środa, 20 stycznia 2016

ROZDZIAŁ 32

                Leżałam na plaży od samego rana. Tak spędzałam czas przez ostatnie dwa tygodnie. Do południa wylegiwanie się na słońcu, a potem rodzinnie spędzaliśmy czas, ewentualnie jakaś impreza. Promienie słoneczne przyjemnie otulały  moje ciało. Czułam jak z minuty na minutę robię się coraz bardziej brązowa. W ręku trzymałam kolorowego drinka, którego zrobił mi przystojny barman. Kiedy tu przyjechaliśmy przeżyłam szok. Wszyscy mężczyźni tutaj są przystojni, opaleni i umięśnieni. Oczywiście nikt nie może równać się z moim Justinem, no ale to i tak nie sprawiedliwe, że u nas jest tak mało przystojniaków.  Z moich przemyśleń wyrwał mnie cień, który utworzył się na mnie.
 – Kimkolwiek jesteś odejdź – powiedziałam leniwie, nie otwierając oczu. Justin godzinę temu pojechał do miasta po jakieś zakupy, a jego rodzina postanowiła trochę pozwiedzać, więc to nie mógł być nikt z nich.
– Może trochę milej, co? – usłyszałam damski głos i zdziwiona uchyliłam oczy. Przede mną stała wysoka, brązowowłosa dziewczyna. Była naprawdę śliczna.
– Kim jesteś? – zapytałam lekko zdezorientowana.
– To bardziej ja powinnam zadać to pytanie – założyła ręce na piersi. Sprawiała wrażenie wkurzonej. Co ja takiego zrobiłam?
– Jeśli zajęłam ci miejsce to przepraszam, ale nigdzie się nie ruszam – westchnęłam i znowu zamknęłam oczy.
– Tak, zajęłaś mi miejsce – ponownie zmusiłam się do podniesienia powiek i spojrzałam na nią, przewracając oczami.
– Masz tutaj jeszcze z dziesięć leżaków – wskazałam palcem obok siebie – połóż się gdzie indziej.
– Ja nie mówię o leżakach – krzyknęła. Posłałam jej zdezorientowane spojrzenie. – Odwal się od niego – nachyliła się nade mną, tak że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów – on był i dalej jest mój.
– O czym ty do cholery mówisz? – podniosłam się, odpychając ją od siebie. Dziewczyna prawie się przewróciła, ale w ostatniej chwili złapała równowagę. Szkoda.
– Jeszcze raz zobaczę jak się przy nim kręcisz… – zaczęła, ale nie dałam jej skończyć.
– To pobijesz mnie? – parsknęłam śmiechem. Boże, co za laska.
– Żeby tylko – zmrużyła oczy i spojrzała na mnie groźnie.
– Co z tobą nie tak? – zaśmiałam się. – Dowiem się kto mi grozi? – naprawdę próbowałam powstrzymać śmiech, ale marnie mi to wychodziło.
– Jestem Andrea – uśmiechnęła się fałszywie – Justin musiał ci na pewno dużo o mnie opowiadać.
– Nie przypominam sobie – udałam, że nad czymś myślę. – Nie, nic nie wspominał – uśmiechnęłam się zwycięsko.
– No to zaraz wspomni – kiwnęła głową w moim kierunku. Chwilę zajęło mi zanim zrozumiałam o co jej chodzi. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Justin wysiada z samochodu. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnął się promiennie, a ja tylko spuściłam głowę.
– Kimkolwiek jesteś nie psuj nam naszych wakacji – odwróciłam się do dziewczyny, patrząc na nią błagającym wzorkiem. Czułam, że ona zwiastuje kłopoty. Wróciłam wzrokiem do chłopaka i ruszyłam w jego kierunku.
– Cześć skarbie – chciał mnie przytulić, ale ja złączyłam nasze usta. Nie chciałam, żeby zobaczył dziewczynę z którą rozmawiałam. – Aż tak się stęskniłaś? – zaśmiał się, kiedy odsunęliśmy się od siebie.
– Mhm – mruknęłam, spuszczając głowę. Zaczęłam się bać, że nasze wakacje mogą się zepsuć.
– Co się stało? – złapał w palce mój podbródek i zmusił mnie, abym na niego spojrzała.
– Nie, nic – uśmiechnęłam się lekko.
– Przecież widzę – westchnął. – Co się dzieje?
– No mówię, że nic – zaczęłam bawić się palcami. Jego intensywne spojrzenie uniemożliwiało mi jakiekolwiek kłamstwo.
– Brooke nie kłam – wyczułam w jego głosie gniew. To po mnie. – Mów natychmiast co się stało – patrzył na mnie takim wzrokiem, że aż przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze.
– Znasz kogoś takiego… – nie wiedziałam jak go o to zapytać.
– Kogo? – zapytał zirytowany. – No Brooke, wysłowisz się dzisiaj? – Jezu, a tego co ugryzło?
– Jakąś Andreę? – ściszyłam głos do szeptu. Obserwowałam reakcję chłopaka. Jego ciało spięło się, a oddech przyśpieszył. Mówiłam, że zwiastuje kłopoty…
– Znam – powiedział sucho i odwrócił wzrok. Stał tak chwilę, po czym podszedł do samochodu i zaczął wypakowywać zakupy.  Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Przelotnie spojrzałam na dziewczynę, która cały czas stała w tym samym miejscu i uśmiechała się do mnie jak idiotka. Wróciłam wzrokiem do swojego chłopaka, który w jednej ręce trzymał zakupy, a drugą zamykał bagażnik. Podeszłam do niego i podniosłam z ziemi paczkę żelków, która mu wypadła.
– Nie bądź zły – powiedziałam cicho, idąc za nim do domu. Nie wiedziałam dlaczego tak reaguje. Kim jest ta dziewczyna? Chłopak zignorował mnie i w milczeniu doszliśmy do domku. Weszliśmy do środka i w ciszy rozpakowaliśmy zakupy. Kiedy skończyliśmy poszedł na górę, a ja zostałam w kuchni.  Oparłam się rękoma o blat i spuściłam głowę. Co powiedziałam nie tak? Ja tylko zapytałam czy zna ją… Nie chciałam, żeby był zły. Swoją drogą od samego rana zachowuje się trochę dziwnie. Jest nerwowy i lekko opryskliwy, co nie za bardzo mi się podoba. Muszę z nim porozmawiać, ale się boję. Chyba pierwszy raz czuję strach, że może mi coś zrobić. Nie powinnam tak myśleć, ale on jest przecież członkiem mafii do cholery! To fakt, że w ostatnich miesiącach nie jest już tak aktywny, ale to niczego nie zmienia. Nigdy nie wiadomo co może mu do głowy strzelić. Ale czy byłby zdolny mnie zranić? Pattie mówiła, że ma czasami napady agresji i robi rzeczy, których potem żałuje, więc jednak mam się chyba czym martwić. Ale przecież on mnie kocha. Nie zrobiłby nic głupiego.
– Brooke! – poczułam jak ktoś potrząsa mną i szybko podniosłam głowę. Od razu napotkałam oczy Justina, które wpatrywały się we mnie w zdziwieniu.  Odskoczyłam od niego, nie do końca będąc świadoma tego co robię. Po prostu mnie wystraszył. – Co się dzieje? – zapytał leniwie. Nagle zabrakło mi języka w ustach i nic nie odpowiedziałam. Za cholerę nie wiem co się ze mną dzieję. – Mówię coś do ciebie – powiedział przez zaciśnięte zęby.
– Ja… – jąkałam się – wystraszyłam się – podszedł do mnie i wyciągnął ręce, aby mnie przytulić, jednak szybko się odsunęłam. Posłał mi zdezorientowane spojrzenie i jakby trochę wkurzone? Co jest dzisiaj z nami nie tak?
– Co ty robisz? – zapytał spokojnie. – Chcę cię tylko przytulić – znowu chciał mnie objąć, ale ja ponownie uciekłam. – Boisz się mnie? – uchylił usta w szoku.
– Jesteś dzisiaj jakiś zdenerwowany – powiedziałam cicho, spuszczając głowę.
– Chyba nie myślisz, że mógłbym zrobić ci krzywdę? – spojrzał na mnie z wyrzutem. Wzruszyłam ramionami, bawiąc się palcami. – Och Brooke – westchnął i podszedł do mnie zamykając mnie w uścisku. Tym razem się nie odsunęłam.
– Nie chcę już cierpieć – wyszeptałam, mocniej się w niego wtulając.
– Nie będziesz – pocałował mnie w czubek głowy. – Skąd w ogóle taki pomysł?
– Ona oznacza zło, prawda? – podniosłam głowę i odszukałam jego wzrok. Nie wiedział o czym mówię. – Andrea.
– Skąd ci to imię wpadło do głowy? – zapytał powoli. Z pozoru mógł się wydawać spokojny, ale czułam jak bardzo jest spięty.
– Na plaży zaczepiła mnie dziewczyna – zaczęłam cicho – i powiedziała, że jesteś jej, i mam się od ciebie odczepić.
– Jak ona wyglądała? – odsunął się ode mnie i złapał za ramiona, uważnie mi się przyglądając.
– Ładnie – wzruszyłam ramionami – długie, lekko kręcone, brązowe włosy, dość wysoka i chyba miała piwne oczy.
– Jesteś pewna? – w jego głosie słychać było panikę, a ja coraz bardziej nie rozumiałam o co chodzi.
– Tak – odparłam. Zamknął oczy i zaczął głęboko oddychać. – Justin co się dzieje? Kim jest ta dziewczyna?
– Andrea Barnes – mogę przysiąc, że jego głos się załamał! Słyszałam to!
– Justin co się dzieje – podniosłam jego głowę i widziałam w jego oczach ból, i smutek. I nagle doznałam olśnienia. – To jest twoja…
– Była – prychnął, przerywając mi.  Wiedziałam! Wiedziałam, że coś jest nie tak z tą dziewczyną. Ale co ona tutaj do cholery robi?! Śledziła nas? A może mieszka tutaj… Albo tak samo jak my przyjechała na wakacje. Nie mam pojęcia jak nasz odpoczynek ma teraz wyglądać, ale jednego jestem pewna. Nie mogę dopuścić, żeby się spotkali. Jeśli to się stanie mogę pomarzyć o spokojnych wakacjach. – Brooke? Halo, odpłynęłaś – z zamyślenia wyrwał mnie głos Justina.
– Przepraszam, zamyśliłam się.
– Jeśli tak bardzo przeszkadza ci jej obecność, możemy przenieść się na inną wyspę – czy ten chłopak umie czytać w myślach? Niestety nie mogę się na to zgodzić. To będzie zbyt kosztowne.
– Nie Justin – pokręciłam głową – i tak już za dużo na mnie wydałeś – westchnęłam. Nagle w mojej głowie pojawiła się niepokojąca myśl. – Um… Tak w ogóle – zaczęłam strzelać palcami – to… um… tobie nie przeszkadza jej obecność?  - przecież zapytał czy MI nie przeszkadza to, że ona tu jest. A co z nim? Czyżby się cieszył? A co jeśli stare uczucia wróciły?
– Jest mi to obojętne – wzruszył ramionami. Jednak wyczuwałam w jego głosie nutkę podekscytowania. Super, jeszcze tego brakowało.
– Aha – odparłam, chcąc już zakończyć tą bezsensowną wymianę zdań. To zrobiło się nudne. Minęłam chłopaka i weszłam po schodach, do naszego pokoju. Wyciągnęłam z szafy krótkie dżinsowe spodenki i biały crop top, i założyłam to na strój kąpielowy. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy, głośno wzdychając. Nagle poczułam jak materac ugina się pod czyimś ciężarem. Po chwili ktoś odgarnął włosy z mojej szyi i zaczął składać tam lekkie jak piórko pocałunki. Uśmiechnęłam się pod nosem, dobrze wiedząc do kogo należą te usta. Znałam je tak dobrze.
– Chyba się na mnie nie gniewasz? – usłyszałam jego głos. Otwarłam oczy, przekręcając głowę i patrząc na niego.
– Nie gniewam, ale – zagryzłam wargę – twoja mama mówiła, że strasznie przeżywałeś rozstanie z nią. A teraz jest to dla ciebie obojętne.
– Czyli chcesz, żebym się tym przejmował? – gwałtownie wstał z łóżka i zaczął wpatrywać się we mnie w niedowierzaniu.
– Nie o to mi chodziło – pokręciłam głową. – Po prostu boję się, że ona zniszczy to jest między nami.
– Jesteś zazdrosna – uśmiechnął się zadziornie.
– Tak Justin, jestem zazdrosna – wyrzuciłam ręce w górę. – Jakby nie było to dziewczyna, której mówiłeś to samo co mi!
– Oj Brooke, Brooke – westchnął, wyciągając ręce w moją stronę i pomagając mi wstać. – To było kiedyś. To prawda, że ją kochałem – na te słowa coś boleśnie zacisnęło się w moim brzuchu – ale to było długo przed tym jak poznałem ciebie – odgarnął pojedyncze kosmyki, które opadły na moją twarz. – Teraz liczysz się ty i tylko ty. Nikt inny nie ma znaczenia – zbliżył swoją twarz do mojej. – Ją mam gdzieś, a ciebie kocham – wyszeptał w moje usta. Patrzyłam mu prosto w oczy. Chłopak zjechał na wzrokiem na moje usta, a potem z powrotem wrócił do moich oczu. Wiedziałam, że mówi prawdę. Ona nic już dla niego nie znaczy. Nie mogę się tym przejmować.
                Po kilku minutach wpatrywania się w siebie, postanowiłam coś z tym zrobić i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku. Całował mnie delikatnie i powoli, jakby robił to pierwszy raz. Wkładał w to całe swoje uczucia i pasję. Podobało mi się. Zarzuciłam mu ręce na szyje i zaczęłam bawić się krótkimi włoskami na karku. Chłopak zjechał rękoma na moje pośladki i ścisnął je lekko, przez co z moich ust uciekł cichy jęk. Czułam jak uśmiecha się przez pocałunek. Zaczął napierać na mnie, więc musiałam się cofnąć, aż w końcu opadłam na łóżko. Przerwał pocałunek i zawisł nade mną, opierając się na rękach.
– Kocham cię najmocniej na świecie – wyszeptał, uśmiechając się uroczo.
– Ja ciebie też – podniosłam rękę i dotknęłam jego policzka. Kiedy moja dłoń weszła w kontakt z jego twarzą poczułam przyjemne dreszcze, przechodzące wzdłuż mojego kręgosłupa. Chłopak ponownie schylił się i chciał mnie pocałować, kiedy drzwi do pokoju otworzyły się a w nich stanęła Jazmyn.
– Fuuuuuuuj! – pisnęła i zakryła oczka. Jak na zawołanie wybuchliśmy śmiechem. Justin zszedł ze mnie i pomógł mi wstać.
– Co jest mała? – chłopak podszedł do siostry i kucnął przed nią.
– Miałam was zapytać czy chcecie iść z nami na plażę, ale widzę, że jesteście zajęci tym czymś – przyłożyła dłoń do ust, po czym zaczęła dziwnie wymachiwać rękoma. Cokolwiek ten gest miał znaczyć.
– Idziemy? – Justin spojrzał na mnie wyczekująco. Uśmiechnęłam się szeroko i skinęłam głową. Złapałam rękę chłopaka i razem z jego siostrą zeszliśmy na dół.
– Cześć wam – powiedział chłopak.
– Idziecie z nami? – zapytała Pattie.
– Pewnie – odparłam z uśmiechem.
                Wyszliśmy z domku nawet go nie zamykając, bo do plaży mieliśmy niecałe pięćdziesiąt metrów.  Zostaliśmy z Justinem w tyle, trzymając się za ręce i wymachując nimi w przód i w tył. Przed nami szli objęci rodzice chłopaka, a obok nich biegły roześmiane dzieciaki. Wyglądamy teraz tak beztrosko. Jakby ktoś spojrzał na nas z boku pomyślałby, że jesteśmy idealną rodzinką, bez żadnych problemów. Chciałabym, żeby tak było.
– Nie idziesz dalej? – spojrzałam za siebie, gdzie stał Justin, uśmiechając się do mnie głupkowato.
– Jeszcze jeden krok i wejdziesz do wody – parsknął śmiechem. – Odpłynęłaś skarbie.
– Oj – przyłożyłam dłoń do ust – zamyśliłam się.
– Przeciążysz tą swoją piękną główkę – pocałował mnie w czoło i pociągnął w stronę leżaków.  Uśmiechnęłam się pod nosem i posłusznie poszłam za chłopakiem. Kiedy szliśmy zaczął opowiadać jakieś żarty, z których śmiałam się tak bardzo, że bolał mnie brzuch.
– Dlaczego pluszowy miś nie zjadł deseru? – powiedział, próbując nie wybuchnąć śmiechem.
– Skąd mam to wiedzieć? – śmiałam się. Nagle chłopak niespodziewanie stanął, więc weszłam w jego plecy. – Auć, Justin… – pomasowałam głowę. – To powiesz mi dlaczego go nie zjadł? – zapytałam, będąc naprawdę ciekawa. Jednak chłopak nie odpowiedział. – Justin? – zapytałam jeszcze raz. Kiedy znowu nie otrzymałam odpowiedzi, wyjrzałam zza jego pleców. Kilka metrów przed nami stała Andrea, która wpatrywała się w Justina jak zahipnotyzowana. Zresztą chłopak nie pozostał jej dłużny. Oboje stali i patrzyli się na siebie.


Justin’s POV
                Stanąłem jak słup soli, kiedy ją zobaczyłem. Mimo, że Brooke uprzedzała mnie, że ona tu jest, chyba to do mnie nie dotarło. Dopiero teraz, kiedy ją widzę wszystko do mnie wraca. To jacy byliśmy szczęśliwi i to co mi zrobiła. A co się działo w mojej głowie? Co czułem? Chciało mi się płakać, naprawdę. Nie kocham jej już to pewne, ale mimo to tęskniłem za nią i mam chorą potrzebę, żeby ją przytulić. Nie chcąc już dłużej opierać się samemu sobie, podbiegłem do niej i zamknąłem ją w uścisku. Dziewczyna wtuliła się we mnie i staliśmy tak przez chwilę. Nie powinienem tego robić, wiem. Ale to było silniejsze ode mnie. Nie obchodziło mnie, że obok mnie stoi Brooke – moja dziewczyna, którą kocham nad życie. Jestem pewien, że bardzo zraniłem ją tym gestem, ale czułem, że muszę to zrobić. Kiedy odsunąłem się od Andrei uśmiechnęła się do mnie uroczo i pogładziła mój policzek. Zamknąłem oczy, kiedy jej dłoń dotknęła mojej skóry. Cholera, ja naprawdę za nią tęskniłem.
– Justin? – usłyszałem cichy głos Brooke. O kurwa! Przecież ona tu stoi! Mentalnie uderzyłem się w twarz. Odwróciłem się w jej stronę i nic nie mówiąc, patrzyłem na nią. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie miałem nic na swoją obronę. Po jej policzku spływała łza. Chciałem podejść i otrzeć ją, ale wiedziałem, że jest zbyt zraniona, żeby pozwoliła mi to zrobić. Najlepiej jak nie będę się ruszać. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, aż w końcu dziewczyna podeszła do mnie. Spojrzałem w jej oczy, w których nie widziałem złości. Był tylko ból i rozczarowanie. Zraniłem ją i najgorsze jest to, że nie żałuję tego co zrobiłem. Cholera, co się ze mną dzieje?! – Jeszcze dzisiaj wrócę do domu – spuściła głowę i uśmiechnęła się smutno. – Dziękuję Justin za wszystko co dla mnie zrobiłeś – pociągnęła nosem i otarła dłonią łzy – nigdy ci tego nie zapomnę – podniosła głowę i spojrzała na dziewczynę z tyłu. Momentalnie w jej oczach pojawił się gniew. Patrzyła na nią z chęcią mordu. A ja jak idiota stałem i nic nie robiłem. – Powiesz coś? – skierowała spojrzenie na mnie, ale ja nie wiedziałem co powiedzieć.
– Brooke ja… – jąkałem się. A wiecie co było najgorsze? Że nie wiedziałem co w tym momencie czułem.
– Twoje uczucia do niej nigdy nie wygasły – znowu spuściła głowę. – Jak mogłam być taka głupia i myśleć, że możesz mnie pokochać tak samo jak ją? – pokręciła rozczarowana głową. – Żegnaj Justin – posłała mi ostatni smutny uśmiech, odwróciła się i odeszła. A ja po raz kolejny dzisiaj zachowałem się jak ciota i zamiast za nią pobiec stałem w miejscu. Co jest dzisiaj ze mną nie tak?!
– Kochanie, nie przejmuj się nią – poczułem rękę na moim ramieniu. Odwróciłem się i dopiero teraz przyjrzałem się dziewczynie. Wyładniała. Miała dłuższe włosy, nabrała kształtów i urosła. Teraz jest mojego wzrostu, a nawet nie wiem czy nie troszkę wyższa. – Tak bardzo się za tobą stęskniłam – chciała mnie przytulić, ale się odsunąłem.
– Kim był ten chłopak, z którym cię wtedy wiedziałem? – zapytałem, czując ogromny niepokój. Cholera ja właśnie niszczę swoje szczęście.
– Nikt ważny, nie myśl o tym – nim się spostrzegłem jej usta znalazły się na moich. Nie wiedzieć czemu odwzajemniłem pocałunek. Jednak nie czułem tego samego, kiedy całowałem Brooke. Usta Andrei były zimne i obślizgłe, i miałem wrażenie jakbym całował żabę.
– Co tu się dzieje?! – nagle usłyszałem głos mojej mamy. Odsunąłem się od dziewczyny i spojrzałem na swoją rodzicielkę, która z zaskoczenia uchyliła usta. – Andrea?
– Dzień dobry, pani Bieber – dziewczyna uśmiechnęła się, a mi zachciało się wymiotować. Chyba powoli dociera do mnie co ja najlepszego zrobiłem…
– Justin, gdzie jest Brooke? – mama zignorowała Andreę i zwróciła się do mnie. Wzruszyłem ramionami. – Nie wiesz? – otworzyła szeroko oczy. – Jak to nie wiesz?!
– Och niech się pani nie martwi – wtrąciła się Andrea – powiedziała, że wraca dzisiaj do domu.
– Jak to wraca do domu?! – wrzasnęła. – Justin do cholery coś ty najlepszego narobił?!
– Wrócił do mnie – dziewczyna wtuliła się w mój bok. Zmarszczyłem brwi, nie przypominając sobie, żebym coś takiego mówił. W tym momencie zachowywałem się jak cipa.
– Wróciłeś? – mama spojrzała na mnie, a ja pokręciłem głową. – Andrea, skarbie – uśmiechnęła się fałszywie. Oj teraz będzie się działo.
– Słucham, proszę pani.
– Masz pięć sekund, żeby zabrać swoje cztery litery i znowu zniknąć z naszego życia – wysyczała. Nie znałem mojej mamy od tej strony, ale muszę przyznać, że podoba mi się to. – I jeśli jeszcze raz cię tu zobaczę to obiecuję, że już nie będzie tak miło.
– Nie wtrącaj się – Andrea odsunęła się ode mnie i podeszła do mojej mamy. – To moja i Justina sprawa, a nie twoja. Więc spierdalaj stąd!
– Zamknij się! – wrzasnąłem i w okamgnieniu znalazłem się przy dziewczynie. Wkurwiła mnie. To chyba nawet mało powiedziane. Nie kontrolowałem tego co robię. Podniosłem rękę i wymierzyłem jej uderzenie w policzek. Zaskoczona podniosła dłoń i położyła ją na obolałe miejsce. W jej oczach pojawiły się łzy, ale miałem to w dupie. Zasługiwała na to, bo była zwykłą szmatą! Już drugi raz zniszczyła moje szczęście. – Nie masz prawa tak mówić! – popchnąłem ją i upadła na piasek. – Jesteś nikim! Zerem! Nic dla mnie nie znaczysz! Nadajesz się jedynie do pieprzenia! To jedyna rzecz, w której jesteś dobra! – wrzeszczałem, mówiąc samą prawdę. Patrzyła na mnie przerażona, a ja coraz bardziej się nakręcałem. Poczułem jak moja mama próbuję odciągnąć mnie od niej. Jeśliby tego nie zrobiła być może bym ją zabił.
– Chodź Justin – mama ciągnęła mnie za ramię – nie warto.
– Mam nadzieję, że zgnijesz w piekle – syknąłem i odszedłem.
– Ta suka i tak do ciebie nie wróci! – usłyszałem za sobą jej wołanie. – Nie po tym co jej zrobiłeś!
– Cśśśś… – Pattie delikatnie głaskała mnie po ramieniu, czując, że zaraz wybuchnę i wrócę do niej, ale tym razem ją zabiję. Szmata! Nie wybaczę jej nigdy! Nie wiem co we mnie wstąpiło! Sytuacja z dzisiaj nigdy nie powinna się wydarzyć. Wyrwałem się z jej uścisku i pobiegłem do naszego domku. Miałem nadzieję, że zastanę tam Brooke.
– Brooke?! – zacząłem krzyczeć, kiedy tylko wpadłem do środka. Pobiegłem do góry, omijając po dwa schodki. Wbiegłem do naszej sypialni i zobaczyłem jak zapłakana Brooke pakuje swoje ubrania.
– Zostaw mnie! – krzyknęła. – Udowodniłeś co do mnie czujesz!
– Brooke, proszę – powiedziałem cicho i podszedłem do niej – daj mi to wyjaśnić.
– Ale tu nie ma co wyjaśniać – rozpłakała się jeszcze bardziej. – Przecież ja wszystko widziałam.
– Ale ja jej nie kocham! – jęknąłem. – Nic dla mnie nie znaczy – westchnąłem – ja po prostu nie widziałem jej tak długo. Ona była dla mnie bardzo ważna i kiedy ją zobaczyłem…
– Wspomnienia wróciły – przerwała mi i usiadła na łóżku.
– Musiałem sprawdzić...
– Czy coś do niej czujesz? – parsknęła śmiechem, znowu mi przerywając. – Jesteś żałosny!
– Brooke, nie kocham jej – kucnąłem przed nią i złapałem jej dłonie, uważnie wpatrując się w jej twarz. – Nic dla mnie nie znaczy. Po prostu nie widziałem jej tak długo. Proszę cię – podniosłem rękę i przejechałem kciukiem od jej policzka, przez szczękę, aż do ust – wybacz mi.
– Nie wierzę ci – powiedziała cicho i odwróciła głowę. Auć. – Ty nie jesteś moim Justinem. Mój chłopak nigdy by mnie nie zranił. Mówił, że kocha tylko mnie i nikogo więcej. To nie jesteś ty.
– Masz rację – przytaknąłem – to nie byłem ja. Coś mnie zaślepiło, działem jakbym był naćpany. Nie kontrolowałem tego co robię. Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła? – zapytałem, widząc, że powoli się przełamuje.
– Spalmy ją – wyszeptała, patrząc prosto w moje oczy. Uśmiechała się lekko i wyglądała jak psychopata.
– Co?! – krzyknąłem lekko przerażony. Okay, zabijałem ludzi. Ale żeby ich palić?!
– Nie kochasz jej podobno, więc nie powinno mieć dla ciebie znaczenia czy żyje, czy nie – wzruszyła ramionami. – A poza tym zabijałeś już ludzi.
– Nie uważasz, że to trochę przesada? – zasugerowałem.
– Jak chcesz – westchnęła, wyrywając swoje dłonie z moich i wstała, kontynuując pakowanie. Szybko przeanalizowałem co mogę zrobić. Dobra, mam pomysł.
– No dobra – zgodziłem się.
– Naprawdę? – odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się szeroko. Wyglądała jak małe dziecko, które dostało cukierki.
– W nocy zakradniemy się pod jej dom i podpalimy go – powiedziałem powoli.
– Mniejsza frajda, ale też może być – wzruszyła ramionami. Chyba muszę pomyśleć nad jakiś psychologiem…
– Brooke – wyciągnąłem ręce i przyciągnąłem ją do siebie – kocham cię, nie zapominaj.
– Mhm – wymamrotała, nie patrząc na mnie.
– Nie wyjdziemy stąd jeśli mi nie uwierzysz – powiedziałem surowo.
– Jest mi trochę ciężko po tym co widziałam – puściła mi oczko.
– Nie możesz o tym zapomnieć? – jęknąłem, mocniej wtulając się w dziewczynę. Wzruszyła ramionami. – Udowodnię ci to – schowałem twarz w jej włosach – zrobię co tylko chcesz.
– Wiesz czego chcę – odsunęła się i skrzyżowała ręce na piersiach. – A teraz chodź dowiedzieć się gdzie mieszka.
                Szliśmy między domkami, dyskretnie zaglądając do każdego. Szukaliśmy jakiś wskazówek, czegoś co powiedziałoby nam gdzie ona mieszka. Zrobimy swoje i wyjeżdżamy. Nie możemy tutaj być, bo to oczywiste, że podejrzenie padnie na nas. Rozmawiałem już z rodzicami. Oczywiście nie powiedziałem im co planujemy zrobić, ale uzgodniliśmy wszystko i o trzeciej rano mamy samolot.
– Idzie – usłyszałem głos Brooke, który był przesiąknięty jadem. Spojrzałem w stronę, w którą patrzyła i zobaczyłem jak Andrea wchodzi do jednego z domków. – A może ją teraz zabije? – zaproponowała Brooke.
– Trzymajmy się planu – skarciłem ją.
                Kiedy upewniliśmy się gdzie mieszka Andrea wróciliśmy na plażę. Szliśmy brzegiem oceanu, aż doszliśmy do skał, na których usiedliśmy. Przeprowadziliśmy poważną rozmowę o zaufaniu i naszej miłości. Całe szczęście, że udało mi się udobruchać Brooke. Dopiero kiedy o mały włos jej nie straciłem zrozumiałem, że nie potrafiłbym bez niej żyć. Podjąłem też decyzję, która zmieni nasze życie. Za cztery dni kończy osiemnaście lat. Moim prezentem będzie pierścionek zaręczynowy. Trochę się denerwuję, że nie przyjmie moich oświadczyn, ale przecież mnie kocha, prawda? Powtarza mi to na każdym kroku, więc musi go przyjąć. A potem założymy rodzinę i będziemy mieli psa, który będzie wabił się Steve i kota, ale jego imię zostawię dla Brooke. Nasze dzieci nazwiemy... Nie wiem jak, ale na pewno ładnie. Chciałbym wiedzieć jak będzie wyglądać nasze przyszłe życie. Mam nadzieję, że będziemy szczęśliwi…
– Idziemy? – z moich przemyśleń wyrwał mnie głos dziewczyny. – Już druga.
– Już? – tak szybko minął ten czas. Muszę przyznać, że trochę się denerwuję, bo nie wiem czy wszystko pójdzie po naszej myśli. Musi. – Chodź – wyciągnąłem rękę w stronę Brooke i pomogłem jej wstać. Ruszyliśmy do domu Andrei.
– Boisz się? – zapytała dziewczyna.
– Nie – odparłem. – A ty?
– Też nie – pokręciła głową. – Chcę mieć to już za sobą i wrócić do Nowego Jorku.
– Ja też – uniosłem nasze splecione dłonie i złożyłem na nich delikatny pocałunek. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie lekko, po czym stanęła w miejscu. Zmarszczyłem brwi i już miałem się zapytać o co chodzi, ale ona nie dała mi szansy i złączyła nasze usta.
– Kocham cię – wyszeptała w moje wargi.
– Ja ciebie też – przytuliłem ją – najmocniej na świecie.
                Odsunęła się ode mnie i pociągnęła w stronę domku. Po cichu podeszliśmy najbliżej jak się da. Brooke wyciągnęła jedną zapalniczkę i podała mi ją.
– Wiesz co robić, prawda? – zapytała, uważnie mi się przyglądając. Kiwnąłem głową i pocałowałem ją w czoło, po czym pobiegłem na tyły domu. Zajrzałem przez okno i zobaczyłem Andreę śpiącą na kanapie.
– Teraz zapłacisz za wszystko co mi zrobiłaś, suko – uśmiechnąłem się do siebie i odpaliłem zapalniczkę. Chwilę wpatrywałem się w ogień, po czym usiadłem na parapecie i wychyliłem się, żeby podpalić zasłony. Zeskoczyłem na ziemię, wcześniej zamykając okno i upewniając się, że nie da się go otworzyć. To samo zrobiłem z resztą okien z tyłu domu. Kiedy skończyłem wróciłem do wejścia i zobaczyłem Brooke, siedzącą na schodach.
– Gotowe? – zapytałem, na co dziewczyna energicznie pokiwała głową i złapała mnie za rękę. Szybko uciekliśmy z miejsca przestępstwa, rozglądając się na boki i sprawdzając czy nikt nas nie widział. Dobiegliśmy do domu, gdzie wszyscy już na nas czekali.
– Cieszę się, że się pogodziliście, ale musimy już jechać, jeśli nie chcemy się spóźnić – uśmiechnęła się mama i wyszła z domu razem z dzieciakami i tatą. Zabrałem nasze walizki i podążyłem z Brooke za nimi. Pół godziny później byliśmy już w samolocie i wracaliśmy do domu.


Brooke’s POV
– Nie jesteś zmęczona? – zapytał Justin, kiedy wchodziliśmy do domu.
– Nie – pokręciłam głową. – Wiesz Justin…
– Tak? – spojrzał na mnie zaciekawiony.
– Chciałabym, żeby chłopaki dowiedzieli się o tym co zrobiliśmy – uśmiechnęłam się na samą myśl, że ta suka płonie teraz w piekle.
– Dlaczego?
– Żeby wiedzieli do czego jestem zdolna, kiedy jestem zła – powiedziałam. Chłopak posłał mi zdziwione spojrzenie i prychnął rozbawiony.
– Myślę, że wiedzą – podszedł do mnie i przytulił mnie. – Chcesz, żeby się ciebie bali?
– Chcę, żeby czuli respekt wobec mnie – wzruszyłam ramionami – to fajne uczucie.
– Coś o tym wiem – puścił mi oczko, a ja pokręciłam głową rozbawiona. Ta jego pewność siebie.
– To jak? – zagryzłam wargę. – Zadzwonisz do nich?
– Jasne – uśmiechnął się. – Tylko wezmę prysznic – cmoknął mnie w czoło i pobiegł na górę.
                Usiadłam na kanapie i położyłam nogi na stoliku. Jak dobrze być już w domu. Nagle usłyszałam telefon Justina. Podniosłam się i podeszłam do szafki, na którym go zostawił. Dostał wiadomość. Chyba nie pogniewa się jak ją przeczytam. Wzięłam telefon do ręki i odblokowałam go. „Brooklyn” – ambitne hasło. Zaśmiałam się pod nosem i weszłam w wiadomości.

Od: Matt
Stary ja nie wiem co się dzieję, ale kolejny nasz człowiek zginął. Scott miał wypadek samochodowy. Zadzwoń jak będziesz wolny. A i jeszcze zapomniałem Ci powiedzieć, że Jake z Colinem wyjechali do Europy. Nie chcieli tu mieszkać po tym wszystkim co się stało.

                Czytałam wiadomość jeszcze parę razy i nie umiałam uwierzyć w to co pisze chłopak. Jak to miał wypadek? Czy on do cholery nie umie prowadzić?! On zginął. Kolejna osoba. Chłopaki wyjechali. Nie ma ich. Kolejne osoby, które mnie zostawiają. Co się dzieje?!
– Co jest? – poczułam duże dłonie na mojej talii, więc odwróciłam się i pokazałam chłopakowi SMS’a. Zmarszczył brwi czytając go, a potem wyrwał mi telefon i rzucił nim o ścianę. Skuliłam się lekko, kiedy zobaczyłam jak bardzo jest zdenerwowany. Kiedy naprawimy jedno, coś innego musi się zepsuć.
– Co teraz? – zapytałam cicho, nie chcąc denerwować chłopaka, który stał do mnie tyłem i rwał sobie włosy z głowy. Dosłownie.
– Nie wiem! – wrzasnął. – Co tu się do chuja wyprawia?! Dlaczego wszyscy wyjeżdżają albo giną!
– Został Matt, Ryan i John – powiedziałam, doszukując się między nimi jakiegoś związku. Może to wszystko jest ukartowane?
– John też wyjechał – burknął chłopak. – Ryan dzwonił przedwczoraj i mówił, że John ma jakieś niedokończone sprawy i wyjechał do Chin.
– Do Chin?! – czy ja się przesłyszałam?!
– Ta – mruknął.
– Jedziemy do Matta – powiedziałam spokojnie, biorąc kluczki.
– Po co? – zmarszczył brwi. Teraz wydawał się opanowany. Jego zmiany nastrojów nieco mnie przerażały.
– Musi nam to wszystko wyjaśnić! – krzyknęłam. – Nie będę stała z założonymi rękoma i patrzyła jak ci których kocham odchodzą!
                Justin nic nie odpowiedział tylko pociągnął mnie za rękę w stronę auta. Kilkanaście minut później byliśmy już pod domem Matta. Kiedy zobaczyłam samochód Ryana trochę się zdziwiłam, ale stwierdziłam, że on też potrzebuje wyjaśnień. Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy do drzwi.
– O cokolwiek by nie chodziło pamiętaj, że ja cię nie zostawię – stanęłam na palcach i cmoknęłam chłopaka w policzek.
– Wiem – uśmiechnął się i pogładził kciukiem moją dłoń. Otworzył drzwi i przepuścił mnie. Następne co poczułam to mocne uderzenie w głowę.



Obudziłam się i od razu do mojego nosa dotarł okropny zapach krwi. Skrzywiłam się na samą myśl, gdzie mogę teraz być. Nie chciałam otwierać oczu, bo bałam się tego co mogę zobaczyć. Co tu się w ogóle wyprawia? Pojechaliśmy przecież do Matta. On to zrobił?
– No dalej księżniczko – poczułam czyjś dotyk na mojej skórze – otwórz oczy  i tak wiem, że już nie śpisz – ten głos. Ja go znam. Należy do Ryana, na pewno. Mimo tego, że wiedział, że już się obudziłam, nie chciałam podnosić powiek. Bałam się. – Słyszysz co do ciebie mówię?! – moją głowę odrzuciło w bok i poczułam pieczenie na policzku. – Otwieraj te oczy! – wrzeszczał, szarpiąc mnie za włosy. Powoli uchyliłam powieki i spojrzałam na niego. Stał przede mną z kamiennym wyrazem twarzy. Nic nie mówił, tylko przyglądał się mi.
– Gdzie jest Justin? – wychrypiałam.
– Jeszcze żyje, jeśli o to ci chodzi – uśmiechnął się chytrze.
– Gdzie on jest – powiedziałam cicho. – Co tu się dzieje? – chłopak odsunął się w bok i moim oczom ukazał się Justin. Był przykuty do ściany łańcuchami. Jego twarz była cała zakrwawiona, a na ciele miał pełno siników. Jak długo spałam?!
– Nic się nie dzieje – Ryan wrócił na swoje wcześniejsze miejsce. – Chciałem tylko cię odzyskać.
– To wszystko to twoja sprawka?! – syknęłam.
– Nie tylko – jak na zawołanie do pokoju wszedł nie kto inny jak Thomas. Nagle zapomniałam jak się oddycha. Podszedł do mnie i przejechał dłonią po moich policzku, po czym mnie uderzył. – Tęskniłaś?
– Czego od nas chcecie?! – zapłakałam.
– To proste – Ryan wzruszył ramionami. – Chcę ciebie.
– Ty chyba sobie ze mnie kpisz! – krzyknęłam.
– Widzisz, żebym teraz żartował? – podszedł do mnie, tak że nasze twarze były niebezpiecznie blisko.
– Odsuń się Ryan – Thomas odepchnął go ode mnie. – Kończymy to.
– O czym ty mówisz? – chłopak był chyba tak samo zaskoczony jak ja.
– Idź po chłopaka– powiedział spokojnie. Ryan bez większego sprzeciwu wykonał polecenie. Odpiął Justina z łańcuchów i pomógł mu wstać. Ten ledwo trzymając się na nogach, posłusznie szedł za chłopakiem.
– Zawołaj Matta – powiedział Thomas. Biedny Matt! Nim się zorientowałam do środka wszedł Ryan, a za nim chłopak.
– Co jest szef… – nie zdążył dokończyć, bo Thomas wycelował w niego i strzelił.
– Matt! – krzyknęłam, patrząc jak ciało chłopaka upada na ziemię. Ale chwila… Czy on chciał powiedzieć szefie?!
– Co tu się do cholery dzieje?! – usłyszałam cichy, ale zdecydowany głos Justina. Wszystkie oczy przeniosły się na niego.
– Och, nic takiego – Thomas kucnął przed nim. – Zagramy w grę.
– Ty jesteś chory – krzyknęłam.
– Ryan, ucisz ją – powiedział spokojnie. Chłopak podszedł do mnie i wymierzył mi jeszcze mocniejsze uderzenie.
– Zanim mi niegrzecznie przerwano – Thomas spojrzał na mnie wkurzony – mówiłem o tym, że zagramy w grę – zatrzymał się czekając na naszą reakcję. Nikt się nie odezwał. – Skoro jesteście tacy ciekawi już wyjaśniam wam zasady – wstał i podszedł do mnie. Odwiązał moje ręce i nogi. Jednak nie byłam wolna. Wiedziałam, że jak tylko wykonam niewłaściwy ruch to zginę.
– Jak zrobisz coś co mi się nie spodoba to pożałujesz – powiedział Ryan, potwierdzając moje myśli. Stałam w miejscu, nie spuszczając wzroku z Justina. Wpatrywaliśmy się w siebie i miałam dziwne przeczucie, że widzę go dzisiaj po raz ostatni.
– Proszę – Thomas podał mi jedną broń, a drugą Ryanowi. Chłopak zmarszczył brwi, ale wziął ją od niego. – Masz jedną kulę, więc możesz oddać tylko jeden strzał – powiedział spokojnie. Nie rozumiem. – Dla jasności. Możesz celować tylko i wyłącznie w twojego chłopaka – uśmiechnął się, a ja zamarłam.
– Nie zrobię tego! – krzyknęłam od razu.
– Tak myślałem, że to powiesz – pociągnął Ryana za ramię, ustawiając go za mną. – Jeśli tego nie zrobisz zginiesz, a Justin umrze w takich męczarniach o jakich ci się nie śniło.
– Mam ją zabić?! – krzyknął Ryan.  – Nie tak się umawialiśmy!
– Och zamknij się – jęknął Thomas. – Dawaj mała, czas ucieka.
– Nie zrobię tego – łzy spływały po mojej twarzy. Patrzyłam na Justina. Jego twarz wyrażała ból. Nie mogłabym go zabić, nigdy. Wolę umrzeć.
– Zrób to Brooke – wyszeptał Justin – musisz żyć.
– Nie mogę – płakałam. Widziałam coraz mniej, bo łzy zamazywały mi widok.
– Kochanie, wszystko będzie dobrze – mówił spokojnie. Jak on może być taki opanowany?!
– Nie będzie Justin! – krzyczałam. – Nie zrobię tego!
– Musisz przeżyć, okay? – powiedział, a ja pokręciłam głową. – Obiecaj mi, że zrobisz wszystko, żeby przeżyć –  znowu pokręciłam głową. – Brooke – spojrzał na mnie groźnie, ale wiedziałam, że chce dla mnie jak najlepiej. Ale ja nie mogłam go przecież zabić do cholery!
– Och to takie słodkie – westchnął Thomas. – Ale pośpieszcie się, bo czas nam ucieka.
                Podniosłam drżące ręce i wycelowałam w Justina. Dławiłam się własnymi łzami. Patrzyłam na chłopaka, który powoli pokiwał głową. Wpatrywał się prosto we mnie, a ja w niego. 
– Kocham cię – wyszeptał.
– Ja ciebie też – zamknęłam oczy i już miałam naciskać spust, kiedy usłyszałam wystrzał. Otworzyłam oczy i spojrzałam za siebie. Ryan stał z pistoletem wycelowanym przed siebie. Z powrotem odwróciłam się i zobaczyłam jak Justin bezwładnie opada na ziemię. Od razu do niego podbiegłam.
– Kochanie, obudź się – złapałam go za rękę i nachyliłam się nad nim, całując go. Poczułam jego dotyk na policzku i automatycznie zamknęłam oczy. – Kocham cię Justin, najmocniej na świecie. Przepraszam za wszystko co zrobiłam źle. Przepraszam – płakałam – tak bardzo cię kocham. Nie zostawiaj mnie.
– Będzie dobrze – wychrypiał, po czym zamknął oczy, a jego ręka opadła na ziemię. Odszedł. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
BUM! Cholera, to się porobiło :o Chyba nie takiego zakończenia się spodziewaliście, co? :D Justin nie żyje i nie wiadomo co teraz będzie z Brooke. Ale spokojnie, wszystkiego dowiecie się w epilogu. Tylko on został i koniec :/ Smutno mi.
I chciałam Was przeprosić, że tyle musieliście czekać, ale miałam mały problem z palcami i nie umiałam pisać xd nieważne :D 
Dajcie znać co myślicie o takim zakończeniu i ogólnie o rozdziale! 
I mam do Was małą prośbę: wchodźcie na http://najlepszeff.blogspot.com/ i głosujcie na Lust for arson! Będę Wam bardzo wdzięczna ♥ To chyba tyle z ogłoszeń parafialnych ;d
Do zobaczenia :*

6 komentarzy

  1. Boże .. Popłakałam się :/ Ryan jak mogłeś to zrobić? No jak? Zabić tyle osób .. Nie spodziewałam się tego .. Co będzie z Brooklyn? Jak to Justin umarł? Ryan nie mogłeś tego zrobić ..Może Justin nie umarł, tylko został postrzelony? Z niecierpliwością czekam na epilog.

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże płacze :') jak to Justin nie żyje? :( to nie może tak być :/ miałam nadzieję, że Ryan strzeli w Thomasa i Justin z Brooke będą żyć długo i szczęśliwie :')
    Świetny rozdział <3 szkoda, że ostatni ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. NIE NIE NIE !! PROSZE TYLKO NIE TO !!
    Rycze ja pier... dziewczyno nienawidze cie
    Prosze powiedz ze justin zyje
    NO nie moge on musi życ on chcial sie jej oswiadczyc, kupil pierscionek O MÓJ BOŻE !! No nie mogę to mnie najbardziej przytłacza. Kocham twoje ff
    Żegnam i przepraszam ale nienawidze cie za koncówke
    :,( ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja pierdziele! Co ru się stalo no chyba nie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurwa no! Nie mów że go zabilas :p normalnie płaczę.. ja tez myślałam ze w thomasa wyceluje.. szkoda ze juz koniec :'(
    WS

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Devon