świecie. Niespodziewanie Justin podniósł mnie i spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem na ustach. O nie… Już wiem co ona zamierza zrobić.
– Justin proszę – jęknęłam.
– Przyszliśmy tutaj w konkretnym celu – zaśmiał się i tak po prostu wrzucił mnie do basenu. Kiedy moje ciało zderzyło się z ciepłą wodą, poczułam przyjemne dreszcze przechodzące wzdłuż mojego kręgosłupa. Jednak czegoś mi tu brakowało… Wynurzyłam się z wody i podpłynęłam do brzegu.
– Mam pomysł – powiedziałam melodyjnym głosem.
– Słucham – odparł rozmarzony, nachylając się nade mną. Wykorzystując sytuację, kiedy był zapatrzony w moje oczy, szybko wyciągnęłam rękę przed siebie i złapałam go za skrawek koszulki, wciągając go prosto do basenu.
– Ty… – wypłynął na powierzchnie i spojrzał na mnie, mrużąc oczy. Wyglądał przekomicznie. Jego miękkie włosy opadły mu na czoło i gdzieniegdzie się poprzyklejały.
– Jesteśmy kwita – zaśmiałam się, pływając wokół niego. – Chociaż nie do końca – zamyśliłam się. Chłopak zmarszczył brwi. – Ja jestem naga, a ty…
– Ty zboczuchu! – krzyknął rozbawiony.
– Ale ja nic nie powiedziałam!
– Ja już wiem co ci po tej ślicznej główce chodzi – podpłynął do mnie i przyciągnął do siebie – ale nic z tego kochanie.
– Dlaczego – jęknęłam zawiedziona.
– Bo lada chwila może pojawić się tutaj moja mama – wskazał brodą na dom – i nie chce, żeby widziała mnie nago.
– A ja?! – spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
– Jesteś kobietą – wzruszył ramionami . – Tak samo jak ona.
– Nienawidzę cię – spojrzałam na niego groźnie, próbując powstrzymać śmiech.
– A ja cię kocham – mruknął rozbawiony, zaczynając całować moją szyję.
– Udowodnij – droczyłam się z nim – wykrzycz to całemu światu!
– Kocham cię – szepnął mi do ucha.
– Dlaczego szepczesz mi do ucha? – zapytałam zdziwiona.
– Bo ty jesteś całym moim światem – nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się i spuściłam głowę. Znowu powoduje, że się rumienie! Co ten chłopak ze mną robi….
                Już miałam złączyć nasze usta, kiedy usłyszałam jak ktoś odchrząkuje. Wystraszona podniosłam głowę i zobaczyłam Pattie. Uśmiechała się i patrzyła na nas jak na jakiś obrazek. Schowałam się za Justinem, który posłał mi rozbawione spojrzenie.
– Nie chcę wam przerywać – zaczęła – myślę, że przyjdę później.
– Nie! – krzyknęłam. – Wejdź do salonu, usiądź. Zaraz przyjdę – kobieta spojrzała na nas ostatni raz, po czym odwróciła się i zniknęła za drzwiami. – Przyniesiesz mi coś do ubrania? – zapytałam.
– Co będę z tego miał? – na jego twarzy wyrósł łobuzerski uśmieszek.
– Justin – posłałam mu groźne spojrzenie.
– No dobrze – westchnął i podpłynął do brzegu – zaraz wracam, nie ruszaj się stąd.
– Kurde! A chciałam iść sobie pobiegać – przewróciłam oczami, na co chłopak zachichotał.
                Jak tylko Justin wszedł do domu zaczęłam pływać wzdłuż basenu. Zastanawiało mnie dzisiejsze zachowanie chłopaka. Właściwie to nic złego, że mówi jak bardzo mnie kocha, ale mam wrażenie, że coś się dzieje. Czegoś mi nie mówi, coś ukrywa. Boję się, że to coś złego, coś co mi go zabierze i już nigdy nie odda. Mimo, że nie umiem moich uczuć ubrać w takie piękne słowa, są one równie silne. Nie przeżyłabym bez niego. On jest moim tlenem, moim niebem i ziemią. Moim wszystkim.
– Proszę bardzo – z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka. Podniosłam głowę i zobaczyłam jak stoi z wyciągniętymi rękami, na których ułożone były ubrania.
– Ani mi się waż wrzucać ich do wody!
– Dlaczego nie? – uśmiechnął się chytrze.
– Bo będzie mi smutno – powiedziałam dziecinnym głosem, wychodząc z basenu. – A ty nie lubisz jak jest mi smutno.
– Wygrałaś – westchnął. – Proszę – podał mi ubrania, cały czas się we mnie wpatrując.
– Mógłbyś się odwrócić? – zapytałam cicho.
– Przecież teraz na ciebie patrzę i nie masz z tym problemu – powiedział z niedowierzaniem.
– Justin, proszę – jęknęłam.
– No dobra – wywrócił oczami i zrobił to co mu kazałam. Szybko założyłam na siebie bieliznę, a potem ubrania. Po cichu podeszłam do chłopaka i przytuliłam go od tyłu.
– Wszystko w porządku? – zapytałam, rysując jakieś wzroki na jego brzuchu.
– Dlaczego pytasz? – odwrócił się do mnie i złączył nasze dłonie.
– Tak tylko – wzruszyłam ramionami – mam wrażenie, że coś jest nie tak.
– Mówię jak bardzo cię kocham, a ty sugerujesz, że to tylko przykrywka? – uniósł brwi, patrząc na mnie lekko oskarżycielskim wzrokiem. Widziałam w jego oczach rozczarowanie. Zraniłam go tym.
– Nie o to chodzi…
– Brooke posłuchaj – przerwał mi, uważnie się we mnie wpatrując. – Nic nie ukrywam.
– Ale…
– Nie przerywaj mi jak mówię – powiedział sucho. Auć. – Nic się nie dzieję, a nawet jakby, to najwidoczniej to ciebie nie dotyczy. Nie masz się czym martwić, bo wszystko jest w jak najlepszym porządku, jasne?
– Jasne – mruknęłam.
– Kocham cię – pocałował mnie w czoło. Kręci, kręci, kręci.
– Ja ciebie też – wymamrotałam i odsunęłam się od niego, z zamiarem pójścia do Pattie. Nim jednak zdążyłam wejść do domu, zatrzymał mnie jego głos.
– Będę z chłopakami jakbyś coś chciała – kiwnęłam głową i zniknęłam za drzwiami. I tak dowiem się o co chodzi.
                Wchodząc do środka od razu rzuciła mi się w oczy kobieta siedząca na kanapie i przeglądająca jakiś album. Usiadłam na kanapie obok niej i spojrzałam na zdjęcia. Mały Justin trzymający w rękach gitarę, która była prawie większa od niego – urocze.
– Miał tutaj sześć albo siedem lat – zaczęła. – Byliśmy wtedy u mojej siostry. Kiedy dorwał gitarę nie chciał jej zostawić. Mówił, że kiedyś zostanie sławną gwiazdą i tysiące ludzi będzie przychodzić na jego koncerty.
– Fajne marzenie – zaśmiałam się. – Trzymam kciuki, żeby się spełniło.
– Nie spełni – westchnęła. – Porzucił muzykę. Przestał grać i śpiewać – pokręciła głową – a szkoda, bo ma naprawdę wielki talent.
– Co się stało? – zmarszczyłam brwi.
– Miłość.
– Nie rozumiem.
– Justin zakochał się kiedyś w dziewczynie, z którą łączyła ich przede wszystkim wspólna pasja – mówiła powoli.
– Muzyka – dokończyłam.
– Był w tej dziewczynie szalenie zakochany. Świata poza nią nie widział – uśmiechnęła się, a mnie coś w sercu zakuło. – Tworzyli razem piosenki, razem śpiewali. To był cudowny duet. Uwielbialiśmy ich słuchać – spojrzała na mnie na chwilę, po czym znów odwróciła wzrok. – Pewnego razu śpiewali w parku na akcji charytatywnej. Złapał ich tam jakiś łowca talentów czy ktoś taki. Nie wiem, nie znam się – zaśmiała się, patrząc na mnie. Odwzajemniłam jej uśmiech i oparłam łokcie na kolanach, będąc ciekawa co stało się z ową dziewczyną. – Zaproponował im kontrakt, który mieli przyjąć. Jednak woleli sobie wszystko przemyśleć i nie dali mu odpowiedzi od razu. Po długich rozmowach zdecydowali się. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj – jej mina nagle posmutniała. – Justin miał iść do tego człowieka, żeby podpisać wszystkie papiery i kiedy szedł… - zatrzymała się. Spojrzałam na jej twarz i zobaczyłam, że płacze. Wstałam z kanapy i podeszłam do szafki, na której leżała paczka chusteczek. Wzięłam ją i podałam jej.
– Proszę – uśmiechnęłam się, siadając z powrotem.
– Dziękuje – zaczęła ocierać łzy.
– I co się stało? – zapytałam, nie mogąc się doczekać końca opowieści.
– Zobaczył ją z innym – wzruszyła ramionami. Widać było, że cierpi. – Chłopak załamał się. Nie podpisał, żadnego kontraktu, zaszył się w pokoju, przestał grać i śpiewać. A potem wplątał się w jakieś szemrane towarzystwo. Przynajmniej ja to potem zauważyłam – westchnęła. – Zerwał z nią, ale kosztowało go to strasznie dużo. Okazało się, że ona go tylko wykorzystywała. Jego pieniądze i talent. Potem odciął się od wszystkiego co by mu ją przypomniało. Głównie od muzyki.
– To… – nie wiedziałam co powiedzieć – nie rozumiem tej dziewczyny. Jak można zrobić drugiej osobie taką krzywdę?
– Strasznie się cieszę, że ma teraz kogoś takiego jak ty – przytuliła mnie. – Znowu się przed kimś otwiera i kogoś kocha. Nawet sobie nie wyobrażasz jakie to szczęście widzieć go szczęśliwego – odsunęła się i spojrzała mi w oczy – dzięki tobie.
– Justin jest dla mnie bardzo ważny – powiedziałam cicho.
– Kochasz go, prawda?
– Kocham go jak nikogo innego. Z sekundy na sekundę coraz mocniej. Już zawsze chcę być przy nim. Nadał mojemu życiu sens. Sprawił, że mam po co żyć, dla kogo. Pomógł mi w najgorszej chwili. W chwili kiedy już nie chciałam istnieć. Dzięki niemu dalej tu jestem – uśmiechnęłam się, czując jak po moich policzkach spływa ciepła, słona ciecz – i będę dalej, tylko dla niego. Kocham go niewyobrażalnie mocno i jeśli jego by zabrakło, to mnie też. On jest moim słońcem, powietrzem, uśmiechem, narkotykiem, sercem, ja… – zabrakło mi słów. Nie wiedziałam co więcej mam powiedzieć – kocham go.
– Jak miło to od ciebie usłyszeć – uśmiechnęła się szeroko i jeszcze raz mnie przytuliła. To dziwne, że z taką lekkością mogę z nią o tym rozmawiać. Podoba mi się to.
– Napijesz się czegoś? – zapytałam, zdając sobie sprawę z tego jak bardzo niegościnna jestem.
– Nie, nie. Dziękuję.
– A co tam u ciebie? – wygodniej rozsiadłam się na kanapie.
– A wiesz… Praca, dom, dzieci – westchnęła – po staremu, wszystko dobrze.
– No to się cieszę.
– Wiesz Brooke… Chciałam cię przeprosić – powiedziała poważnie.
– Mnie? – zdziwiłam się. – Za co?
– Za Jeremiego.
– Nieważne – mruknęłam – nic się nie stało.
– Obydwie wiemy, że kłamiesz – spojrzała na mnie surowo. – Zachował się jak totalny dupek i cię za to przeprosi.
– Nie musi.
– Owszem, musi – odparła. – Rozmawiałam z nim i przyznał, że może odrobinę go poniosło.
– Dlaczego? – zapytałam. – Co mu takiego zrobiłam? Wcześniej chyba nic do mnie nie miał.
– Dowiedział się, że jesteś córką Richarda.
– Skąd? – uniosłam brwi. – I co to zmienia?
– Ty nie wiesz co twój ojciec robił, prawda? – spojrzała na mnie smutno. Zaczęłam szybko wertować moją pamięć, starając się znaleźć coś, co mogłoby być odpowiedzią na to pytanie. Jedna wielka pustka. Właściwie to ja nic o nim nie wiem. W końcu zostawił nas jak byłam dzieckiem.
– Ja nic o nim nie wiem – mruknęłam.
– Więc zastanów się dobrze czy chcesz się dowiedzieć – zagryzłam wargę ze zdenerwowania. Co mogło być tak złe. Co on najlepszego narobił…
– Jeśli nie będę wiedziała, będzie mnie zżerać ciekawość – myślałam na głos – a jeśli się dowiem i tak to już nic nie zmieni.
– No dobrze – westchnęła. – Twój ojciec to baron narkotykowy, który rządzi najpotężniejszym kartelem na świecie. To biznesmen, który zamienił zwykłą grupę przestępczą w globalną i doskonale zarządzaną korporację  – powiedziała powoli, uważnie obserwując moją twarz, która wykrzywiła się w grymasie. – A właściwie był.
– Czekaj, czekaj, czekaj – przyłożyłam palce do skroni i zamknęłam oczy. – Ty mówisz o El Chapo?
– Tak – przytaknęła  - ale skąd ty wiesz… – zatrzymała się i pokręciła głową – zresztą nieważne. Dobrze wiem, że też siedzisz w tym wszystkim.
– El Chapo był moim ojcem? – zapytałam ignorując fakt, że ona wie o gangu i tych sprawach. Kobieta kiwnęła głową. Największy diler narkotyków, najbogatszy człowiek na świecie moim ojcem. – Możemy zmienić temat? – zapytałam, mając już dość.
– A właśnie – klasnęła w dłonie – mam dla ciebie propozycję!
– Słucham – spojrzałam na nią zaciekawiona i wdzięczna, że już nie wraca do tamtego.
– Co powiesz na wakacje z rodziną Bieberów? – zaśmiała się.
– Jakie wakacje? – zmarszczyłam brwi. – Przepraszam, ale muszę odmówić.
– Dlaczego? – posmutniała. – Jeśli chodzi o Jeremiego…
– Nie, nie – machnęłam ręką – ja po prostu nie mam pieniędzy – zaśmiałam się.
– O to się nie martw kochanie – zawtórowała mi.
– Ale ja tak nie mogę.
– Owszem, możesz.
– A Justin wie? – zapytałam.
– Tak, tak – przytaknęła – rozmawiałam już z nim.
– No to chyba już mi się nie uda wykręcić – westchnęłam, szeroko się uśmiechając.

Justin’s POV
– Wakacje? – zapytał Matt.
– No a czemu nie? – spojrzałem na niego jak na idiotę. Chwila… On był idiotą.
– To dużo hajsu i… – podrapał się po karku – a co jeśli ona jest jak Andrea?
– Nawet nie waż mi się o niej wspominać – wysyczałem. – Brooke nie jest taka. Ona kocha mnie a ja ją.
– Kochasz ją? – spojrzał na mnie uważnie – Mówiłeś, że już nigdy się nie zakochasz.
– Trochę się pozmieniało. Ja... – zawahałem się – nie mogłem trafić na nikogo lepszego na tym świecie, i jeśli ktokolwiek kiedykolwiek miałby mnie ujarzmić, to właśnie ona. Jest moim ideałem, przy niej moje serce zaczyna wariować, mój oddech szaleje a umysł płata mi figle. Gdy jest blisko cały świat staje w miejscu, a ja mam wrażenie, że mogę zrobić to co chcę, czuję się w końcu bezpieczny, tak jakbym przez te wszystkie lata podróżował, a w jej ramionach w końcu znalazłem dom, ciepły z dużą porcją miłości dom. Jeśli ziemia ma kiedykolwiek eksplodować, to tylko teraz, tylko teraz mogę to przyjąć z uśmiechem na ustach, czując ją obok. Jeśli to nie jest miłość, to ja już nie wiem jak się objawia to uczucie.
– Cholera, mówisz jakbyś był naćpany – zmarszczył brwi.
– Miłość to narkotyk no nie? – zaśmiałem się.
– Oj Bieber, Bieber – pokręcił głową.
– Zobaczymy jak ty znajdziesz tą jedyną! – krzyknąłem z uśmiechem na ustach.
– Tą jedyną – powtórzył. – To ty zamierzasz się jej oświadczyć?!
– Może – wzruszyłem ramionami.
– I co z naszymi wypadami na panienki?! – spojrzał na mnie załamany.
– Powinieneś się cieszyć – uderzyłem go lekko w ramię – więcej dla ciebie.
                Chłopak rozsiadł się wygodniej na kanapie i strzepał niewidzialny kurz ze swoich ramion. Przewróciłem oczami  i położyłem się na kanapie. Mama na pewno pogadała z nią o wakacjach, więc to mam z głowy. Jutro wyjeżdżamy, więc mam jeszcze czas, żeby zaplanować dla niej jakąś niespodziankę. Chcę, żeby czuła się wyjątkowo, jak księżniczka, którą jest.
– O czym tak myślisz? – zapytał Matt, wracając mnie do rzeczywistości.
– A jakbym jej… – przygryzłem wargę, bojąc się to powiedzieć – coś zaśpiewał?
– Faktycznie ją kochasz – stwierdził. Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami. – Robimy tak: ty się zastanów nad piosenką, a ja wszystko przygotuje.  Piknik nad oceanem w świetle księżyca?
– Nie wiedziałem, że z ciebie taki romantyk – zaśmiałem się.
– Ja też – otworzył szeroko oczy – ale czego się nie robi dla przyjaciół. Mam wziąć gitarę?
– Mógłbyś?
– Jasne – westchnął. – O północy w najbliższej zatoce?
– Dzięki – wstałem i podszedłem do niego i tak najnormalniej w świecie się zamknąłem go w męskim uścisku. Dobrze mieć kogoś takiego jak on.
                Pożegnałem się z nim i wyszedłem z domu, kierując się do auta. Wsiadłem do środka i odpaliłem silnik, wyjeżdżając na ulice. Było już ciemno. Troszkę się zasiedziałem…  Jechałem powoli, rozglądając się na boki. Miałem bardzo dobry humor. Zacząłem się zastanawiać jaką piosenkę mogę jej zaśpiewać. A co jeśli już nie potrafię tego robić? A co jeśli jej się nie spodoba? Zacząłem panikować.  Włączyłem radio, chcąc sobie trochę poćwiczyć.

Ever since I left the city you

Got a reputation for yourself now
Everybody knows and I feel left out
Girl you got me down, you got me stressed out


                Na szczęście nie zapomniałem jak to się robi. Im bliżej domu byłem, tym bardziej się denerwowałem. Spokojnie, nie ma czego się bać. Zaparkowałem samochód i wysiadłem z niego, idąc do domu. Otworzyłem cicho drzwi, kierując się do salonu. W środku nikogo nie było. Spojrzałem na zegar nad kominkiem – jedenasta. Mam nadzieję, że nie śpi. Już miałem iść na górę, kiedy w oknie mignęła mi czyjaś sylwetka. Powoli podszedłem do drzwi i wyjrzałem na zewnątrz. Siedziała na huśtawce, owinięta kocem i wpatrzona w gwiazdy. Zacząłem iść w jej stronę.
– Długo cię nie było – usłyszałem jej głos. Szybko pokonałem ostatni, dzielący nas odcinek i usiadłem obok niej, wtulając ją w siebie.
– Miałem kilka spraw do załatwienia – pocałowałem ją w czoło.
– Ale już nigdzie nie idziesz? – podniosła głowę i spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
– Właściwie to idę – zacząłem.
– Super – westchnęła i podniosła się, chcąc odejść.
– Idę – złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem w  swoją stronę – ale z tobą.
– Naprawdę? – w jej oczach pojawił się ten błysk. – A dokąd?
– Co powiesz na spacer? – objąłem ją w talii i zacząłem iść do przodu, przez co dziewczyna cofała się.
– Brzmi nieźle.
– No więc chodźmy – pocałowałem ją, po czym pociągnąłem za rękę, w stronę plaży.
                Szliśmy brzegiem, pozwalając ciepłej wodzie pieścić nasze stopy. Trzymałem ją przy sobie, mocno tuląc, jakby miała mi uciec. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Co jakiś czas zatrzymywaliśmy się, żeby się poprzytulać lub całować. Idealnie. Niczego więcej nie było mi trzeba. Zacząłem się na serio zastanawiać nad małżeństwem. Ale ona nawet nie ma osiemnastu lat. W sumie już nie długo… Ech. Sam nie wiem.
– Justin – pstryknęła palcami przed moją twarzą – odpłynąłeś.
– Wcale nie – pocałowałem ją szybko.
– Tak? – zatrzymała się i założyła ręce na biodra. – To o czym mówiłam?
– Że… – próbowałem przypomnieć sobie o czym rozmawialiśmy, ale jak na złość moja pamięć postawiła zawieźć – że bardzo mnie kochasz i nie możesz beze mnie żyć?
– Mówiłam, że mój kucyk będzie się nazywał Marchewka, bo lubię marchewki – westchnęła, wyrzucając z frustracją ręce w górę. Chwila… Jej co? – Ale to co ty powiedziałeś też może być – uśmiechnęła się i stanęła na palcach, całując moje usta. Objąłem ją w talii i przyciągnąłem do siebie. Ten niespodziewany ruch spowodował, że straciła równowagę i wpadła na mnie, przez co przewróciliśmy się prosto do wody.
– Skoro już jesteśmy mokrzy – zacząłem, ściągając koszulkę. – Co powiesz na kąpiel w oceanie? – dziewczyna ochoczo pokiwała głową i zaczęła ściągać swoje ubrania. Kiedy została w samej bieliźnie wbiegła do wody i zaczęła nurkować. Jak dziecko. Nie chcąc zostać jej dłużnym, pobiegłem za nią i zrobiłem to samo.
– Justin! – pisnęła, kiedy ją podniosłem. Dziewczyna wdrapała mi się na plecy i zaczęła się głośno śmiać. Płynąłem z nią na plecach, starając się opanować śmiech, żeby się nie utopić, jednak z nią było to niemożliwe.
– Zimno ci? – zapytałem po kilkunastu minutach zabawy.
– Troszeczkę – uśmiechnęła się i podpłynęła do mnie, wchodząc na mnie. – Do brzegu mój paziu! – wskazała palcem na brzeg.
– Tak jest! – krzyknąłem i spełniłem jej rozkaz.                   
                Wyszliśmy z wody i zaczęliśmy się ubierać. Dziewczyna cały czas zerkała w moim kierunku, śmiejąc się głupkowato. Jej uśmiech to najpiękniejszy widok na świecie. Kiedy się ubraliśmy złapałem ją za rękę i dalej szliśmy przed siebie.
– To jakie mamy plany na wieczór? – zapytała.
– Kochanie, wieczór już był – zaśmiałem się – już jest noc.
– Cicho! – uderzyła mnie lekko w ramię. – Wiesz o co mi chodzi.
– Może zrobimy sobie piknik?
– Tutaj? – rozejrzała się. – Nie mamy żadnych rzeczy, musimy… - zatkałem jej usta swoją dłonią. Złapałem jej głowę i delikatnie przekręciłem w bok, chcąc żeby spojrzała w kierunku, gdzie leżał koc, a dookoła były poustawiane świeczki i rozsypane płatki róż. No Matt, to się postarałeś. – Dobra jednak mamy – odwróciła się w moją stronę i położyła dłonie na mojej klatce piersiowej. – Kiedy to wszystko przygotowałeś?
– Ma się te sposoby – uśmiechnąłem się i pociągnąłem ją w stronę koca. Usiedliśmy na nim i zaczęliśmy rozmawiać. Nie mogłem już dłużej czekać. Wstałem i sięgnąłem po gitarę, która leżała za dużym kamieniem, aby dziewczyna nie mogła jej zobaczyć.
– Przecież twoja mama mówiła, że już nie grasz – zmarszczyła brwi, kiedy zobaczyła mnie z instrumentem.
– Przestałem grać przez wyjątkową osobę – odchrząknąłem – i zacznę przez jeszcze bardziej wyjątkową.
– Ale to było słabe – dziewczyna zaśmiała się, podnosząc się i podchodząc do mnie. – Nie musisz tego robić, jeśli nie chcesz.
– Wiesz, że właśnie zepsułaś nam ten piękny nastrój? – jęknąłem.
– Bo nie chcę, żebyś robił coś wbrew sobie.
– Ale ja nic takiego nie robię – wzruszyłem ramionami – po prostu usiądź i posłuchaj.

We're under pressure,
seven billion people in the world trying to fit in.
Keep it together,
smile on your face even though your heart is frowning
But hey now, you know girl,
We both know it's a cruel world
But I will take my chances

As long as you love me
We could be starving, 
We could be homeless,
We could be broke 

As long as you love me
I'll be your platinum, 
I'll be your silver, 
I'll be your gold


                Przez cały czas dziewczyna wpatrywała się we mnie jak w obrazek. Chyba jej się podobało. Czułem taką lekkość kiedy śpiewałem, kiedy delikatnie muskałem palcami struny. Dopiero teraz do mnie dotarło jak bardzo mi tego brakowało. Jak dużą role muzyka odgrywała w moim życiu. Gdybym mógł cofnąć czas, nie przestałbym robić tego co najbardziej kocham. Kiedy skończyłem, odłożyłem gitarę i usiadłem obok dziewczyny.      
– I jak? – zapytałem, trochę bojąc się odpowiedzi.
– Ty jesteś genialny! – krzyknęła, rzucając mi się na szyję. Mocno wtuliłem się w nią. Nie chciałem, żeby mnie puszczała. – Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak pięknie śpiewa. O mamo! Już widzę cię na scenie i miliony ludzi krzyczących twoje imię i...
– Już, już. Spokojnie – uspokoiłem ją, widząc, że jeszcze chwila i by się zapowietrzyła. To takie słodkie.
– Dajesz mi kolejny powód do kochania cię – uśmiechnęła się i spuściła głowę, zapewne dlatego, że się zarumieniła. Już miałem jej odpowiedzieć, kiedy nagle zadzwonił mój telefon. Och błagam… To wyczucie.
– Przepraszam – mruknąłem i wyciągnąłem komórkę, przykładając ją do ucha. – Halo?
– Bieber? – usłyszałem przejęty głos Colina, jakieś szmery i szept.
– Co się stało?
– Chris nie żyje.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział miał być wcześniej, wiem. Ale jak zwykle zabrałam się do pisania wieczorem i skończyłam po północy :/ Przepraszam. Ale za to macie cały rozdział słodkości! Jak Wam się podobają romantyczne momenty Brooklyn i Justina? No, ale żeby nie było tak pięknie musiałam coś dodać. Znacie mnie xd Lubię jak coś się dzieje, a rozdział bez jakiegoś zawirowania to rozdział stracony! Mam nadzieję, że Wam się spodoba i liczę, że zostawicie po sobie jakiś ślad ;D
Do następnego xxx

7 komentarzy

  1. Cudny rozdział. ��❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moge się doczekać następnego rozdziału! Boski!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski ;* Wyszło Ci ;) /jp

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział <3 Koniec mnie zaskoczył 0.0 już myślałam że to będzie dzwonić ta jego była xdd czekam na następny rozdział xoxo życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chcę ich zaręczyny! *0* :p Rozdział boski :3 ws

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon